Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z Helu. Najszczęśliwszy człowiek na świecie

Henryk Tronowicz
Kto był w Jastarni, a nie był w tamtejszym Muzeum Rybołówstwa "Pod strzechą", ten - ogromnie mi przykro - w Jastarni nie był. Wiem, wiem, moc atrakcji na każdym kroku. Na plażach szał ciał, wokół nieocenione cudowne powietrze, a wieczorami romantyczne spacerki pod księżycem na molu. Tam i z powrotem. Lecz poza tym co? Poza tym przeważnie niewiele.

Widziałem długie kolejki w barach ze świeżuteńkimi rybkami z patelni czy z grilla (palce lizać!). Nie widziałem kolejki "Pod strzechą". A toć z muzeum czerpać można sporo profitów poznawczych. Można tam spotkać człowieka najszczęśliwszego na świecie. Dosłownie, bez lipy!

Szczęśliwiec ten to Juliusz Struck. Kustosz, przewodnik, a zarazem właściciel muzeum "Pod strzechą". Budynek sam pobudował i wyposażył w dziesiątki eksponatów o nieocenionej wartości. I ciekawostka - obiekt słomą pokrył, bo dowiedział się, że nic tak nie likwiduje stresu jak słoma.

Juliusz Struck jest szkutnikiem, wybitnym praktykiem w tym zawodzie, uprawianym w jego rodzinie z dziada pradziada. Dzieje kultury helskich rybaków ma w małym palcu. Powitanie zwiedzających wygłasza po kaszubsku. Przystępując do opisu eksponatów, najpierw demonstruje na modelu pułapkę do łapania... mew. W latach okupacji, kiedy na Helu było krucho z mięsem, zastawiano pułapkę z nadzianą na hak rybką. Szybująca ku przynęcie lotem koszącym mewa nadziewała się na hak i zaciskała szyjkę w pętli. W ciągu paru godzin udawało się upolować 10 mew.
Pan Struck dozuje napięcie niczym Hitchcock.

Zaczynając opowieść o polowaniu na... foki, ostrzega, że musi sięgnąć po narzędzie najbardziej okrutne. I chwyta za harpun.
Otóż dawniej, gdy zatoka była skuta lodem, rybacy opasywali się sznurami i zaczajali się na foki, które nie przeczuwały zagrożenia. Gdy później łodzie żaglowe zostały w rybołówstwie zastąpione przez motorowe kutry, foki przestały się w naszych stronach pojawiać. Była to epoka, kiedy mieszkańcom Helu się nie przelewało. Rybę na potrzeby własne trzymano w ciężkich beczkach po piwie (sprowadzanym z Gdańska). Gatunki najsmaczniejsze w domach przechowywano w beczułce najmniejszej. Otwierano ją dopiero na Wigilię.

Niemal każdy z zachowanych przez pana Strucka eksponatów - kotwice, kompasy, bulaje, lampy, a także wielgachne młynki do mielenia kawy czy stuletnia maszynka do wytwarzania lodów - ma barwną własną historię. Lecz co to? Oprócz sali muzealnej "Pod strzechą" funkcjonuje miniaturowa stocznia, w której powstają łodzie nowe. Dzieła imponujące. Piękne rękodzieła najszczęśliwszego człowieka na świecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki