Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze. NFZ ściga osoby, które leczyły się bez uprawnień

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
123rf.com
Pomorski NFZ podejrzewa 30 tysięcy pacjentów, że leczyli się, nie mając ważnego ubezpieczenia. Łączna wartość świadczeń, za jakie pomorski NFZ dochodzi zwrotu pieniędzy, to około 17 mln zł.

Pomorski oddział NFZ windykuje pieniądze od osób, które skorzystały z bezpłatnej opieki medycznej, a nie miały do tego prawa. Ile z nich będzie musiało zwrócić pieniądze za leczenie i jaką kwotę uda się ostatecznie funduszowi odzyskać - trudno na razie przewidzieć.

W praktyce bowiem najczęściej na różnych etapach wyjaśniania statusu pacjenta NFZ sprawy umarza. Zdaniem ekspertów gra niewarta jest świeczki - czynności administracyjne związane z wyjaśnianiem, czy pacjent miał, czy nie miał uprawnień do bezpłatnego leczenia, kosztują więcej niż kwota, którą udaje się funduszowi odzyskać.

W kampanii wyborczej PiS zapowiadało zresztą, że skończy z tą fikcją, bo tak naprawdę każdy obywatel naszego kraju ma prawo do zdrowotnego ubezpieczenia. I najpewniej wprowadzi ten przepis w życie.


Likwidacja NFZ to będzie tylko zmiana szyldu

- Od początku funkcjonowania systemu eWUŚ (czyli od 1 stycznia 2013 r. ) pomorski NFZ zidentyfikował ponad 30 tysięcy osób, w stosunku do których zaistniało podejrzenie braku uprawnień do korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej i którym system nie potwierdził prawa do świadczeń - tłumaczy Mariusz Szymański z pomorskiego NFZ. - Chcemy od nich odzyskać około 17 mln zł. Nie jest to jednak kwota ostateczna, która musi zostać zwrócona przez te osoby, a jedynie kwota do wyjaśnień. Wyjaśnienia mają pomóc ustalić stan faktyczny odnośnie kosztów świadczeń opieki zdrowotnej udzielonych tym osobom, a sfinansowanych przez NFZ, który nie będzie budził żadnych wątpliwości.

Od strony formalnej ta procedura wygląda następująco: najpierw pomorski NFZ prowadzi korespondencję z osobą, która w nieuprawniony sposób korzystała ze świadczeń finansowanych przez NFZ, starając się wyjaśnić, czy próbowała „naciągnąć” NFZ, czy też nie zdawała sobie sprawy, że zaniedbała jakichś formalności.

- Zdarza się i to dość często, że np. student podejmuje pracę w wakacje, w październiku wraca na uczelnię, a jego rodzice zapominają powtórnie zgłosić go u swojego pracodawcy do ubezpieczenia - wyjaśnia Szymański. Lub ktoś niezamożny nie wie, że musi mieć decyzję wójta lub burmistrza, by leczyć się na koszt gminy. Podobnie osoba bezrobotna może nie zdawać sobie sprawy, że bez spełnienia takich formalności, jak rejestracja w urzędzie pracy, nie uzyska statusu osoby ubezpieczonej.
W takich przypadkach - oczywiście rozpatrywanych indywidualnie - na ogół NFZ sprawę umarza i pacjent nic nie musi zwracać.
- Jeśli to postępowanie nie przynosi skutku, w funduszu wystawiana jest decyzja administracyjna obciążająca nieuprawnionego pacjenta, a w ślad za tym tytuł wykonawczy, kierowany do urzędu skarbowego właściwego dla miejsca zamieszkania takiej osoby. I to właśnie urzędy skarbowe zajmują się poprzez komorników skarbowych egzekucją wspomnianych należności - wyjaśnia dalej rzecznik.

W 2014 roku ostateczne decyzje - obciążające pacjentów z Pomorza, którzy leczyli się bezpłatnie, nie mając do tego prawa - opiewały na kwotę 177,6 tys. zł. W tym roku - według stanu na 29 października - wystawiono i zapisano w księgach rachunkowych oddziału 218 ostatecznych decyzji administracyjnych na łączną kwotę 372,7 tys. zł.

Spośród wystawionych decyzji niemal 75 proc. dotyczy kwot w przedziale od 100 zł do 1 tysiąca zł, z czego w przeważającej części były to decyzje dotyczące sum nieprzekraczających 500 zł.
NFZ ściga tylko tych, którzy skorzystali z usługi medycznej wartej powyżej 100 zł. Fundusz uznał, że dochodzenie niższych kwot będzie oznaczać wyższe koszty administracyjne niż wartość tych świadczeń.

Podobna akcja prowadzona jest w całej Polsce. Na celowniku urzędników NFZ jest w sumie ok. 110 tys. pacjentów, którzy skorzystali z bezpłatnej opieki medycznej, a nie mieli do tego prawa. Łączna wartość świadczeń medycznych, za jakie fundusz dochodzi zwrotu pieniędzy, to ok. 73 mln zł. Rekordowe kwoty windykuje małopolski oddział NFZ - przeszło 21 mln zł. Na Dolnym Śląsku to prawie 16 mln zł, a na Mazowszu - ponad 12 mln zł. Najmniej winni są pacjenci z Podlasia - ok. 260 tys. zł.
NFZ nie ukrywa - udało się ich zidentyfikować dzięki systemowi eWUŚ, czyli Elektronicznej Weryfikacji Uprawnień Świadczeniobiorców. To dzięki niemu nie musimy już nosić przy sobie dowodów ubezpieczenia, np. zaświadczenia z zakładu pracy, które ma być dowodem, że odprowadza za nas składki do ZUS.

- Wszystkie pieniądze, jakie odzyska NFZ, trafiają do jego funduszu zapasowego; z tej części budżetu płaci on np. szpitalom za świadczenia wykonane ponad limit - mówi Małgorzata Gałązka-Sobotka, członek Rady NFZ.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki