18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci latami walczą o uniewinnienie. Tajne reguły gry operacyjnej nie dają możliwości obrony

Łukasz Kłos
Policjanci są osamotnieni wobec pomówień gangsterów
Policjanci są osamotnieni wobec pomówień gangsterów K. Misztal/ Archwium PP
Dochodzenie prawdy utrudnia nie tylko tajemnica działań operacyjnych, ale też brak kompetencji prokuratur i sądów zajmujących się pomówieniami o przejście na drugą stronę - pisze Łukasz Kłos

Krystian (imię policjanta zmienione), funkcjonariusz pionu kryminalnego w jednym z komisariatów policji w Gdańsku:
"Liczyłem się z tym, że prędzej czy później może być tak, że trafię do aresztu. Takie ryzyko zawodowe. Każdy kryminalny stąpa przecież po cienkiej linie. Myślałem nawet, że te trzy miesiące w areszcie [standardowy okres aresztowania - dop. red.], to będzie chwila oddechu. Pozwoli trochę oderwać się od zajebu w służbie. Przemyśleć kilka spraw".

Tajne reguły gry

Ktoś niezorientowany działania operacyjne może wziąć za konfidencję policjantów. Kryminalni zastrzegają: - Nie jesteśmy "ochronką" dla przestępców. Prowadzimy z nimi grę, ale obowiązują w niej żelazne zasady.

Przede wszystkim "ucho", czyli policyjny informator, ma więcej dać niż samemu otrzymać korzyści. Za informacje się płaci, ale państwo polskie nie jest hojne. To, co informatorzy otrzymują za swoją szczerość, to "kieszonkowe" - najczęściej nie chodzi jednak o pieniądze. Prawdziwa korzyść dla "uchola" często ma inny charakter. Zemsta, chęć wyeliminowania rywala z obiegu, czasem zazdrość - motywacje są rozmaite.

Właściwie informator może liczyć na niewiele więcej. Kryminalni nie pomagają ani też nie chronią przed odpowiedzialnością karną za przestępstwa, których się dopuścili (co najwyżej przymykają oczy na drobniejsze występki).

Szczegółowe reguły tej swoistej gry są zapisane w tajnych instrukcjach Komendy Głównej Policji i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Tajne są też teczki z materiałami, w których funkcjonariusze prowadzą dzienniki swoich działań. Do dokumentów zamkniętych w pancernych szafach nie mają dostępu nawet przełożeni policjantów. Materiały te ujawniane są tylko w nadzwyczajnych sytuacjach, a decyzja w tej kwestii najczęściej zależy od "Warszawy".

Kilkuletni koszmar

Krystian: "Liczyłem na rozsądek prokuratury i sądu. Że nim miną te trzy miesiące, materiały operacyjne zostaną odtajnione, przyjdzie prokurator i powie, że wszystko wyjaśnione, że jestem czysty i mogę wyjść, wrócić do służby".

Prokurator nie przyszedł. Zamiast tego po pierwszych trzech miesiącach wysłał list do aresztu. Krystian wyczytał w celi, że o szybkim finale śledztwa może zapomnieć. W sumie w zamknięciu przesiedział półtora roku. Na rozstrzygnięcie sądowe przyszło mu zaczekać jeszcze dłużej.

Przedstawione mu zarzuty dotyczyły kradzieży z włamaniem oraz paserki aut. Krystian miał ukraść jeden samochód, a pomóc w ukryciu innego. Dwie odrębne sprawy połączono w jednym, niejawnym postępowaniu.

Tyle że o kradzież pomówił go mężczyzna, którego Krystian pomógł doprowadzić przed organy ścigania za popełnione przestępstwa. Zaś paserka była elementem gry operacyjnej. Co więcej, skutecznej - auto zostało odzyskane (i to dzięki informacjom zdobytym przez Krystiana)... bagatela, na rok przed przedstawieniem zarzutów!

Gdański policjant chciał z początku współpracować z prokuraturą: - Proponowałem, by przesłuchano mnie po raz pierwszy jako świadka. Na tyle, na ile mogłem, wyjaśniłbym wtedy sytuację, biorąc na siebie odpowiedzialność za prawdziwość zeznań. Po odtajnieniu materiałów operacyjnych można byłoby je zweryfikować. Prokurator się nie zgodził. Od razu przedstawił zarzuty. Zaczął się dziewięcioletni koszmar Krystiana.

Takich historii jest więcej

- Pięć miesięcy przesiedziałem w areszcie, to był szok. Krzyczałem, że jestem niewinny! Ale prokurator mnie nie słuchał - opowiadał "Polityce" inny oficer policji, inspektor Władysław Szczeklik.

Szczeklik został w 2001 r. oskarżony o to, że cztery lata wcześniej w zamian za "telewizor, kamerę, walkmana i biżuterię o wartości nie mniejszej niż 9 tys. zł" miał uprzedzić przestępców o działaniach policji. W 1997 r., kiedy to rzekomo "sprzedawał" informacje, był naczelnikiem wydziału przestępstw gospodarczych Komendy Rejonowej Policji w Lublinie. W chwili gdy usłyszał zarzuty, pełnił już funkcję komendanta policji w Lublinie i był typowany na stanowisko szefa Komendy Wojewódzkiej. Z bezpodstawnych zarzutów został uwolniony dopiero po siedmiu latach.

- Chcę teraz wiedzieć, dlaczego ukradziono mi siedem lat życia, przerwano karierę, podeptano godność - komentował wyrok insp. Szczeklik.

W artykule opublikowanym pod znamiennym tytułem - "Polowanie na policjanta" - jego dramat określono jako "jeden z największych skandali policyjno-prokuratorskich ostatnich lat". Autor tekstu, Piotr Pytlakowski, nie mógł wiedzieć, że zaledwie dwa lata później opisze historię trzech kolejnych funkcjonariuszy, którym fałszywe oskarżenia złamały kariery i doprowadziły do życiowych tragedii. W ich przypadku walka o prawdę i uniewinnienie ciągnęła się latami.

Podobnie było w sprawie komendantów z Chojnowa i Radomska - także oskarżonych o kolaborację ze środowiskiem przestępczym, ostatecznie uniewinnionych przez sądy. Do nich doliczyć należy rzeszę szeregowych funkcjonariuszy komisariatów, komend czy CBŚ. Policyjne forum internetowe pełne jest bliźniaczych historii - o policjantach chwalonych, nagradzanych i odznaczanych, którym oszczerstwa zniszczyły życie. I o latach oczekiwania na uniewinniający wyrok.
Dla każdego z nich to nie tylko walka o honor, ale też o środki na życie. Policjant, któremu przedstawiono prokuratorskie zarzuty, jest zawieszany w obowiązkach i otrzymuje tylko połowę pensji. Co więcej, po roku można go zwolnić.

Sądy rejonowe decydują o aresztowaniu

Droga do oczyszczenia funkcjonariusza z pomówień jest tym trudniejsza, że prawdę chronią najczęściej rozmaite klauzule tajności. Ich uchylenie jest ryzykowne nie tylko dla informatorów, ale też dla całych, prowadzonych latami spraw operacyjnych.
Co więcej, sprawę komplikuje dodatkowo fakt, że oskarżenia kierowane względem policjantów częstokroć rozpatrywane są przed sądami rejonowymi. Sądy najniższego szczebla każdorazowo także rozpatrują wnioski prokuratur o aresztowanie podejrzanych. I bez znaczenia jest, czy dotyczą one pospolitych rabusiów, czy policjantów podejrzewanych o współpracę z gangsterami.

Teoretycznie, analizując wniosek o areszt, sędzia zapoznaje się z całokształtem zebranego materiału, także akt tajnych. W praktyce, gdy rozstrzygnięcie musi zapaść w ciągu 24 godzin warunek ten jest właściwie nie do spełnienia.

Krystian czekał dwa lata na odtajnienie materiałów operacyjnych, które pozwoliły mu wykazać bezpodstawność oskarżeń prokuratury.

Napisz do autora: [email protected] Napisz na Facebooku!

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki