Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z Prousta - raz pokochany, nie daruje

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Zatrzymuję się nad czwartym zdaniem szkicu Jana Błońskiego: "Proust, raz pokochany, nie daruje". Trudno o silniejszą presję na czytelniczą wyobraźnię. Jak każdy autor z półki najwyższej, Marcel Proust imponuje i onieśmiela. Rozwiewa spokój. Niweczy pewność siebie. Natury wrażliwe wciąga niebezpiecznie ("To łowców trwoży, to nadzieją mami").

Stworzone nadludzkim wysiłkiem przez niedomagającego fizycznie autora dzieło wymaga od czytelnika niemałego trudu. Choćby ze względu na owe szalone tomów rozpasanie, nie mówiąc o ważniejszych względach. O nabożnym pietyzmie dla konkretu odciskanego w słynnej "pamięci mimowolnej" Prousta. Siedem tomów budowanych z niezliczonej masy miniatur, impresji, wyznań, dygresji, domysłów, z pasjonującego dążenia, by przeniknąć najgłębsze motywy rządzące ludzkimi zmysłami, odruchami, uczuciami ("Nic nie jest bardziej odmienne od miłości niż pojęcie, jakie sobie o niej tworzymy").

"Katedralna" konstrukcja obezwładnia przenikliwością i szczerością w odkrywaniu jednostkowego doświadczenia, które służy za budulec w przezwyciężaniu topornej świadomości upływającego czasu.
Lecz oto Proustowska parabola zmagania z czasem, czyli z życiem, czyli z sobą samym, nabiera więcej znaczeń niźli się śniło filozofom. Dzieło Prousta rezonuje bowiem w okolicznościach jakże niepojętych. Bo jak potraktować doświadczenia malarza i pisarza Józefa Czapskiego z Gułagu w latach 1940-1941, kiedy wraz z paruset Polakami, przeważnie oficerami, zesłany został na Daleką Północ, do Griazowca. I tam - o paradoksie - w obozie, w ponurym prymitywnym "czerwonym zakątku" (krasnyj ugołok), przyozdobionym portretami klasyków marksizmu, Czapski prowadzi wieczorami dla współwięźniów tzw. lekcje konwersacji francuskiej.

A potem wyrazy hołdu dla Prousta dyktuje współwięźniom "w stołówce pod czujnym okiem zaniepokojonej politruczki, która nas stamtąd wypędzała podejrzewając, że popełniamy jakieś zdrożne pisma polityczne (...). Zawdzięczamy Proustowi, temu pisarzowi bez cienia propagandy, aktualności, bez »krótkiego« utylitaryzmu czy politycznej demagogii, godziny czystej radości i myśli".

A więc Proustowskie przesłanie dociera w dni hańby na Daleką Północ do Griazowca i może czas jakiś pomaga tam polskim nieszczęśliwcom wytrwać, pokonać poczucie boleści i zwątpienia, pokonać tamten Czas nielitościwy. W Griazowcu Proust dodaje gnębionym Polakom sił. I to jeszcze. Z tych niewiarygodnych, a krzepiących wędrówek ducha wspólnoty Maria Janion wywiedzie parantele łączące Marcela Prousta z romantyzmem polskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki