Śmigłowiec i samolot Marynarki Wojennej, statek ratowniczy SAR i ratownicy - to siły, które uczestniczyły w poszukiwaniach dwójki surferów, którzy mieli zaginąć na Zatoce Puckiej.
20-letni Niemcy wypożyczyli sprzęt w jednej ze szkółek na Półwyspie Helskim i już więcej się tu nie pojawili. Policję zawiadomił zaniepokojony pracownik i na akwenie rozpoczęła się kilkunastogodzinna akcja.
Już wówczas ratownicy WOPR nie wykluczali, że dwójka Niemców żyje i jedynie uciekła z półwyspu z przywłaszczonym sprzętem. Jeszcze w niedzielę tę hipotezę potwierdzili policjanci.
Poszukiwania dwójki młodych ludzi były kosztowne - tylko Marynarka Wojenna szacuje koszt akcji na 130 tys. zł.
Maciej Zawadzki z Centrum Koordynacyjnego SAR przyznaje, że wyegzekwowanie pieniędzy będzie bardzo trudne.
- Powiadomiliśmy o wszystkim policję - mówi Zawadzki. - Bo to do funkcjonariuszy należeć będą dalsze działania. My nie mamy instrumentów, które pozwalają nam na ściąganie opłat.
Ratownicy i w MW podkreślają, że to nie pieniądze są najważniejsze.
- Gdyby w tym samym czasie nasz śmigłowiec musiał interweniować w innym miejscu, mogłoby dojść do tragedii - mówi kmdr ppor. Piotr Adamczak, oficer prasowy Marynarki Wojennej.
Co grozi Niemcom? Za kradzież, jeśli była celowa: do 5 lat więzienia. Za koszty akcji?
- To zależy od tego, czy byli świadomi, że postawią na nogi służby ratownicze - mówi asp. sztab. Łukasz Dettlaff.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?