Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z robaczkami. Co ten Wajda umie?

Henryk Tronowicz
Literatura potężnymi arcydziełami stoi. Dziełom ponadczasowym obrony nie trzeba. Gwoli rodzimego przykładu: "Pan Tadeusz", "Faraon", "Wesele". Osobna parafia to arcydzieła w kinie. O to, czy "Popiół i diament" Andrzeja Wajdy to arcydzieło, spór trwa pół wieku.

W pewnym rankingu kiedyś ośmieliłem się dzieło Wajdy wynieść do rangi światowej. I od razu dostałem po łapskach. Schlastał mnie w liście czytelnik z Pruszcza: - Wam, krytykom łażą po mózgu jakieś robaczki wredne. Kto wam dał prawo, by pisać, że film "Popiół i diament" to dzieło epokowe?
Czytelnik zmilczał, po jakiej był pod koniec wojny stronie. Identyfikował się jedynie z tragiczną, tyle tylko że drugoplanową postacią sekretarza PPR, do którego zdesperowany Maciek strzela. Natomiast - co dla dysputy ważniejsze - motywacji i przekonań Maćka nawet nie raczył dotknąć. Gorzej. Sylwetkę kreowaną przez Zbyszka Cybulskiego potraktował jak jakiegoś kretyńskiego zbója. Nie pojął niczego. Cały film również schlastał.

Ale powoli, stop! Bo oto 50 lat temu - rok po premierze - autor literackiego pierwowzoru filmu Jerzy Andrzejewski straszliwie nudził się na paryskim stypendium. Delektował się ślimakami, potrawką baskijską i kremem z kasztanów, nie trawił tylko lichego rzemiosła Wajdy. Opinię wystawił reżyserowi dołującą: "On naprawdę nic nie umie".

W Paryżu "każdy inteligentny człowiek mówi przede wszystkim o scenariuszu" - notował z właściwą sobie skromnością Andrzejewski, współautor scenariusza (później temu reżyserowi, co to nic nie umie, powierzał inne własne utwory).

Od tamtego czasu bryłę z posad świata popchnęły dziejowe wstrząsy. A tylko te wredne robaczki, jak ryły, ryją. No i teraz, po 51 latach, dzieło Wajdy wraca na ekrany jako arcydzieło.

Mnie zaś to skłania, by wrzucić kamyczek do naszego gdańskiego ogródka. Gdy bowiem rok temu zbliżała się pięćdziesiąta rocznica pamiętnej premiery "Popiołu i diamentu", wielce zasłużona i prężna gdańska oficyna "słowo/obraz terytoria" puściła anons, że z okazji jubileuszu wydaje książkę "Popiół i diament - pięćdziesiąt lat filmu".

Biegałem codziennie do księgarni. Suspens narastał. Książka miała dać Czytelnikowi okazję wniknięcia w tajniki warsztatu artysty, w polityczne, tudzież produkcyjne kulisy filmu. Pękaty bestseller - na 400 stron - miał też odtwarzać szarpanie się Wajdy z cenzurą (a był to czas, kiedy ingerowano nawet w "Koziołka Matołka").

I co? I guzik! Rok z okładem stuknął, a książki, jak nie widać, tak nie widać.
Co jest grane? O co poszło, że do zagadkowego poślizgu doszło?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki