Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z debaty - krucyfiks i trumny

Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Henryk Tronowicz
Czy spór publiczny to na pewno drożdże rozwoju i demokracji? Tracę pewność. Doznaję zatarcia orientacji. Toczą się u nas ostatnio zajadłe spory o wszystko. A nawet o więcej niż wszystko. Pozostał krok do paranoi. Teraz może dojdzie - już doszła! - awantura o film Antoniego Krauzego "Czarny czwartek".

Pierwsze spory wybuchały wczoraj o północy, zaraz po zakończeniu przedpremierowego pokazu tego filmu w Gdyni. Podszedł do mnie oto jakiś szemrany żartowniś i tonem poufałym zagadnął mnie o to, czy "siły porządkowe" (tak je określił) w Grudniu 1970 roku były wobec uczestników protestu aż tak brutalne jak w filmie Krauzego? Wyczułem w pytaniu chytreńką sugestię, że reżyser w swojej rekonstrukcji przesadził.

Ależ nie, w niczym nie przesadził (jego dziełem zajmujemy się w dzisiejszym wydaniu "Dziennika" osobno). Chcę za to teraz nawiązać do debaty mężów uczonych, którą w mijającym tygodniu przez dwa dni w gdańskim Ratuszu Staromiejskim toczyło 20-osobowe grono historyków, pisarzy, socjologów, kulturoznawców. Konferencja trwała dwa dni i przyświecały jej dwa hasła.

Pierwsze: "Polska jako tekst". Drugie: "Polska jako spektakl". O debacie dowiedziałem się za pięć dwunasta, całej więc wysłuchać nie mogłem. I nie ja jeden. Odliczając 20 uczestników, którzy wygłaszali referaty, to pozostałych słuchaczy może było zaledwie drugie tyle. Referenci głównie rozmawiali nawzajem ze sobą. Inna rzecz, że wystarczyło posłuchać debaty przez dwie godzinki, by zauważyć, że spory miały tu więcej żaru niż na forum Gdańskiego Areopagu.

Przyznam, że zajrzałem na konferencję po to, aby wysłuchać wystąpienia Tadeusza Sobolewskiego, krytyka filmowego. Sobolewski swój referat zatytułował "Spadek po Szkole Polskiej a nowe kino" i skoncentrował uwagi na dwóch filmach. Zaczął od "Popiołu i diamentu", w którym odczytywał znaki i znaczenia dotychczas bodaj jeszcze przez nikogo nieodczytane. Interpretował na przykład sceny, w których Maciek Chełmicki rozmawia z dziewczyną w kościele pod wiszącą do góry nogami figurą Chrystusa. Maciek nie wie, że tuż za plecami stoją trumny z ciałami ludzi, których zastrzelił. Film drugi to "Wszyscy jesteśmy Chrystusami" Koterskiego.

Piękne to, gdy krytyk broni dzieła niedocenionego przez publiczność. Tak trzymać! Tylko że po artystycznie wyśmienitej satyrze w "Dniu świra" Koterski w "Chrystusach" mocuje się z metaforą literacką. Parabola Miauczyńskiego dźwigającego na ekranie krucyfiks to figura wydumana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki