Niepełnosprawna 13-latka i jej rodzice drżą, że stracą swój dom na działkach. Do pozbycia się nielegalnych lokatorów dąży Polski Związek Działkowców. Choć była szansa na porozumienie - ponad miesiąc temu pisaliśmy, że sąd zaproponował zwaśnionym stronom mediację - sprawa wróciła do punktu wyjścia. PZD zerwał rozmowy po rozprawie.
Czytaj: Rodzice z niepełnosprawną córką będą musieli opuścić dom na działkach w Gdańsku?
Przez artykuł i arogancję
„Obydwoje traktują swój pobyt na terenie ogrodu jako okazję do podkreślenia swych praw do zajmowanej działki, na terenie której przebywają nielegalnie. Są aroganccy i nie widać u nich woli porozumienia” - czytamy w oświadczeniu skierowanym nazajutrz po naszej poprzedniej publikacji do Sądu Okręgowego w Gdańsku przez reprezentującego PZD adwokata Adama Dubynę. W dokumencie mecenas zastrzega, że to z naszego tekstu PZD wywnioskował, że rodzina pani Elżbiety od początku, wbrew regulaminowi, planowała mieszkanie na działce i „kontynuuje swe zamieszkanie z narażeniem zdrowia wszystkich tam mieszkających”.
Takie uzasadnienie oburza jednak pana Marka, ojca cierpiącej na rdzeniowy zanik mięśni 13-latki. - W piątek odbyła się rozprawa, a w sobotę na działkach ktoś zakleił kłódkę, żebyśmy nie mogli wyjechać z córką z domu. Zgłosiłem to zarządowi, ale do poniedziałku nikt się tym nie zajął. Ponieważ w poniedziałek nie mogłem zawieźć córki do szkoły, zadzwoniłem na policję i do rzecznika praw dziecka. Jak się okazuje, dzień później PZD zerwał z nami mediacje. Czy to była z mojej strony arogancja?
Pani Elżbieta, mama chorej Natalii, tłumaczy, że zarząd od początku wiedział, iż jej rodzina, podobnie jak wiele innych, mieszka na działkach w Brzeźnie. Co więcej, pobierał inne stawki opłat od mieszkańców i od zwykłych działkowców.
Tej sytuacji nie chce komentować prezes Okręgowego Zarządu Polskiego Związku Działkowców w Gdańsku. Mówi jedynie, że od początku nie zamierzał uczestniczyć w mediacji. - Bo jak możemy negocjować z kimś, kto łamie przepisy? Ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych z 2013 roku wyraźnie mówi, że zamieszkiwanie na działkach i posiadanie ponadnormatywnych altan jest zabronione - podkreśla Czesław Smoczyński. - Ani okręg, ani zarząd ROD nikomu nie chcą robić na złość. Nie wybraliśmy akurat tej rodziny celowo. Zawsze od kogoś trzeba zacząć. Chcemy po prostu działać zgodnie z przepisami - dodaje.
Nie jesteśmy roszczeniowi
Od początku sprawie przygląda się rzecznik praw dziecka. - Rzecznik konsekwentnie monitoruje los rodziny, szczególnie jej małoletnich członków. Rzecznik apelował już do działkowców o empatię, zrozumienie ludzkich i dziecięcych potrzeb oraz do władz miasta o lokal socjalny - mówi Łukasz Sowa z biura prasowego tej instytucji.
Urzędnicy z biura prasowego gdańskiego magistratu przekonują natomiast, że także próbują pomóc. - Rodzinie zaproponowano lokal dwupokojowy o pow. 43,12 m kw. przy ulicy Wyzwolenia. Wyremontowany lokal usytuowany jest na parterze, z ogrzewaniem gazowym. Jednak ze względu na zbyt mały metraż rodzina odmówiła przyjęcia propozycji najmu tego lokalu - informuje Anna Dobrowolska, która tłumaczy, że rodzina ma „bardzo sprecyzowane oczekiwania” i urzędnicy biorą pod uwagę dwa inne mieszkania w Nowym Porcie: na parterze, o pow. 65,5 m kw., drugie, na I piętrze, o pow. 67 m kw. Oba do zamieszkania nadawać się mają po remontach, które magistrat musi wykonać.
Pan Marek mówi, że mieszkania nie mogli przyjąć. - Nie należymy do osób roszczeniowych. W poprzednim proponowanym mieszkaniu byłoby wszystko cacy, gdyby nie to, że córka nie była w stanie wjechać do łazienki. Taki powód naszej odmowy zapisała zresztą pani urzędnik, która nam lokal pokazywała.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?