Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr "Gepard" Stępniak: Kradłem, rabowałem, w więzieniu stałem się innym człowiekiem

Ksenia Pisera
Piotr Stępniak: Podrzynałem sobie gardło, ale nie potrafiłem umrzeć
Piotr Stępniak: Podrzynałem sobie gardło, ale nie potrafiłem umrzeć Andrzej Kurzajewski
Kradłem, rabowałem, ściągałem haracze. Handlowałem narkotykami, bronią i kobietami. Moje ręce wiele razy ociekały krwią. Nie było dla mnie nadziei. Podrzynałem sobie gardło, ale nie potrafiłem umrzeć. Dwadzieścia cztery lata przesiedziałem w więzieniu i byłem pewien, że w jednym z nich w końcu umrę. Uniknąłem tego cudem.

Więzienny dobrobyt niszczy człowieka

Wyznań Piotra Stępniaka, byłego gangstera, słuchali studenci
Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie. Na podobne spotkania jest zapraszany często. Mówi wtedy o domu rodzinnym, więzieniu i zbrodniach, które popełnił. Tym razem, na sopockiej auli SWPS, najwięcej mówił o resocjalizacji, a dokładnie o tym, że ona nie istnieje.

- W celi miałem DVD i playstation - mówi Piotr. - Pornosy mogłem oglądać do woli. Mogłem grać w morderstwa, oglądać straszne filmy. Krew się lała na ekranie. Pomyśl sobie, jak ja siedzę w takiej celi, takie rzeczy robię, to teraz jak ja wyjdę z więzienia, to kim ja będę? Na pewno nie naprawionym człowiekiem. Do więzienia wracają prawie wszyscy. Dobrobyt, ten, który jest w więzieniu, człowieka niszczy. Ludzie, oglądając w więzieniu filmy gangsterskie, już planują, co będą robić, jak wyjdą. Robiłem tak samo. Miałem przed sobą pięć lat więzienia, a ja już planowałem. Co więcej, niektórymi działaniami sterowałem z więzienia. Stąd miałem np. pieniądze na adwokata.

Według kodeksu, kara pozbawienia wolności ma zapobiec powrotowi do przestępstwa przez wzbudzenie w skazanym woli współdziałania w kształtowaniu jego społecznie pożądanych postaw, poczucia odpowiedzialności oraz potrzeby przestrzegania porządku prawnego. Jak twierdzą psychologowie, żeby literę prawa móc w praktyce odczytać tak, jak zapisana jest w teorii, zakład karny musi spełniać odpowiednie warunki.

- Więzienie, aby spełnić ten cel, powinno być widziane w czterech wymiarach: normalności, zintegrowania, uczestnictwa i czasowości - przekonuje Ewa Gójska, psycholog z Gdyni. - Najważniejsza jest jednak normalność, czyli zbliżenie warunków życia w więzieniu do warunków życia na wolności. Nie można im tego odbierać. W procesie resocjalizacji niezbędna jest również terapia.

Więzień w muzeum

W więzieniach okręgu gdańskie-go, czyli w Malborku, Sztumie, Kwidzynie, Starogardzie Gd. i Gdańsku oraz w Braniewie i Wejherowie, więźniowie telewizji nie oglądają. W celach nie ma DVD i bardzo rzadko jest PlayStation.

- Jestem bardzo zdziwiony tym, co opowiada pan Stępniak - mówi major Robert Witkowski, rzecznik prasowy Okręgowego Inspektoratu Służby Więziennej w Gdańsku. - O tym, że ktoś ma w celi PlayStation decyduje dyrektor zakładu karnego lub aresztu śledczego i jest to rzadkość. Realizujemy różne sposoby resocjalizacji. Wśród nich są praca, wolontariat, nauka lub np. wyjścia z osadzonymi, którzy rzeczywiście zaczęli dokonywać zmian w swoim życiu, do teatru. Od pracowników placówek kulturalnych, z którymi współpracujemy od wielu lat, słyszę, że to najlepsi goście ze wszystkich. Bo wiedzą, że muszą się dobrze zachowywać, bo takie wyjście to nagroda. Poza tym organizujemy na przykład kursy zawodowe, stawiamy też na podtrzymanie bliskich kontaktów osadzonych z rodziną. W naszych zakładach karnych prowadzimy terapię dla skazanych uzależnionych i dla sprawców przemocy domowej. Zawsze będę polemizował z twierdzeniem, że resocjalizacja nie istnieje. Ważne jest jednak to, czy konkretna osoba chce skorzystać z możliwości, jakie daje zakład karny.

Opieka psychologa jest konieczna

Jak podają przedstawiciele Służby Więziennej, w ich szeregach pracuje około 500 psychologów. Pod koniec października za to osadzonych w całym kraju było około 84,5 tysiąca. - Jak psycholog w więzieniu będzie miał dwie osoby, trzy, to może z nimi pracować - kontynuuje Stępniak. - Ale jak jest sto, sto pięćdziesiąt, to zapomnij. Nie ma takiej psychologii, która by temu podołała. Człowiek albo się naprawi sam, albo ulegnie więziennej atmosferze, a ta jest straszna.

Ponadto według statystyk, około 40-45 proc. osadzonych wraca do więzienia za kolejne przestępstwa. Proces resocjalizacji zaczyna się od nowa. - Mimo głosów, że resocjalizacja nie istnieje, to w wielu podejmowanych działaniach na terenach zakładów karnych, w stosunku do skazanych, doszukać się można w większym czy mniejszym stopniu dobrych posunięć, wychodzących naprzeciw - twierdzi Edyta Pindel z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Wszystko to jednak zależne jest od możliwości, jakimi dysponuje określone więzienie.

Bogu udało się to, czego nie mogli psycholodzy

Byłego gangstera Piotra "Geparda" Stępniaka wysłuchała Ksenia Pisera

Co się stało, że nie wróciłeś do kariery przestępcy?

Coś bardzo ważnego w moim życiu. Wcześniej nienawidziłem Boga i Jezusa. Gdyby w mojej celi ktoś czytał Biblię, od razu by z niej wymiatał . Mój powrót do społeczeństwa zaczął się od tego, że któregoś dnia wyszedłem na spacer. Chciałem ze sobą skończyć. Pewien facet powiedział do mnie trzy słowa - "Jezus Cię kocha". Dwa razy.

Jak zareagowałeś?

Stłukłem go tak, że trafił do szpitala. Nie złorzeczył na mnie, nie przeklinał mnie i nie szukał odwetu. Modlił się, a ja nie mogłem tego pojąć.

Co się stało potem?
Po ostatniej próbie samobójczej leżałem na łóżku. Próbowałem poderżnąć sobie gardło. Myśli w mojej głowie wiły się i nie mogły sobie poradzić: dlaczego ja nie mogę umrzeć? Waliłem pięściami w ścianę, mówiłem - "co jest nie tak?". Przypomniały mi się te słowa, które ten człowiek do mnie powiedział. Zawołałem "Panie Jezu, gdzie ty jesteś? Pomóż mi albo mnie stąd uwolnij". Nie mam schizofrenii, ale usłyszałem "klęknij i zacznij pokutować". Zrobiłem to i poczułem fizyczny ból, jakby ktoś wyrwał mi serce i wstawił nowe. Taka potężna fala miłości wlała się do mojego serca. Przybiegli strażnicy, pytali, co się dzieje. Mówiłem im, że Jezus Chrystus żyje w moim sercu, zacząłem im opowiadać Ewangelię. Nie czułem już nienawiści do strażników. Na drugi dzień oczywiście pojechałem na badania psychiatryczne. Lekarze stwierdzili, że jestem zdrowy.

Nie miałeś chwil, w których byłeś bliski recydywy?
Dziś mija 14 lat, od kiedy zmieniło się moje życie. Wiem, że nie muszę do nikogo strzelać, nie muszę chodzić na "oriencie". Sztab psychologów próbował mnie do tego przekonać, udało się to dopiero Bogu.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki