Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze. Gdy fotoradar nie zarejestruje błysku "koguta", jest kłopot

Anna Mizera-Nowicka
fot. Tomasz Bołt
Pomorskie karetki, wozy strażackie i policyjne. Wszystkie regularnie przekraczają dozwoloną prędkość, ponieważ, gdy stawką jest ludzkie życie, liczy się każda sekunda. Za pośpiech służby ratunkowe muszą jednak później zapłacić, wysyłając wyjaśnienia do zdjęć, które zrobiły im fotoradary.

- Na początku nagminnie dostawaliśmy wezwania od Straży Gminnej, by wyjaśnić, czy przekraczając prędkość, jechaliśmy na sygnale, do pacjenta, u którego wystąpiło zagrożenie życia - mówi Dariusz Naczk, specjalista ds. logistyki i transportu na Pomorzu z Centrum Medycznego Falck. - Był to problem tak dużej skali, że wystosowałem pismo do komendantów. Podałem numery rejestracyjne pojazdów, które jeżdżą na sygnale. Teraz pisma przychodzą jedynie z Głównego Inspektoratu Transportu Samochodowego.

Z podobnym kłopotem spotkali się też pracownicy sopockiego pogotowia ratunkowego. - Fotoradar jest ustawiony na al. Niepodległości w miejscu, w którym karetka często przejeżdża. W związku z tym dzwoniłem do GITD i proponowałem, by zrobić rejestr pojazdów uprzywilejowanych, dzięki czemu sprawy karetek "złapanych" przez fotoradar, z automatu byłyby anulowane - mówi Jan Jercha, kierownik transportu w Miejskiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Sopocie. - Niestety dowiedziałem się, że nie jest to możliwe, bo trzeba ustalić czy pojazd rzeczywiście jechał na sygnale.

O kłopocie z fotoradarami mówią też pracownicy bytowskiego szpitala. - Wśród gmin, które najczęściej nas "fotografują" jest Biały Bór i Człuchów - zdradza Ewa Wichłacz, rzecznik placówki.

Ale problem zdjęć wykonanych przez fotoradary dotyczy czasem także samych policjantów. Zdarza się, że i oni muszą się tłumaczyć, jeśli przekroczą prędkość i zostanie to uwiecznione przez urządzenia rejestrujące. - Mieliśmy sytuację, gdy otrzymaliśmy zdjęcia 18 pojazdów jadących w kolumnie. Było to podczas Mistrzostw Europy Euro 2012 - opowiada Janusz Staniszewski, naczelnik wydziału ruchu drogowego w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. - Musieliśmy oczywiście wyjaśnić tę sytuację. Nie był to jednak wielki problem.

Jak przyznaje rzecznik prasowy gdańskiej straży pożarnej, Tomasz Czyż, strażacy także co jakiś czas piszą wyjaśnienia, dotyczące przekroczenia prędkości. - Nie jest ich wiele. Gdy je przygotujemy, sprawy są anulowane.

Służby ratownicze zgodnie przyznają, że przygotowanie dokumentów, które wyjaśnią, dlaczego przekroczono prędkość, nie jest trudne, ale czasochłonne. Trzeba bowiem odszukać w bazie odpowiednie zgłoszenie, sprawdzić czy pojazd rzeczywiście musiał jechać na sygnale i przygotować odpowiednie pismo. - Na wszystko mamy siedem dni. Ponieważ nasza główna siedziba jest w Warszawie, to tam przychodzą pisma. Potem dopiero są przesyłane na Pomorze, dlatego zostaje mi kilka dni na odpisanie. A czasem przychodzi po kilka wezwań z kilku miesięcy - skarży się Dariusz Naczk.

Pracownicy GITD tłumaczą jednak, że do sytuacji, gdy na raz przychodzą wezwania z kilku miesięcy nie powinno już dochodzić. - Wcześniej musieliśmy wprowadzić i dostosować procedury działania i pisma mogły przychodzić z opóźnieniem. Dziś wysyłamy je na bieżąco - zapewnia Łukasz Majchrzak z Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym GITD.

***

GITD: Nie każdą karetkę trzeba tłumaczyć

Pracownicy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego tłumaczą, że nie w każdej sprawie, gdy pojazd uprzywilejowany przekracza prędkość i rejestruje to fotoradar, wysyłają pismo z prośbą o wyjaśnienie sytuacji.

- Jeżeli na zdjęciu wykonanym przez urządzenie rejestrujące nie widać, że pojazd ma włączone sygnały błyskowe, wtedy do właściciela pojazdu GITD wysyła się wezwanie z prośbą o oświadczenie, czy dany pojazd wykonywał przejazd zgodnie z przepisami prawa o ruchu drogowym - mówi Łukasz Majchrzak z GITD.

Pracownicy inspektoratu w oficjalnym oświadczeniu informują również, że jeśli nie mają pewności, że pojazd jechał na sygnale, występują do służb ratunkowych z prośbą o wskazanie takich danych jak imię i nazwisko kierującego pojazdem w chwili zarejestrowania obrazu przez fotoradar oraz numer zlecenia wyjazdu, odnotowany w rejestrze prowadzonym w danej placówce. Jak zaznaczają, nie zwracają się natomiast o żadne dokumenty dotyczące pacjentów, do których jedzie karetka. - W przypadku, gdy z obrazu zarejestrowanego przez fotoradar wynika, że pojazd poruszał się z włączonymi sygnałami błyskowymi, następuje zamknięcie sprawy bez dokonywania dodatkowych ustaleń - mówi Łukasz Majchrzak.

GITD tłumaczy też, że nie można automatycznie anulować spraw, jeśli nie ma pewności, czy pojazd uprzywilejowany jechał na sygnale, ponieważ ratownicy bez uzasadnionych przyczyn, nie mogą przekraczać prędkości.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki