Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z choroby. Dom zły

Henryk Tronowicz
Dziełem, które miesiąc temu - na festiwalu filmowym w Gdyni - wrzynało się boleśnie w grząskie mielizny polskiej rzeczywistości był "Dom zły" Wojciecha Smarzowskiego. "Domu" na ekranach kin jeszcze nie widać.

Ale nic to. Przecież to opowieść o chałupie, która stoi na polskiej ziemi. Stoi, jak od dawna stała. Sęk w tym tylko, że dzisiaj w tej chałupie znów zaczyna straszyć.

Główny lokator "Domu złego", tęgi przebiegły chłopina, który mimo że gorzałę ciągnie jak smok (bimber z grochu pędzi w stodole), spojrzenie zachowuje trzeźwe. Powiedzmy, trzeźwe do czasu. Akcja filmu rozgrywa się jesienią roku 1978. Nagle pod dachem chłopa dochodzi do krwawej awantury. Trup ściele się gęsto. Po czym - po upływie czterech lat - milicja w stanie wojennym wznawia śledztwo. Dochodzenie ma na celu wykrycie sprawcy serii morderstw. Trwają politycznie zmanipulowane i suto alkoholem zakrapiane przesłuchania. A kiedy któryś z bohaterów filmu zadręcza się pytaniem, gdzie u ciężkiego diabła tkwi prawda, inny szydzi z niego: - Coś ty? Jaka prawda? Prawdy nie ma! Nic takiego nie istnieje!
Żyjemy od 20 lat w państwie prawa. I oto nagle nad Wisłą z całą goryczą odżywa pytanie o prawdę. Dzieje się tak nie po raz pierwszy. Tym razem konsekwencje mogą jednak być fatalne. Liderzy głównych sił politycznych, wraz ze swoimi wiernymi pretorianami, od tygodnia skaczą sobie zapalczywie do oczu. Przepychanki w majestacie prawa przybierają na ostrości. Lecz właściwie co jest grane? Czy nie stajemy się ofiarami mydlenia spojówek? W rzeczywistości bowiem ścierane są nie tyle racje prawa, ile - jak na razie - skrajnie odmienne jego interpretacje. Na dodatek retoryka konfliktu obrasta terminologią, która, jak mniemam, w odczuciu społecznym jest znienawidzona. Czy dziarscy wojownicy potrafią myśleć o skutkach?

Oprócz jednak - starych jak świat - przyczyn obłędnego zawirowania na szczytach władzy, wyłania się kwestia bezwstydu w kołach polskiej elity. Do kompromitującego kryzysu politycznego doprowadziło majstrowanie przy stanowieniu narzędzi prawa. Lecz oto w jakiej materii? Czyżby komuś zaświtała wizja Polski jako drugiego Las Vegas? Taki to pożałowania godny cel miałby dzisiaj przyświecać kulturze polskiej? Z ruletki w kasynach gry i z blackjack'ów mają być finansowane teatry i filharmonie? Jeśli tak, to warto czym prędzej posprzątać sopocką aleję Wislelców. Na świecie rośnie niepokój z powodu hazardu kompulsywnego, tej straszliwej choroby duszy i umysłu. U nas hucpa kwitnie.

Ale czym tu martwić się? Od dziś o 50 proc. drożeją zakłady w totolotku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki