MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Raport z monologu. Grzeszna i święta

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Za jakie grzechy reżyser "Szarego Anioła" André Hübner-Ochodlo trzyma aktorkę Joannę Bogacką przez dwie godziny kołkiem w łóżku?

Przy dzisiejszych upałach w dodatku! Owinięta od stóp po ramiona w bandaże, pani Joanna odtwarza ostatnie dni życia Marleny Dietrich. To ostatnie doby boskiej Marleny według autorskiej wizji niemieckiego pisarza Moritza Rinke.

Czy to tak było? Toć Rinke pod łóżko schorowanej Marleny nie właził. Ktoś inny tam rezydował. Pielęgniarz aktorki - niemowa - spełniający jej najbardziej absurdalne życzenia wokół łóżka, pod łóżkiem, łóżka samego nie wyłączając.

Sześćdziesiąt lat przedtem hollywoodzki filmowiec Joseph von Sternberg odkrył w Berlinie Marlenę do roli Loli-Loli, rozpustnicy w "Błękitnym aniele" (za honorarium aktorka kupiła sobie futro z norek). Po premierze Sternberg zabrał ją za Wielką Wodę i tam w siedmiu filmach nadał jej wizerunek ekscytującej kobiety fatalnej (na własną zgubę!). Eksponował bez ustanku jej bajeczne nogi. Oszalał dla Marleny! I tak ją adorował, że rolls-royce'a jej podarował. A gdy się rozstali, oświadczył, że dopóki się jej osobą nie zajął, wyglądała jak mężczyzna przebrany za kobietę (przywdziewała wtedy męskie garnitury). W Ameryce wyczarował w niej sylwetkę wiecznej kobiecości. Uwodziła kinomanów na całym świecie. Uchodziła za grzeszną i świętą.

Owinięta od stóp po ramiona w bandaże, Joanna Bogacka odtwarza ostatnie dni życia Marleny Dietrich.

Przyjaźniła się blisko z legionem amantów kina, a jednak awanse swego odkrywcy odrzuciła. I kiedy w "Szarym aniele" zalotników swoich wspomina, od niechcenia rzuca słowa... "Józef von". Tylko tyle. Clarkowi Gable przygaduje co prawda, że impotentem był. Niezbyt wysoko ceniła Johna Wayne'a. Nieźle zapamiętała kochanków francuskich - Maurice'a Chevalier, a przede wszystkim Jeana Gabin - tego najsłodszego brutala, pod domem którego w Paryżu potrafiła sterczeć całymi dniami, aby ujrzeć go bodaj przez chwilę, jak wychodzi do auta na ulicę. Mówi się też o zażyłości, jaka ją łączyła z Mercedes de Acosta, wcześniejszą partnerką Grety Garbo.

U Moritza Rinke bohaterka twierdzi, że kobieta miewa - w najlepszym razie - trzech kochanków. Sobie samej folguje jednak bez umiaru. Joanna Bogacka w swoim monologu na sopockiej scenie ten brak umiaru gwiazdy podnosi do rangi mistrzowskiej. Jej Marlena zarazem szydzi z bukietu róż od Hitlera, obśmiewa Immanuela Kanta, naigrawa się z Goethego i Brechta, i robi sobie cały cyrk z teatralnej awangardy. Spektakl wysokiej próby.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki