Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po finale RC Lechia Gdańsk - Arka Gdynia. Polskie rugby chce wyjść z niszy

Adam Mauks
Tomasz Bołt
Rugbiści Lechii do rana świętowali tytuł mistrza Polski. Zdobyli go po raz drugi z kolei, ale dwunasty w 57-letniej historii klubu, więc argument, by nie skończyć na radości w Gdyni, był niepodważalny. Mniej powodów do radości mieli rugbiści Arki, którzy bardzo chcieli odzyskać tytuł. Tym bardziej, że mieli kapitalne wsparcie kibiców, z resztą podobnie jak Lechia.

Kibice, którzy na meczu rugby byli po raz pierwszy lub pierwszy raz widzieli na żywo derby Trójmiasta byli zszokowani, że sympatycy Arki oraz Lechii i mogą siedzieć koło siebie, bez kordonu policyjnego, wyzwisk czy bijatyk. To jest możliwe tylko w rugby. Finałowy mecz w Gdyni potwierdził fantastyczne zachowanie się kibiców na meczach rugby. Co więcej ten mecz pokazał, jakie jest zapotrzebowanie na tę dyscyplinę sportu w Polsce. Podstawowym warunkiem jest jednak produkt, z którego stworzeniem a zwłaszcza jego "opakowaniem" mają problemy działacze Polskiego Związku Rugby oraz ci klubowi.

Rugby Club Arka w niedzielę pokazała, że można zrobić w Polsce rugby, na które przyjdzie tyle ludzi, że nie starczy dla nich miejsc na stadionie! Do takiego przypadku doszło w Polsce po raz pierwszy biorąc pod uwagę mecz ligowy. Argumenty, że można ten mecz było zorganizować na piłkarskim obiekcie przy ul. Olimpijskiej działacze odpierali tym, że na piłkarskim boisku nie ma możliwości zrobienia specjalnych tulei do słupów tworzących bramki rugby. Bardziej przekonujące jest jednak to, że "Buldogi" chciały grać na boisku na którym codziennie trenują. To miał być ich atut, ale jak się później okazało nie był.

Każdy medal ma jednak dwie strony i w tym wypadku też tak można powiedzieć. Kibice i potencjalni sponsorzy, którzy widzieli ten mecz w telewizji mogli przekonać się, że rugby w Polsce bardzo chce wyjść z niszy na którą absolutnie nie zasługuje. Tłum ludzi na trybunach, mnósto kibiców z przyklejonymi do siatki okalającej boisko twarzami nie pozostawiał złudzeń co do jakości i wagi widowiska. Ludzie chcą chodzić na mecze rugby i przyjdą na nie pod warunkiem, że będą tam mile widziani. To znaczy - wyrównane spotkanie będzie o stawkę, będzie w nim grać choćby kilku zagranicznych rugbistów, z krajów, gdzie ta dyscyplina jest na wyższym poziomie niż w Polsce a dla klubu mogą stanowić marketingową i sportową "lokomotywę", kibice będą mogli przyjść dużo wcześniej na stadion wypić piwo, kupić sobie pamiątkę, porozmawiać z zawodnikami i zrobić sobie z nimi zdjęcie po zawodach a dzieci nie będą musiały się nudzić, bo dla nich też coś będzie.

Tak było w Gdyni i nie musi tak być tylko przy okazji finału, jednego meczu w sezonie.

Do realizacji tych rzeczy nie potrzeba wielkich pieniędzy, których w krajowym rugby jeszcze nie ma, tylko woli przeprowadzenia zmian, które są niezbędne. Chyba, że się tego nie widzi lub nie chce widzieć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki