Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raport po roku - Z Luckiem, choć bez Lucka

Henryk Tronowicz
Czy w roku wielkich rocznic godzi się wyłamywać z dostojnego szyku? Chciałbym słów kilka poświęcić osobie nieodżałowanego dr. Lucjana Bokińca. Bo właśnie rok mija od chwili, gdy go żegnaliśmy. Znałem blisko niejednego prezesa niejednego dyskusyjnego klubu filmowego. Lucjan był jeden. Jak wiadomo, zainicjowanie festiwalu filmów polskich może się w Polsce odbyć wyłącznie raz jeden.

I właśnie Lucjan tej sztuki dokonał. Fantastą był. Choć utopię omijał z daleka. Robił swoje. Cierpliwie beton drążył. Pragmatyzm wtenczas nie był faworytem propagandy. Lucjan do propagandy zachowywał trzeźwy dystans. Za to pragmatyzm miał we krwi. Doskonale wiedział, czym przyciągać młodzież do filmowego Żaka. Pilnował repertuarowej oferty i filmy dla klubu zdobywał każdą drogą. Legalną i nielegalną.

A toć były to lata dziwaczne i śmieszne. Nie wszystko, co nie było zabronione, było dozwolone! Mnie na przykład; niesytego szczura filmotecznego; pewien słynny generał przepędził z krzykiem z pokazu dla oficerów, gdym chciał po ciemku wśliznąć się na projekcję "Najdłuższego dnia" (film wkrótce wyświetliła telewizja).

Do bokińcowego Żaka gromady adeptów X Muzy ściągały nawet w czasie wakacji - na Wakacyjne Studium Wiedzy o Filmie. Czasy teraz mamy mniej dziwaczne, ale czy mniej śmieszne? Na dzisiejszych młodych żadne arcydzieła wrażenia nie robią. Jacques Tati i Visconti ponieśli ostatnio w Gdańsku sromotną klęskę.
Wątek osobisty. Lucka poznałem niedługo przed Październikiem '56. Przed którymś ze spektakli Bim Bomu. Kogoś szukałem i za kulisy zajrzałem. Bokiniec mocował się z jakimś ciężkim agregatem. Z ciekawości przystanąłem. Zagapiłem się, a Bokiniec do mnie: - Co się gapisz? Zrobiło mi się głupio, a Bokiniec poszedł za ciosem: - Mógłbyś mi pomóc!

Po spektaklu ucięliśmy sobie pogawędkę na temat Orsona Wellesa i jeszcze tego wieczoru - już jako Lucek - zwerbował mnie Bokiniec do DKF.

Tydzień później wygłaszałem w klubie prelekcję przed projekcją "Obywatela Kane", a kiedy wchodzący na widownię, lekko spóźniony Zbyszek Cybulski, przewracając hałaśliwie krzesło, wybił mnie z konceptu, wybawił mnie właśnie Lucjan, który moje zająknięcie obrócił w żart. Miał Lucjan własny styl żartowania. I kiedy w latach ostatnich publicznie opowiadał o prapoczątkach filmowego Żaka (słuchałem z 10 razy, gdy opowiadał o tym), słuchacze pokładali się od śmiechu. Dzisiaj Lucka nam brakuje, ale bądźmy duchem z Luckiem.

Wiadomość z ostatniej chwili. Na zbiorowe wywoływanie ducha Lucjana Bokińca Klub Żak jego sympatyków skrzykuje na przyszłą sobotę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki