Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paweł Kinsner przejdzie 520 km brzegiem Bałtyku, by pomóc bezdomnym zwierzętom

Anna Mizera-Nowicka
- Od zawsze miałem w domu jakieś zwierzę. Może dlatego wiem, jak bardzo potrzebują one naszej pomocy - mówi pan Paweł
- Od zawsze miałem w domu jakieś zwierzę. Może dlatego wiem, jak bardzo potrzebują one naszej pomocy - mówi pan Paweł ilustr. DogCampus
Drugiego lutego wyruszył ze Świnoujścia, a swoją samotną wędrówkę bałtyckim brzegiem zakończy, gdy dojdzie do Piasków. Połowę dystansu, liczącego 520 km, ma już za sobą. Szczęście, zdrowie i pogoda mu sprzyjają. Paweł Kinsner maszeruje, by pomóc bezdomnym zwierzętom!

Na co dzień jest architektem, prowadzącym działalność gospodarczą w Warszawie. Interesuje go też konserwacja zabytków. Ostatnio przeniósł się jednak nad polskie morze, by całymi dniami, z plecakiem na plecach, pokonywać długie dystanse i podziwiać naturę. Choć pogoda wielogodzinnym wyprawom nad Bałtyk zdecydowanie nie sprzyja, Paweł Kinsner postanowił spędzić tu 17 dni, pokonując w tym czasie aż 520 kilometrów, mimo że, jak sam podkreśla, do sportowców nie należy. Połowę dystansu już ma za sobą, ale główny cel, dla którego podąża, czyli znalezienie sponsora dla jednego ze schronisk dla bezdomnych zwierząt, wciąż nie został zrealizowany.

Jednak architekt się nie poddaje, choć nie ma doświadczenia w takich wyprawach.
- Pierwszy raz robię coś podobnego. Nigdy nie byłem "ekstremalistą". Co prawda zawsze marzyłem, żeby pojechać samochodem do Mongolii, ale dopiero, gdy skończyłem 33 lata, dotarło do mnie, że czas zacząć od nieco mniejszych przedsięwzięć - mówi Paweł Kinsner. - Traktuję więc tę wędrówkę jako przygodę, możliwość sprawdzenia siebie. Samotne pokonywanie tylu kilometrów ma też sprawić, że "dotrę sam siebie" - dodaje ze śmiechem.

10 kilogramów pokarmu za jeden kilometr

Pan Paweł podkreśla jednak, że nie byłoby jego zimowej wyprawy, gdyby nie pojawił się szczytny cel. Jest nim pomoc dla zwierząt ze schroniska w Korabiewicach, w którym przebywa między innymi ponad 400 psów, 16 koni, 4 niedźwiedzie i wilczyca. Paweł Kinsner chce zdobyć 10 kg pożywienia dla podopiecznych placówki w zamian za każdy przebyty kilometr.
- Dzięki tej bałtyckiej wyprawie mam nadzieję zyskać wsparcie w postaci karmy dla zwierząt ze schroniska - mówi. - Szukam sponsora, który zechciałby ją przekazać lub ufundować. Moim celem jest także nagłośnienie problemu bezdomności zwierząt w Polsce oraz ich trudnej sytuacji, zwłaszcza w okresie zimowym. Bo choć sprawę co jakiś czas się nagłaśnia, bardzo szybko ona znika bez echa - dodaje.

Trasa wyprawy. Ma się zakończyć w Piaskach

Szacuje się, iż w Polsce żyje od 1 do 4 milionów bezdomnych zwierząt, a w schroniskach przebywa ich ponad 100 tysięcy. Tymczasem około 70 proc. gmin wcale nie zajmuje się tym problemem.
- Mimo że zapisy ustawy o ochronie zwierząt zobowiązują je do przyjmowania programów zapobiegania bezdomności zwierząt - podkreśla warszawiak.

Na razie Pawłowi udaje się realizować zamierzone plany. Wyruszył drugiego lutego ze Świnoujścia. Mimo odnowienia się drobnych, starych kontuzji, jest właśnie na półmetku swojej wyprawy. Do Trójmiasta, o ile nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, ma dotrzeć około 15 lutego.

Zakończy swoją samotną wędrówkę, gdy dojdzie do Piasków. Jak podkreśla, choć przed nim jeszcze długa droga i wiele może się zdarzyć, nie żałuje swojej decyzji.

Pod koniec wyprawy chce zobaczyć sztorm

- Mogę podziwiać Bałtyk zimą. Prawie cały czas idę wzdłuż brzegu, więc mam stały kontakt z naturą. A nadmorskie miasteczka i sama linia brzegu o tej porze roku wyglądają zupełnie inaczej niż latem. W niektórych miejscach nie widać nawet śladów ludzi - przyznaje mężczyzna. - Cieszę się też, bo na razie pogoda mnie rozpieszcza - nie ma wyjątkowo dotkliwych mrozów i gwałtownych załamań pogody. Marzy mi się jednak, by gdzieś pod koniec mojej wyprawy zobaczyć na Bałtyku sztorm - dodaje z uśmiechem architekt.

Zmaganiom Pawła cały czas, na bieżąco kibicują przyjaciele schroniska w Korabiewicach. Na jednym z portali społecznościowych nie brak miłych słów, zagrzewających go do dalszej wędrówki oraz pierwszych wieści o karmie dla zwierząt, którą przynoszą zafascynowani Pawłem ludzie. Wszyscy liczą, że będzie ich więcej i znajdzie się też sponsor, który poratuje zwierzaki.

Poza wsparciem wirtualnym mężczyzna może też liczyć na ciepłe słowa spacerowiczów, którzy się nad Bałtykiem pojawiają. - O tej porze roku maksymalnie dwa czy trzy kilometry od miast można jeszcze kogoś spotkać. Zdarzyło mi się podczas tej wyprawy rozmawiać z bardzo sympatycznymi osobami. Wszyscy mi życzą powodzenia. Niektórzy dzielą się swoimi doświadczeniami - opowiada Kinsner. - Kilka dni temu spotkałem małżeństwo z okolic Mielna. Mężczyzna opowiedział mi swoją życiową historię… Takie sytuacje zostaną w pamięci na długo.

Z wytęsknieniem na swojego pana czekają w domu jego dwa psy i dwa koty. - Od zawsze miałem w domu jakieś zwierzę. Zdarzył się nawet osioł czy małpa. Może dlatego wiem, jak bardzo stworzenia, które sami udomawialiśmy, potrzebują naszej pomocy - mówi Paweł Kinsner.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki