Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Perwersyjne eksperymenty Mariaux w nowej sztuce Teatru Wybrzeże. ROZMOWA z reżyserem

Rozmawiał Jarosław Zalesiński
Dominik Werner
W najbliższy piątek na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie. Jarosław Zalesiński rozmawiał z Iwo Vedralem, reżyserem sztuki.

Pański spektakl jest połączeniem trzech jednoaktówek Pierre'a Marivaux. Każda z nich przedstawia, jak sam Pan o tym mówi, jakiś "perwersyjny eksperyment".
Marivaux tworzy zawsze pewną przestrzeń gry. I ten eksperyment w pewnym momencie staje się dość perwersyjny. W konstrukcji jego dramatów pojawia się zawsze ten dualizm. Jego poczucie humoru, zapowiedź zabawy zostaje dość szybko podważone.
Tym, co spaja światy tych jednoaktówek, jest rodzaj hazardowego zakładu, perwersyjnej gry w zamianę ról, nie tylko w kontekście społecznym.

Czytaj także: Najważniejsze wydarzenia kulturalne 2013 roku w Trójmieście

To zamiana tożsamości wręcz. Każdy może tu być każdym.
I to jest u Marivaux ekscytujące: płynna tożsamość tych postaci, zaczynając od imienia, poprzez płeć, status społeczny - wszystko to nieustannie podlega podważeniu.

Podlega podważeniu w miłosnych grach, jakie prowadzą ze sobą bohaterowie.

Marivaux bywa nazywany autorem miłości. "Wyspa niewolników" najczęściej była czytana jako dramat społeczny czy społeczna utopia. Mnie się wydaje, że ta sztuka mówi o poszukiwaniu miłości. W "Wyspie", pewnie bardziej niż w pozostałych sztukach, chodzi przede wszystkim o miłość własną, aż narcystyczną. Celem Ifikratesa, który proponuje tę zabawę w zamianę ról, jest nasycenie miłości własnej, rozbudzenie w nim takiego poczucia miłości, której w świecie rzeczywistym nigdy by nie dostał. Dostałby usłużność, zależność, ale nie miłość. W tych trzech jednoaktówkach miłość odgrywa największą rolę. Głód miłości, tęsknota, wstyd i to, co jest poza wstydem, są motorem działania.

Gdzie jest miejsce na miłość w "Sporze"? Eksperyment polega tu na trzymaniu ludzi w zamknięciu przez wiele lat.
Trudno tej sztuki nie czytać przez współczesny kontekst, przez skojarzenie z kimś trzymanym przez wiele lat w zamknięciu, jak w piwnicy. Bohaterowie sztuki Marivaux po wypuszczeniu na wolność najpierw poznają siebie, w lustrze, potem poprzez innego człowieka, a tymi "innymi" jest tylko para Murzynów. Przedstawiamy to tak, że Murzyn jest kimś brzydkim, śmierdzącym, gorszym ode mnie. To dość upiorna sytuacja, mam wrażenie. Skąd bierze się to, że ludzie, którzy są jakby niezapisanymi kartami, tak myślą?

Chyba największym kłopotem dla reżysera sztuk Marivaux jest połączenie konwencji lekkiej komedii z dość okropnymi rzeczami, które się tu dzieją.

To bardzo trudne. Ale ja lubię teksty, które są nieoczywiste, które pozwalają na własną z nim podróż. Marivaux zapowiada coś w rodzaju zabawy, ale nie jest w tym konsekwentny. Pozostawia mnóstwo przestrzeni dla domysłu, co tak naprawdę było celem napisania sztuki. Najciekawsze w pracy nad przedstawieniem było dla mnie przebijanie się przez pewne gotowe wyobrażenie na temat sztuk Marivaux, po to żeby odkryć, że wcale nie jest on tak atrakcyjny i zabawowy. Pojawia się w tych tekstach trochę sztuczny, doklejony happy end, ale próbujemy go stłumić. Bo te teksty tak naprawdę są bardzo gorzkie.

Marivaux nie jest autorem w Polsce powszechnie znanym, ale ci, którzy chodzą do kina, dzięki "Życiu Adeli" dowiedzieli się, że francuscy licealiści na Marivaux uczą się, na czym polega świat ludzkich uczuć.
Kiedy siedziałem w tekstach Marivaux, żeby odpocząć, poszedłem do kina, na "Życie Adeli". Okazało się od pierwszych scen, że razem z bohaterką czytam "Życie Marianny" Marivaux. Pomyślałem wtedy, że nie ucieknę od tego autora. Nam XVIII wiek kojarzy się z Molierem, z dużą dozą dydaktyzmu, z opowieściami o naszych wadach i tak dalej. Marivaux - nielogiczny, chaotyczny, melancholijny - jakby zniknął.

Jako inspiracje wymienia Pan też film "Młoda i piękna" Ozona, filmy von Triera i prozę Houellebecka.
To konteksty, które pojawiały się w pracy nad sztuką. "Melancholia" von Triera na przykład mówi o sile miłości, której nie można powstrzymać. Te tematy, mam wrażenie, powracają. Może to trochę niewspółczesne w polskim teatrze, który szuka cały czas zaangażowanego politycznie kontekstu. Teatr mówiący o egzystencji, nawet nudnej egzystencji, funkcjonuje na drugim planie.

Ale on przecież jest tak samo "współczesny". Albo i bardziej.
"Wyspa" trochę kojarzy mi się z historią - może to patetycznie zabrzmi - z historią starej Europy, która ma jeszcze swoją kulturę, swoje zasady, ale już nie wierzy w ten narzucony porządek. Z tego bierze się potrzeba poszukiwania jakiejś alternatywnej drogi.

Tą alternatywną drogą są miłosne gry i zabawy?
Gry w jakimś sensie biorą się z nudy. Z tym że w każdym tekście Marivaux istnieje rodzaj ukrytego reżysera, który prowadzi akcję. A taka postać w dzisiejszym świecie jest zbędna. Jeśli otwiera się pewna możliwość, to ludzie sami przyjmują zakład. Nie potrzeba im kogoś, kto powie: ty będziesz tym a tym, będziesz robił to a to. Jeśli powstaje szansa dominowania, wykorzystania kogoś, to ludzie sami w to wchodzą. Mam wrażenie, że z powodu poczucia wielkiego niedosytu i głodu. Ludzie są głodni jakiegoś rodzaju doznań. Nawet jeśli to ma być gwałt.

Perwersyjny eksperyment Marivaux polega na tym: stwarza swoim bohaterom możliwości robienia, co chcą, a oni w to bez oporu wchodzą?

Myślę, że na tym to polega. Marivaux tworzy swoim bohaterom iluzoryczne szanse na zmianę. Żyjemy dzisiaj dokładnie w takiej sytuacji.

Żyjemy iluzją, że wszystko możemy?

I robi się przez to groźnie. Proszę zobaczyć: wydawało się, że żyjemy w spokojnej, dość nudnej i określonej rzeczywistości. A tymczasem nagle znaleźliśmy się w obliczu wojny. Dwa miesiące temu zostalibyśmy wyśmiani, gdybyśmy zaczęli mówić, że to się może zdarzyć. W "Wyspie" jest coś podobnego. Choć oczywiście to nie spektakl polityczny.

Bo mówi tylko o świecie relacji między ludźmi. Ale dziać się w nim może to samo.

W nim także może dojść do rewolucji.

Z Iwo Vedralem, reżyserem sztuki "Wyspa Marivaux" na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie, rozmawia Jarosław Zalesiński

"Lubię teksty, które są nieoczywiste". Premiera "Wyspy Marivaux" w reżyserii Iwona Vedrala w najbliższy piątek na Scenie Kameralnej Teatru Wybrzeże w Sopocie
============08 Cytat 12(39089106)============
Jeśli powstaje szansa wykorzystania kogoś, to ludzie sami w to wchodzą

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki