Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Kwiatek: Kiedy umarł Jan Paweł II mój aparat się popsuł ROZMOWA

Gabriela Pewińska
T.Bołt/archiwum DB
Z Robertem Kwiatkiem fotoreporterem, rozmawia Gabriela Pewińska.

Towarzyszyłeś Janowi Pawłowi II jako fotoreporter - także "Dziennika Bałtyckiego" - w czterech pielgrzymkach, byłeś z delegacją trójmiejskich prezydentów w Watykanie...
Ale kiedy umarł, mój aparat się popsuł, więc nie fotografowałem żałoby... Moje życie po śmierci Ojca Świętego przestało być tym samym, zaczęło się sypać. Do dziś nie potrafię go poskładać. Winę ponoszę za to sam, ale dziwnym trafem wszystko co piękne miało miejsce, gdy On żył.

To jedno najlepsze zdjęcie?
Jego wizyta w Sopocie, potem w Pelplinie. Unosi prawą rękę, fotografuję, ale nie dostrzegam detali, dopiero po wywołaniu filmu widzę gest dłoni, palec ułożony w formie groźby. To było najlepsze zdjęcie, ale też przestroga, z której powinienem był skorzystać.

Często wracasz do tych zdjęć?
Najczęściej, gdy przygotowuję wystawę, ale też zwyczajnie, po ludzku, gdy szukam pięknych wspomnień, czasem wsparcia, zawsze energii. Te zdjęcia przypominają mi dobry czas mojego życia.

Znajdujesz w nich coś nowego, coś, czego wcześniej nie dostrzegłeś?
Bywa i tak. Czasem długo wpatruję się w pewne elementy, szukam szczegółów, na niektóre ujęcia patrzę inaczej niż kiedyś. Ostatnio jedno mocno powiększyłem i nagle dostrzegłem spojrzenie, którego wcześniej nie znałem. Odkrywanie Jego twarzy wydaje się nie mieć końca. Ta twarz wciąż żyje.

Kiedyś patrzyłeś na nią bardziej emocjonalnie?
Kiedyś patrzyłem na Jego postać zawodowo, dla mnie, fotoreportera, liczył się przede wszystkim kadr, ujęcie, choć Papież zawsze był dla mnie ważną postacią i podczas robienia mu zdjęć emocje targały mną olbrzymie. Dziś patrzę na tamten czas inaczej, ze świadomością, że miałem możność obcowania z człowiekiem, który zostanie świętym. On świętym był dla mnie zawsze. Ile pokoleń miało szansę przebywania z kimś takim? Są fotoreporterzy, którzy mieli możliwość fotografować naszego Papieża w czasie, gdy był jeszcze w pełni sił, uśmiechniętego, pełnego energii. Gdy ja robiłem Mu zdjęcia, był już człowiekiem starym, schorowanym, na Jego twarzy było widać trud i zmęczenie, ale nigdy słabość. Ten obraz jest we mnie do dziś, pomaga czasem przenosić góry. Powinniśmy umieć z tego obrazu korzystać, ale nie zawsze umiemy.

Telewizyjna Jedynka emituje serial "Metr od świętości" o przyjaźni Jana Pawła II i jego fotografa, Arturo Mariego. Ty też byłeś z aparatem tak blisko od Niego? Na metr?
Nie miałem tego szczęścia. Ale jakkolwiek było się blisko, czuło się niezwykłą moc bijącą od tego człowieka. Ja ją czułem, mimo że byłem zwykle jakieś 150 metrów od świętości.

Najbliżej chyba wtedy, gdy robiono wam wspólne zdjęcie?
Było mi dane być w grupie osób, które udały się do Watykanu z zaproszeniem dla Ojca Świętego do Sopotu. Dzień wcześniej odbył się w Rzymie mój ślub. Pierwszy kontakt z Papieżem miał miejsce na placu św. Piotra. Przejechał w odległości około metra ode mnie. Fotografowałem, nie odrywając oka od aparatu, klatka po klatce. A potem audiencja. Gdy drzwi się otworzyły, wszedł, strasznie strudzony, schorowany, najwspanialszy człowiek, jakiego dane mi było znać. Grupa po grupie stawała za Ojcem Świętym, fotka i kolejna. Zrobiłem i naszej ekipie, sam jednak do zdjęcia nie stanąłem, nie miałem siły ani ochoty, odniosłem wrażenie, że to taka fotka, wybacz sformułowanie, "z misiem". Wiem, ile to kosztowało Jana Pawła II, wiem, ile to znaczyło dla ludzi, którzy tam przyszli. Ja jednak nie potrafiłem. Opuściłem salę ze smutkiem i świadomością, że nigdy pewnie już zdjęcia z Papieżem mieć nie będę. Myliłem się. Podszedł do mnie ksiądz Witold Bock. Niemal siłą zaciągnął mnie do środka ponownie, wraz z moją żoną. W tym właśnie czasie prezydenci Gdańska, Gdyni i Sopotu, wraz z małżonkami, zapraszali Ojca Świętego do Trójmiasta, wręczając Mu piękną makietę ołtarza. Ksiądz Witold przedstawił nas Papieżowi, mówiąc, że wzięliśmy wczoraj ślub, poprosił o błogosławieństwo dla nas i wspólne zdjęcie. To dziś dla mnie wyjątkowa, radosna pamiątka.

Rozmawiała Gabriela Pewińska

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki