Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Strach przed bakteriami wąglika. Kolejny list z białym proszkiem trafił do straży

Mateusz Węsierski, Piotr Furtak
R.Kwiatek/Archiwum DB
Kolejny list z białym proszkiem dotarł wczoraj do komendy Straży Gminnej w Człuchowie. Na szczęście strażnicy byli dobrze przygotowani do przyjęcia tego typu przesyłki. Strażnik, który ją otwierał robił to w lateksowych rękawiczkach, a oprócz niego w pokoju, w którym otwierana była korespondencja nie było nikogo więcej. Takie formy ostrożności nie są przypadkowe.

Dokładnie przed miesiącem strażnicy otrzymali podobny list. Wówczas biały proszek wysypał się z koperty, a kontakt z nim miało kilka osób. Ponieważ jedna z pracownic straży źle się poczuła, wszystkie osoby, które miały do czynienia z substancją przewieziono do szpitala. Sanepid badał proszek pod kątem obecności w nim wąglika. Na szczęście okazało się, że był to jedynie środek do udrażniania rur. Po tamtej historii wprowadzono jednak specjalne zasady postępowania dla osób otwierających korespondencję.

- Te środki ostrożności zdały egzamin - mówi Krzysztof Bulwan, komendant Straży Gminnej w Człuchowie. - Koperta z substancją, która dotarła do nas w środę została odpowiednio zabezpieczona i przesłana do badań przez Sanepid. My pracujemy normalnie.

W związku z podobnymi przypadkami urzędnicy postanowili się chronić. Przykładowo bytowskie starostwo wydało specjalne zarządzenie. To instrukcja postępowania z podejrzanymi paczkami. W myśl zarządzenia bytowskiego starosty urzędnicy nie mogą odebrać przesyłki, której się nie spodziewali lub jeśli będą mieli uzasadnione podejrzenia, że jej zawartość może stworzyć zagrożenie. Jeśli już któryś z urzędników odbierze paczkę przez pomyłkę, to powinien zachować szczególne środki ostrożności.

Po pierwsze "nieuważny" urzędnik powinien w takiej sytuacji umieścić paczkę w grubym plastikowym worku, a następnie szczelnie go zamknąć. Aby zminimalizować zagrożenie i prawdopodobieństwo ewentualnego skażenia substancją chemiczną, urzędnik powinien włożyć ten pierwszy plastikowy worek do drugiego, następnie szczelnie go zamknąć, zawiązując na supeł i zaklejając taśmą. Starosta zobowiązuje pracowników urzędu do powiadomienia o tak zabezpieczonej paczce Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego, straży pożarnej i policji. Starosta Jacek Żmuda-Trzebiatowski tłumaczy, że zarządzenie podyktowane jest zachowaniem szczególnych środków ostrożności.

- To standardowa procedura wynikająca z przepisów prawa - mówi starosta. - Urząd niczego się nie boi. Zwyczajnie chodzi o to, żeby każdy pracownik wiedział, co ma robić w momencie, kiedy wydarzy się coś nieoczekiwanego. Żadnej niebezpiecznej paczki w ostatnim czasie nie dostaliśmy, więc nie ma powodów do obaw - uspokaja.

Podobna procedura powinna być zachowana w momencie, kiedy podejrzana przesyłka zostanie już otwarta. Pod żadnym pozorem nie należy naruszać jej zawartości, dotykać, wąchać i przenosić. Powinno się wtedy natychmiast wyłączyć systemy klimatyzacji i wentylacji, zamknąć okna i po zapakowaniu substancji do szczelnych plastikowych worków dokładnie umyć ręce i wezwać służby ratownicze.

Podobne zarządzenia obowiązują też w innych urzędach na terenie powiatu bytowskiego. Nie ma go jednak w urzędzie gminy w Borzytuchomiu.

- Zamierzam jednak dokładnie przyjrzeć się tej kwestii i niewykluczone, że taka procedura także zostanie sprecyzowana - mówi wójt Witold Cyba.

W Wejherowie instrukcje dotyczące zasad postępowania przy podejrzanych przesyłkach obowiązują od dawna. Urzędnicy mieli już niestety sposobność sprawdzenia ich w praktyce, bo w marcu tego roku z jednej z kopert zaadresowanych do Straży Miejskiej wysypał się biały proszek. Natychmiast strażników ewakuowano, pomieszczenia zamknięto, przyjechały służby ratunkowe. Oczywiście wąglika nie stwierdzono, ale przy okazji okazało się, że wszyscy wiedzą, jak w takiej sytuacji postąpić.
Z kolei w urzędzie gminy w Żukowie nie ma specjalnych wskazań, co zrobić w razie podejrzanej przesyłki. - Ustaliliśmy z urzędnikami, że w takiej sytuacji nie otwierają przesyłki, wołają przełożonego, a burmistrz lub ja decydujemy o powiadomieniu odpowiednich służb - mówi wiceburmistrz Marek Trepczyk.

W Starostwie Powiatowym w Kartuzach pracownica przyjmująca pocztę kieruje się instrukcją kancelaryjną, a w Jastarni odpowiednie zarządzenie przygotowano już kilka lat temu. - Instrukcja jest na tyle jasna i aktualna, że nie ma co zmieniać - mówi Grażyna Kohnke z biura obsługi interesantów Urzędu Miasta w Jastarni.

W Helu też nikt nie wszczął alarmowych procedur. - Całej korespondencji nie da się przecież monitorować - mówi Marek Dykta, sekretarz miasta. - Jeśli pani w sekretariacie ma podejrzenie co do zawartości jakiejkolwiek przesyłki, alarmuje strażników i burmistrza. Ci wspólnie decydują, co dalej robić.

W Pucku żadnych nowych zarządzeń nie było. W starostwie też nikt nie wysyłał urzędnikom okólnika.
- Te zasady opracowano lata temu - przypomina Jan Muża, szef wydziału zarządzania kryzysowego. - Nic się od tej pory nie zmieniło.

Współpr.: Ł. Boyke, jk, JS, pen

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki