Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Romuald Koperski wpływa w rejs po Pacyfiku. Już od pierwszego dnia wyprawy będzie rozbitkiem

Czesław Romanowski
Tomasz Bołt/ Dziennik Bałtycki
Przed nim co najmniej 12 tysięcy kilometrów w samotności, na niewielkiej wiosłowej łódce. Będzie płynął przez niebezpieczne wody Pacyfiku - z japońskiego Choshi do amerykańskiego San Francisco. W piątek odleciał z Gdańska. Znany gdański podróżnik i pianista Romuald Koperski wierzy w swoją szczęśliwą gwiazdę - pisze Czesław Romanowski

Podróżnik z Gdańska poleciał do Warszawy, stamtąd - do Moskwy, by następnie wylądować w stolicy Japonii. - W Tokio będę 15 czerwca - powiedział nam przed odlotem. - Trzy dni później gram koncert w ambasadzie polskiej i opowiadam o swojej syberyjskiej wyprawie.

Potem do tokijskiego portu ma dotrzeć, płynąca na pokładzie panamskiego kontenerowca Nyk Oceanus, łódź wiosłowa Pianista, która następnie, już drogą lądową, przetransportowana zostanie do portu Choshi.

- Stamtąd wyruszam 25 czerwca o 4 rano - mówi podróżnik. - Dlaczego tak wcześnie? Bo wówczas są dobre pływy i najłatwiej się wydostać. W ogóle jednym z trudniejszych elementów tej wyprawy jest wypłynięcie z tego kamienistego portu.
Koperski ma do przepłynięcia około 12 tysięcy kilometrów. Teoretycznie.

- Przecież nawet statkiem z silnikiem tej drogi w linii prostej pokonać nie sposób - mówi Koperski. - Warunki atmosferyczne wprowadzają odchylenia od tej najkrótszej drogi. Będzie tego więcej, a ile - trudno powiedzieć.

- Jest oczywiście obawa, czy się uda - dodaje. - Ale jak powiedział sir Ernest Shackleton, podróżnik, badacz polarny początku XX wieku: "Morze to żywioł, którego nie zwycięży się nigdy, można być jedynie niepokonanym".

Przed nim na nieco podobny wyczyn zdobył się inny podróżnik, Aleksander Doba, który specjalnie skonstruowanym kajakiem przepłynął Atlantyk. Koperski nie porównuje jednak tych dwóch eskapad.

Skok na głęboką wodę

- To dwa różne akweny, dwie inne łódki, dwaj inni ludzie - mówi. - Doba płynął po akwenie raczej spokojnym, z pasatami. Ja będę płynął po tak ciężkim szlaku, po którym nie kursują nawet statki. Na Pacyfiku warunki są nieprzewidywalne, prądy zmienne, wiatry porywiste. Tu liczą się umiejętności, ale także szczęście. Wierzę, że mi dopisze.

Dlaczego najpierw nie spróbował swoich sił na mniej wymagającym akwenie? Odpowiada, że gdy się czegoś podejmuje lubi skakać od razu na głęboką wodę. - A poza tym z doświadczenia wiem, że wyprawy zapięte na ostatni guzik często szybko się kończą - tłumaczy. - Mam doświadczenie, nie boję się trudów, myślę, że jakaś prostsza wyprawa niewiele by mi dała. Instynkt mówi mi, że dam sobie radę. Wierzę w moją łódkę, myślę, że jak najbardziej podołam temu wszystkiemu.

Tylko dwoje ludzi, na trzynaście prób, zdołało samotnie pokonać tą niezwykle trudną oceaniczną trasę. Dla porównania "passatowe autostrady" oceanu atlantyckiego pokonało już kilkuset wioślarzy, a na najwyższej górze świata stanęło około 3000 osób. Koperski chciałby przepłynąć więc tę trasę jako trzeci człowiek na świecie, w dodatku w rekordowym tempie i bez pomocy z zewnątrz. Dotychczasowy rekord należy do francuskiego wioślarza Emmanuela Coindre. Został ustanowiony w 2005 roku i wynosi 130 dni, 1 godzinę i 30 minut.

Jego wyczyn będzie oficjalnie monitorowany przez The Ocean Rowing Society - ORS International, międzynarodową organizację zajmującą się rejestracją tego rodzaju rekordów. Rejs odbywać się będzie w ramach regat o Błękitną Wstęgę Wioślarstwa Oceanicznego Pacyfiku, w kategorii Pacyfik West to East Solo.

W zasięgu huraganów

Trasa rejsu Koperskiego będzie przebiegała 35. równoleżnikiem, a więc w zasięgu huraganów, które tworzą się w okolicach równika. Podróżnik mówi, że musiałby mieć wyjątkowe szczęście, żeby na nie nie trafić.

- Tak czy inaczej jestem zdany na łaskę i niełaskę wiatrów - tłumaczy. - Tę trasę wybrałem dlatego, że w okresie w którym płynę, wiatry są raczej sprzyjające.

Jako port docelowy wybrał sobie San Francisco. Ale może zdarzyć się i tak, że wyląduje wiele mil na północ od tego miasta.
58-letni wioślarz z Gdańska to jeden z najbardziej doświadczonych polskich podróżników. Słynne są jego długie podróże samochodowe, zwłaszcza po Syberii.

Na koncie ma również, liczące 4,5 tysiąca kilometrów, samotny spływ pontonem po rzece Lena. Jest także autorem książek, pilotem i pianistą. W tej ostatniej dziedzinie ustanowił rekord Guinnessa za najdłuższy koncert fortepianowy na świecie. I stąd właśnie wzięła nazwę jego łódka. Zresztą, na pokładzie Pianisty znajduje się ów instrument, a właściwie składana, wodoodporna klawiatura, która działa po podłączeniu do prądu. Chrzest łódki odbył się 21 kwietnia, a jej matką chrzestną została Ewa Micińska, żeglarka, kierowca rajdowy, zwyciężczyni Rajdu Samochodowego Kobiet "Yekaterina".

6-metrowa łódka wiosłowa jest prototypem zbudowanym przez samego Koperskiego z pomocą grupy przyjaciół i pomocników. Wyposażona jest w odpowiedni sprzęt nawigacyjny, łączności i ratunkowy. Jak mówi, przy jej budowie wzięto pod uwagę jego wydolność fizyczną, wagę. Miał dylemat czy nastawić na wyporność, czy na prędkość. Postawił na to drugie. Jak ujawnia, Pianista nie przeszedłby testów na wywrotność. - To nie jest łódka odporna na przechyły, ale jest za to szybka. Przy sprzyjającym wietrze i pracy wiosłami można płynąć 3-4 węzły - mówi.

Tłumaczy, że podczas rejsu będzie musiał uważać na środek ciężkości, bo łódka łatwo się przechyla i nabiera wody. Ale, dodaje dla uspokojenia, też sama wstaje. Jest dzielna na fali. Mówi też, że nie spędził na Pianiście zbyt dużo czasu. Dzięki temu, gdy już wypłynie wszystko będzie nowe.

Wewnątrz niewielkiej kabinki znajdują się kuchenka i materac oraz oczywiście żywność. Koperski zabiera w rejs podstawowe racje żywnościowe, w sumie 600 paczek żywności liofilizowanej. Jak tłumaczy, miejsca na łódce jest dość. Ma zamiar urozmaicać swoją dietę o łowione przez siebie ryby, bo liofilizaty nie są szczególnie smaczne, ani nawet aż tak kaloryczne.

Wiosłowanie z testami

Co będzie robił w "wolnych" chwilach? Rozwiązywał testy. Jak tłumaczy, regaty łodzią wiosłową przez Ocean Spokojny są dla fizjologii i psychiki człowieka wyzwaniem trudniejszym od lotu po orbicie okołoziemskiej, dlatego też zgodził się na udział w projekcie naukowym kierowanym przez zespoły z kilku klinik. Naukowcy, m.in. z Uniwersytetu Gdańskiego, sprawdzą, jak w tak ekstremalnych warunkach reaguje ludzka psychika. - Bo trudno stwierdzić, co może czuć i myśleć człowiek, który przez ponad pół roku znajduje się na czymś, co ma pół metra szerokości i 1,8 metra długości - mówi Koperski. - Jeśli to szczęśliwie przeżyję, to na pewno opiszę to w książce.

Czego się boi? Huraganów, fal, które będą wszystko przewracały, uszkodzenie łodzi, steru. - Nie jestem w stanie przewidzieć, co będzie - mówi.

Kilka dni przed wylotem do Warszawy na swoim profilu na Facebooku Koperski napisał: - Jest oczywiste, że od jakiegoś czasu obserwuję mapy synoptyczne Północnego Pacyfiku. Jedna kotłowanina, brak jakiejkolwiek systematyczności. Cóż - tak po prostu wygląda północny Pacyfik . Będę potrzebował wiele szczęścia na tym rozległym akwenie. Zaczynam rozumieć zdanie jednego z oceanicznych wioślarzy, który po kolejnej próbie powiedział - "Tu od pierwszego do ostatniego dnia jesteś rozbitkiem…". Będę więc rozbitkiem.

W czwartek dodał ostatni przed odlotem wpis: - Moi drodzy, już jutro wyruszam na spotkanie z wielką przygodą. Dziękuje wszystkim, którzy pomogli mi w dopięciu tego projektu, a także tym którzy od samego początku wspierają mnie i dodają otuchy. Jestem dobrej myśli.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki