18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Parówki tęsknoty, kakao z łez. Co jadła Lucyna Legut, gdy kochała Wojciecha Jerzego Hasa?

Gabriela Pewińska
Lucyna Legut mówiła do Hasa: „Rybeńko”. Zdjęcie jej autorstwa
Lucyna Legut mówiła do Hasa: „Rybeńko”. Zdjęcie jej autorstwa
Co jemy, gdy tęsknimy za kimś? Co jemy z miłości do kogoś? Co jemy z miłości szczęśliwej, a co, gdy miłość boli? Można żyć tylko miłością? O tym, co jadła aktorka Lucyna Legut, gdy kochała Wojciecha Jerzego Hasa - pisze Gabriela Pewińska.

Kiedy myślę o zmarłej dwa lata temu gdańskiej aktorce Lucynie Legut, zawsze wracam do listów, które pisała w latach 50. do swojej wielkiej miłości - reżysera Wojciecha Jerzego Hasa. Miłości może nie do końca spełnionej, ale szczęśliwej. Miłości szczęśliwej, bo... pełnej miłości. Przynajmniej z jej strony. Ta miłość nauczyła młodą wtedy aktorkę tęsknić. I czekać. I wsłuchiwać się w odgłos jego kroków na schodach. Z tego czekania pisała i... jadła.


"Żyję tylko dlatego, żeby co wieczór pisać list do ciebie. (...) Przyszłam do domu, zjadłam kiełbasę grzaną, już bez marchwi, bo mi się robić nie chce. Ugotowałam zupę na jutro, wyprałam pończochy (dziwię się, dziwię), umyłam się dokładnie (jeszcze bardziej się dziwię), chciałam coś rysować, ale skończyło się na paleniu papierosów i na dużym nicniechceniu. Teraz jestem w łóżeczku i po raz pierwszy dziś doznaję rozkoszy. Piszę list do ciebie, mój ukochany...".


Na Wybrzeżu zaczął się szósty rok ich wspólnego życia. Zaczął się świetnie.

- Kochaliśmy się, przynajmniej mnie tak się wydawało - wspominała po latach. - Ja grałam w teatrze, Has biegał z psem Eterem nad morze i uczył go podstaw psiego zachowania. To w Sopocie, gdzie zamieszkaliśmy, na Czyżewskiego 7, powstał jego pierwszy pełnometrażowy film fabularny. Według powieści Marka Hłaski "Pętla". Wymyślał scenariusz, kotłując się na tapczanie z Eterem, a ja ślęczałam przy maszynie do pisania, która rejestrowała jego złote myśli. Tu powstały też "Pożegnania" i "Wspólny pokój". Ale z dnia na dzień Has przyjeżdżał do Sopotu coraz rzadziej...


"Ja zawsze czekam i przeżywam sceny powitania. Sprzedaję czarną suknię, tę gorszą, i kupuję za to kakao. Jak przyjedziesz, będą korzystne śniadania...".


Często przebalowali obie gaże w jedną noc, a potem pożyczali kilka złotych, które miały im wystarczyć na papierosy, kawę i chleb. Herbata to był luksus, piło się osłodzoną wodę. Luksusem był też gulasz z koniny. Has robił świetny gulasz. Świetnie też kręcił majonez w hotelowej popielniczce.

- Pamiętam, jak wrzeszczał na mnie, abym lała olej cieniutkim strumieniem, podczas gdy on skręcał ten olej żółtkiem. Dobrze, że hotel miał takie wielkie popielniczki - wspominała.


"Na obiad zjadłam kiełbasę parówkową i marchew. Jutro będzie to samo. Proszę, na mnie nie krzycz, nie chce mi się gotować i wcale się ciebie nie boję. Jesteś daleko, niestety".


Has uwielbiał pisarza Stanisława Dygata. - Dygat mieszkał w Grand Hotelu, ale często bywał u nas, gdy pracowali nad filmem - opowiadała aktorka. - Sprzeczali się i ogromnie dużo jedli. Zdarzało się, że za jednym posiedzeniem zjadali cały obiad, który przygotowałam na trzy dni. Czasem Has pomagał mi gotować. Obierał ziemniaki i przemierzając całą kuchnię upuszczał obierki na podłogę. Ja podążałam za nim, zbierając je, a przy okazji wysłuchując nowej koncepcji filmu. On cały był filmem i ktoś go musiał wysłuchiwać. Ale gotować naprawdę umiał, talent kulinarny miał w genach po ojcu, który był właścicielem Hotelu Francuskiego w Krakowie, matka prowadziła kuchnię u jakiegoś hrabiego przed wojną.


"Smutno mi bez ciebie. Znów nic nie jem z tęsknoty. Tylko parówki i 22 lipca w czekoladzie".


"Nie sposób nie rozmawiać z tobą. Już różne rzeczy zaczynałam robić, a to 1/ rysowałam Tusiackiego, 2/rysowałam Ance las i pochód pierwszomajowy, 3/umyłam się, 4/ chciałam prać, ale się rozmyśliłam, 5/jadłam marchew i wypiłam 4 herbaty. Jednak to wszystko nie wypełniło mi życia, brakuje mi bardzo dużo - Ciebie. Strasznie schudłam i nie poznasz mnie w akcie".


"Wieczorem Maruszakówna przyniosła mi paczkę od Mamy, jest śliczny torcik dla Ciebie. W ogóle tyle pysznych rzeczy, kotlety, kiełbasa, ciasta. Jak przyjedziesz, to już będzie za późno, bo się zepsuje. Ale torcik czeka w całości i ja też w całości czekam".

A co Pani, droga Pani, je, gdy czeka? Czy umie Pani tak tęsknić?

Gabriela Pewińska

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki