- Powiatowe urzędy pracy w województwie pomorskim powinny mieć wydatkowane i zaangażowane środki na poziomie ok. 83 proc. (suma tych dwóch kategorii) przyznanego przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej limitu środków na rok 2013 dla województwa pomorskiego - mówi Tomasz Robaczewski z Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Gdańsku.
Nie oznacza to jednak, że pozostałe 17 proc. "wolnych" środków jest przez urzędy niewykorzystane. - Większość z nich pewnie już jest przeznaczona, np. na szkolenia, aktywizację, osób poszukujących pracy. Urzędy teraz po prostu będą odmawiały podejmowania kolejnych szkoleń - stwierdza Robaczewski.
Z danych udostępnionych przez pomorski WUP wynika, że w najgorszej sytuacji pod tym względem znajdują się pośredniaki w powiatach kościerskim, sztumskim i malborskim.
- Trwa analiza potrzeb finansowych powiatowych urzędów w zakresie aktywizacji osób bezrobotnych. Po niej, podobnie jak to było w latach poprzednich, marszałek pomorski wystąpi do ministra pracy z wnioskiem o uruchomienie dla naszych powiatów dodatkowych środków z funduszu pracy, z tzw. rezerwy ministra pracy - mówi Robaczewski.
Pracownicy pośredniaków alarmują, że sytuacja ze środkami na aktywizację bezrobotnych jest patowa. Placówki nie mają pieniędzy, a nawet gdyby teraz je dostały, to... miałyby problem z ich spożytkowaniem. Środki te są bowiem rozliczane cyklu rocznym, a do zakończenia roku budżetowego zostało już niewiele czasu.
- Oczywiście, że środków m.in. na szkolenia, aktywizację bezrobotnych jest za mało. Nawet gdyby teraz rząd uruchomił jakieś większe pieniądze na walkę z bezrobociem, to urzędy pracy nie zdążą ich wydać do końca roku - tłumaczy Jerzy Bartnicki, dyrektor PUP w Kwidzynie. - U nas już zabrakło funduszy na szkolenia - kwituje.
Dyrektorzy urzędów pracy twierdzą, że finansowe problemy pośredniaków to wina "skomplikowanej papierologii".
- Od początku roku krzyczymy, żeby pieniądze na walkę z bezrobociem uruchamiać szybciej, bo fundusz pracy środki posiada. Jednak zamiast udostępnienia ich urzędom i w ten sposób zamieniania na podatki, te służą poprawianiu wizerunku finansów publicznych - uważa Bartnicki. I dodaje: - Jak wszędzie, obowiązują pewne procedury - zanim ktoś na górze podpisze papier, zanim ten papier do nas dotrze, to mijają średnio dwa, trzy tygodnie, my musimy wypełnić kilka dokumentów i wreszcie zastaje nas koniec roku. Często bywa, że odsyłamy osoby poszukujące pracy z kwitkiem. Gdybyśmy dostawali wcześniej pieniądze na szkolenia dla bezrobotnych, aktywizacja mogłaby być bardziej dopasowana do potrzeb rynku pracy - tłumaczy Bartnicki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?