Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport z Biskupiej Górki . Życie jest romantyczne

Henryk Tronowicz
Dwie głupie setki lat miną jutro od dnia, kiedy w garnizonie gdańskim, owym Gibraltarze Bałtyku, bucik z ostrogami postawił porucznik Henri de Beyle, intendent cesarza Napoleona. Na kartach wieczności de Beyle zapisał się jako Stendhal.

O autorze "Czerwonego i czarnego", jak mniemam, wszystkiego można dowiedzieć się w szkole. Ale nawet w szkole dowiedzieć się nie można, a to zwykle budzi ciekawość - czy ten wielki pisarz był człowiekiem szczęśliwym. Wedle tego, co on sam za szczęście uważał, był szczęśliwy, choć "Pustelnię parmeńską" dedykował "niewielu szczęśliwym" (zostawmy jednak tutaj ten kręty wątek).

Bo to prawda, nie same przygody i romanse wypełniały biografię Stendhala, acz i jednych, i drugich sobie nie szczędził. Multum czasu nie tylko pięknym damom, ale i sztukom pięknym poświęcał. A z hipokryzji salonów szydził zaciekle, nie szczędząc szpil okrutnych, na przykład: "Kobiety uczciwe to takie same ladacznice jak ladacznice".

Nudząc się na żołnierskim szlaku i spacerując po gościńcu na Biskupiej Górce, 9 października 1811 roku notował w dzienniku: W czasie podróży spostrzegłem, że myślę z czułością o pięciu kobietach: Angela Pietragrua, Palfy, Melania, Livia Bialowiska i Angelina". Angelę potem łajdaczką nazwie, a o Angelinie powie, że była na jego na utrzymaniu, ale nigdy jej nie kochał.

Później, w swoim fundamentalnym dziele "O miłości", wyznał: W rzeczywistości posiadałem tylko sześć kobiet z tych - zaznaczył - które kochałem. A w wydanej po jego śmierci autobiografii "Życie Henryka Brulard", znajdziemy jeszcze inne wyznanie: Największa namiętność waży się między Melanią, Aleksandrą, Metyldą i Klementyną.

Może najbardziej intrygująca jest owa Metylda, czyli Matilde Dembowska, śliczna żona polskiego generała Jana Dembowskiego. Najdumniejsza kobieta w Mediolanie. Miała pozostałe przerastać "hiszpańską szlachetnością uczuć". Metylda była miłością Stendhala największą, lecz właśnie o jej względy zabiegał bez powodzenia. Poznał ją mając 35 lat. Kiedy stacjonował w Gdańsku, był o siedem lat młodszy i ślubował w dzienniku, że raczej palnąłby sobie w łeb, niżby miał powiedzieć kobiecie, która może go kocha, że ją kocha.

Piękność bowiem była dla Stendhala jedynie obietnicą szczęścia. Romantyzm romantyzmem, a życie życiem. Nie krył pisarz w notatkach: Co kilka dni, dla zaspokojenia potrzeb fizycznych, sypiam z Charlottą Knabelhuber, utrzymanką pana de Kutendville, bogatego Holendra.

Okej, azali może dość znęcania się tu nad tytanem pióra. Nie sądźmy, może nie będziemy sądzeni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki