Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze: Nielegalne plaże na mierzei. Tysiące ton ziemi wrzucone do morza

Łukasz Kłos
Nielegalne usypywanie plaży mogło trwać nawet kilka lat
Nielegalne usypywanie plaży mogło trwać nawet kilka lat fot. Piotr Niemkiewicz
O zawrót głowy przyprawiać mogą kolejne informacje, do jakich docieramy, w sprawie hektarów nielegalnie stworzonych plaż na Mierzei Helskiej. Według wstępnych ustaleń prokuratury, nawet 4,5 roku mógł trwać proceder samowolnego powiększania plaż.

Co więcej to właściciele pobliskich ośrodków kempingowych mogą być odpowiedzialni za wrzucanie tysięcy ton ziemi do morza. Do takich wniosków doszła Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska.

Zobacz także: Prokuratura sprawdza kto nielegalnie powiększył plażę

Jak ustalili inspektorzy RDOŚ, w wysypywanej ziemi był nie tylko piasek, ale też głazy oraz glina - naturalnie niewystępujące w tym miejscu. "Odzyskany" w nielegalny sposób teren miał być wykorzystywany do działalności gospodarczej przedsiębiorców.
Szkopuł w tym, że według ustaleń inspektorów swoją działalnością nie tylko zniszczyli nieodwracalnie część wybrzeża, ale też przez lata łamali obowiązujące przepisy. Chodzi o to, że choć miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego był zgodny z przepisami środowiskowymi, to w rzeczywistości odpowiednie służby samorządowe nie egzekwowały jego zapisów.

- W planie zapisano m.in. minimalną odległość kempingów od brzegu, która w praktyce nie była respektowana. Przewidziano także, że połowa linii brzegowej powinna być zachowana w formie naturalnej, ale i ten przepis okazywał się martwy - mówi Hanna Dzikowska, szef Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Przyznała, że o postępowaniu prokuratorskim dowiedziała się z publikacji w "DB". - Nie kryję satysfakcji z tego, że i prokuratura, prowadząc śledztwo, podziela nasz pogląd, iż dopuszczono się bezprawnych działań.

Sytuacją na Mierzei Helskiej interesowaliśmy się od początku funkcjonowania naszej instytucji (tj. od 2008 r. - dop. red.).
Tymczasem Grażyna Cern, burmistrz Władysławowa w bieżącej kadencji, w rozmowie z nami zapowiedziała renegocjację umów dzierżawy zawartych między gminą a ośrodkami kempingowymi za rządów jej poprzednika Adama Drzeżdżona. - Pomijając kwestie środowiskowe, te umowy są po prostu niekorzystne dla naszego budżetu - twierdzi burmistrz Cern. - Według obecnych zapisów wysokość czynszu dzierżawnego jest tak określona, że gmina z roku na rok będzie dostawać właściwie coraz mniej pieniędzy, a same umowy podpisane zostały na 20-30 lat. To jest jakiś obłęd.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki