MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Raport z zagadką - gloria victis

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Wkrótce miną latek cztery dziesiątki od momentu, kiedy na festiwalu krótkometrażówek w Krakowie triumfował Mariusz Walter jako autor dokumentu "Autobus z napisem koniec".

Oto Mariusz Walter w roku 1971 nakręcił reportaż z kolejnego kolarskiego Wyścigu Pokoju. O ile pamięć mnie nie myli, Walter nigdy przed światem nie ujawnił zagadkowej metody, jaką się posłużył, gdy fotografował ścigających się w pocie czoła kolarzy. Jedno jest pewne. Zagrał wtedy na nosie wszystkim. Bo ten jego "Autobus" nie służył niedościgłym w ściganiu się na szosie triumfatorom. Nie wynosił chwały etapowych zwycięzców pod nieboskłon. Filmując dwiema kamerami wydarzenia na szosie, telewizyjny reporter Walter kierował się przewrotnie szlachetną rzymską dewizą - gloria victis.

Mimo więc, że autor nie skoncentrował swojej uwagi na liderach wyścigu (wygranego zresztą w pięknym stylu przez Ryszarda Szurkowskiego), osłupieni jurorzy przyznali Walterowi nagrodę najwyższą. Na mecie kolejnych etapów Walter jedynie marginesowo poświęcał uwagę szczęśliwym liderom na podium.

Tym epizodom wyścigu poświęcał jedynie migawki, jakby z oczywistego reporterskiego obowiązku, ale też jakby od niechcenia. Dla Waltera głównym bohaterem reportażu okazała się skromna osoba... outsidera tamtego wyścigu. Outsiderem tym był pewien duński kolarz, który ścigał się z rywalami co sił w łydkach, chociaż w konkurencji z faworytami nie miał szans. Z prostego powodu. Nie wyrabiał kondycyjnie i każdy etap wyścigu kończył niezmiennie na ostatnim miejscu.

Doszło do tego, że na przedostatnim etapie ambitny Duńczyk dopedałował na metę - jak zawsze - jako ostatni i oto nad jego losem zawisła groźba dopiero dramatyczna. Bo... przekroczył wymagany limit czasu. Sędziowie byli bezradni. Nie mieli innego wyjścia i, zgodnie z regulaminem, duńskiego kolarza zdyskwalifikowali. Powiało smutkiem. Dzielny Duńczyk był bliski załamania.

Tymczasem chciał traf, że owego krytycznego dnia pogoda była tak diablo podła, że kilkunastu zawodników w ogóle nie dobrnęło do mety. Natomiast Duńczyk, zacinając zęby - w niedoczasie, bo w niedoczasie - trudną, ale trasę jednak pokonał. Okazał wyjątkowy hart ducha. I koniec końców sędziowie wznieśli się ponad surowy regulamin. Dopuścili kolarza do ostatniego etapu!

Pisząc wówczas sprawozdanie z krakowskiego konkursu, nie mogłem pojąć jednego. No bo jak też Mariusz Walter wpadł na pomysł, żeby koncentrować uwagę na tego akurat, a nie na innego kolarza? Parę dni temu obejrzałem "Autobus" w TVP Kultura. Nie rozgryzłem metody Waltera 40 lat temu. Nie rozgryzłem jej i teraz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki