Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rok od wybuchu wojny. Noc na granicy Ukrainy. "My ne pryjechaly na kanikuly" - przypominamy reportaż DZ

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca.
Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca. Fot. Arkadiusz Gola
Przy przejściu granicznym w Medyce funkcjonują dwie strefy pomocowe. Mniejsza z nich znajduje się około pięćdziesiąt metrów od parkingu. Jest to pierwsze miejsce, gdzie trafiają ludzie przekraczający granicę w punkcie odpraw pieszych.

To zaledwie mały skwer, z czterema metalowymi beczkami, w których płonie ogień. Ludzie zmarznięci po pięciogodzinnym czekaniu w kolejce na wejście do Polski, mimo gęstego, gryzącego dymu wydobywającego się z beczek, stoją blisko nich, aby się ogrzać. Przy niskim murku okalającym strefę, wolontariusze w żółtych kamizelkach rozdają prowiant, ciepłe napoje i udzielają informacji. Osoby przyjeżdżające do Medyki z darami, często zostawiają je na tym murku.

Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca.
Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca. Fot. Marcin Śliwa

Stoi tam kilkanaście osób. Dzieci znużone przedłużającym się oczekiwaniem na dalszy transport zaczynają bawić się kawałkami żaru, które akurat wydostały się na zewnątrz, ze sfatygowanych beczek. Matki stojące kilka metrów dalej, mimo późnej pory, nie tracą ani na chwilę czujności i od razu dyscyplinują chłopców.

Jedna z kobiet zapytana o to, skąd przyjechały, odpowiada, że z Dnipra. W ciągu doby pokonały ze swoimi dziećmi już tysiąc kilometrów. Mówi, że czeka na męża i za chwilę pojadą do Wrocławia. Dodaje, że jest kosmetolożką, a jedyne co ze sobą wzięła to sprzęt do wykonywania swojego zawodu. Chce jak najszybciej zacząć pracować i wymienia, w jakich zabiegach się specjalizuje. Manicure, pedicure, medycyna estetyczna. Po chwili pyta, czy Polska graniczy z Estonią. Odpowiadam, że nie, trzeba przejechać jeszcze przez Litwę i Łotwę. Okazuje się, że jej towarzyszka ma tam rodzinę i zastanawia się, czy będzie jeszcze musiała przekraczać granicę. Nie jest nawet w połowie drogi do celu. Jeszcze tej nocy, razem ze swoim synem i niewielkim bagażem, wyruszyła w kolejną, ponad tysiąckilometrową trasę.

Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca.
Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca. Fot. Marcin Śliwa

Idąc dalej asfaltową drogą dochodzi się do głównej strefy pomocowej. Po lewej stronie stoi namiot, w którym funkcjonuje punkt pierwszej pomocy. Pracują w nim ratownicy medyczni z Francji i lekarka z USA. W momencie naszego przyjścia opatrują mężczyznę w czapce z pomoponem opatulonego w koc. Uciekał z Pakistanu do Ukrainy, gdzie chciał podjąć pracę. Gdy dotarł do Kijowa wybuchła wojna i znów musiał uciekać. Po przejściu ponad pięciu tysięcy kilometrów nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Nie mógł już dalej iść.

Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca.
Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca. Fot. Arkadiusz Gola

Obok punktu pierwszej pomocy stoi karetka. Za nią jest sklep, przy którym ludzie przyjeżdżający z Ukrainy zazwyczaj umawiają się na spotkanie z bliskim odbierającymi ich z Medyki. Koczuje tu sporo mniejszych i większych grupek osób. Rotacja jest dość duża, co jakiś czas ktoś wpada sobie w objęcia.

Między karetką a schodami stoi starsza kobieta z nastoletnią dziewczyną. Zapytana o to, gdzie dalej jadą odpowiada - My ne pryjechly na kanikuly / My nie przyjechałyśmy na wakacje. Po chwili rozmowy tłumaczy, że uciekały z miasta Kropowinicki, skąd przez Kijów i dostały się do Lwowa. Mówi, że z dworca w Kijowie pociągi do Lwowa odjeżdżają co 20 minut. Mówię, że to bardzo dużo kursów, na co kobieta odpowiada - Je bahato pojezdow i ishio bolshe ljudej / Pociągów jest dużo, a ludzi jeszcze więcej. Dalej opowiada jak wyglądają teraz przejazdy pociągów na tej trasie. Wagony są wyciemnione, a ludzie nie mogą używać telefonów – wszystko po to, aby uniknąć ostrzelania. Ponad pięciogodzinną trasę pokonały w całkowitych ciemnościach.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA

Kilkanaście metrów dalej stoi para młodych ludzi. Po krótkiej rozmowie okazuje się, że są rodzeństwem – Oleg skończył AWF w Kijowie, a od półtora roku pracuje na budowie we Wrocławiu. Do Medyki przyjechał pociągiem, by odebrać z granicy Alinę, swoją młodszą siostrę. Dziewczyna po siedmiu godzinach od wyjazdu ze Lwowa właśnie przekroczyła granicę. Mówią, że ich matka pracuje w Tallinie w Estonii, a ojciec został w Kijowie, gdzie mieszka. Jeszcze nie wiedzą jak przedostaną się do Wrocławia. Gdy tam już trafią, zamieszkają razem w pokoju, który wynajmuje Oleg. Alina ma osiemnaście lat i studiuje malarstwo w Lwowskiej Narodowej Akademii Sztuki. Wyjeżdżając z Ukrainy zabrała ze sobą niewielki plecak i dwa transportery ze swoimi kotami. Nazywają się Rafael i Britney.

Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca.
Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca. Fot. Marcin Śliwa

Najważniejszą częścią przygranicznej strefy pomocowej jest nieco schowany za ogrodzeniem plac, znajdujący się po prawej stronie drogi. To tu, w namiocie po lewej stronie, wolontariusze wydają ciepłe posiłki i gorące napoje. W namiotach stojących zaraz za bramą składowane są trafiające na granicę rzeczy. W tym wielkim składowisku najbardziej w oczy rzucają się kurtki, pampersy i środki higieny osobistej. W centralnej części placu stoi kilka koksowników, za którymi rozstawione są ławy i stoły, gdzie ludzie jedzą i odpoczywają. Na samym końcu, w lewym rogu stoi czwarty namiot. W środku jest jeden mały grzejnik i miejsca do siedzenia. Przy temperaturze na zewnątrz spadającej poniżej zera, tu również panuje przenikliwy chłód.

Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca.
Tak wyglądają przygraniczne strefy pomocowe w Medyce. Tu ludzie czekają na transport w kolejne miejsca. Fot. Arkadiusz Gola

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści (5) - oszustwo na kartę NFZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Rok od wybuchu wojny. Noc na granicy Ukrainy. "My ne pryjechaly na kanikuly" - przypominamy reportaż DZ - Dziennik Zachodni

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki