MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Raport z podziałów - miłośnicy pudru

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Różnice w poglądach między starymi a młodymi to rzecz najbardziej banalna pod słońcem. Gdyby nie te różnice, tkwilibyśmy w epoce kamienia łupanego.

Ostatnio rodaków okrutnie dzielą jednak poglądy na każdy temat. Jakby tego mało było, po wczorajszej premierze filmu "Generał Nil" zarysowuje się międzypokoleniowa przepaść kolejna.
Film ten oglądałem na widowni zdominowanej przez widzów młodych.

Po projekcji okazało się, że w odczuciu widzów młodych "Generał Nil" dziełem porywającym nie jest. A bo za długi! A bo emocji nie budzi! A przecież - mówią młodzi gniewni - w głośnym "Przesłuchaniu" (1982) Bugajski eksponował z pazurem brutalne formy przesłuchań i tortur. Ciarki przechodziły! Cenzorzy mdleli! Film trafił na półkę.

Uszy mi puchły! Choć prawda, niegdyś reżyser nadał fikcyjnej fabule "Przesłuchania" błyskotliwą formę ekspresji, a teraz - w paradokumentalnym "Generale Nilu" - styl jakby złagodził.
Otóż złagodził pozornie. Przecież rozszerzył i wyostrzył panoramę lat "błędów i wypaczeń" (jak miłośnicy pudru ponure lata tamte nazywali). Po roku 1956 manipulowanie prawdą historyczną uprawiano nadal w najlepsze. Film "Zamach" (1959) poświęcony był przebiegowi likwidacji kata Warszawy - esesmana Kutschery.

Nikt wtedy nawet się nie zająknął, że rozkaz dokonania tej operacji wydał płk Fieldorf. W Peerelu nazwisko dowódcy Kedywu AK objęte było zapisem cenzury. Zapis obowiązywał i dwadzieścia lat później, gdy na ekranach pojawiła się "Akcja pod Arsenałem". Nazwisko Fieldorfa pominięto znów. A to on opracował plan tej niebywale śmiałej akcji.

O tragicznym losie gen. Fieldorfa zaczęto mówić głośno bodaj w roku 1986, kiedy do kraju doszło londyńskie wydanie książki Teresy Torańskiej "Oni". Torańska w tomie tym o los generała pytała jedną z figur z najwyższego stalinowskiego świecznika i oto wysoka figura, doskonale we wszystkim zorientowana, nazwiska Fieldorf przypomnieć sobie nie mogła.

Osobę Fieldorfa zapamiętał za to rabin Chaim Lichtsztajn, który siedział z generałem na Rakowieckiej w jednej celi: "Emila cechowała niesłychana wprost prawość i niepojęta ufność, a na śledztwie ani jednego gestu nie zrobił dla swojej obrony". Ocenę historyczną najzwięźlej sformułował prof. Zbigniew Brzeziński, stwierdzając, że męczeństwo gen. Fieldorfa symbolizuje losy całego pokolenia.

Generał został zrehabilitowany dwadzieścia lat temu. Ilu lat trzeba jeszcze, aby nasi filmowcy sięgnęli do długiej listy innych męczenników stalinizmu? Na początek sugerowałbym rotmistrza Witolda Pileckiego i majora Szendzielorza "Łupaszkę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki