Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pan Samochodzik i jego wpływ na współczesne społeczeństwo. Naukowcy otwierają "zatrzaśniętą" kulturę z czasów PRL

Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Radosław Konczyński
Czy literatura czasów PRL do dzisiaj jest obecna w obiegowym myśleniu Polaków? Odpowiedzi na to pytanie szukali uczestnicy malborskiej konferencji naukowej poświęconej Panu Samochodzikowi, bohaterowi książek Zbigniewa Nienackiego. Na jej potrzeby został nawet sprowadzony pojazd z kultowego serialu.

- Nie należy się od tego odżegnywać, trzeba się temu przyjrzeć, jak to działało i czy działa w ogóle dzisiaj – mówi nam prof. Rafał Moczkodan, literaturoznawca z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, jeden z pomysłodawców cyklu konferencji naukowych „Wokół fenomenu kulturowego”, a ma na myśli twórczość czasów PRL i jej wpływ nie tylko na ówczesne, ale i dzisiejsze społeczeństwo.

Tym razem organizatorzy wzięli pod lupę Zbigniewa Nienackiego, a właściwie Zbigniewa Tomasza Nowickiego, bo to jest prawdziwe nazwisko twórcy serii o przygodach Pana Samochodzika. Kto z dzisiejszych czytelników czy widzów w średnim wieku nie zna Tomasza NN – dziennikarza, muzealnika, detektywa z jego niesamowitym pływającym wehikułem? Na wszelkie możliwe sposoby „prześwietlili” go uczestnicy interdyscyplinarnej konferencji naukowej „Pan Samochodzik i... - wokół fenomenu kulturowego”, która 20 i 21 października odbyła się w Muzeum Zamkowym w Malborku. W sumie wygłoszono aż 31 referatów.

To już jest naprawdę spory zasób wiedzy. I okazuje się, że coraz więcej osób na te pytania, które my sobie postawiliśmy, też chce poszukiwać odpowiedzi – mówi profesor Rafał Moczkodan. - Bierzemy pod uwagę na 15 powieści napisane przez Nienackiego plus oczywiście kontynuacje innych autorów. Nie zajmujemy się jego życiorysem, który – jak wiemy – był nieciekawy.

Nienacki był wierny komunistycznemu reżimowi. Członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, funkcjonariusz ORMO (Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatelskiej), kontakt operacyjny Służby Bezpieczeństwa pod pseudonimem „Eremita” co najmniej od 1984 roku. Uważał, że „działaczy kultury w Polsce obowiązuje realizowanie zasad polityki kulturalnej PZPR". Poparł wprowadzenie stanu wojennego w 1981 roku i publicznie potępiał „Solidarność". Za swoje „zasługi” otrzymał Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze szeroko opisywany seksoholizm (zwłaszcza zamiłowanie do młodych dziewcząt) i alkoholizm. Nie bez powodu do Nienackiego przylgnęło więc miano skandalisty.

Pancerni byli w szpitalu... bo trwało Powstanie Warszawskie

Uczestnicy konferencji naukowej skupili się na wycinku twórczości Nienackiego, która odcisnęła swój ślad na społeczeństwie. Natomiast wcześniejsze konferencje traktowały o „Czterech pancernych i psie”, komiksach „Tytus, Romek i A’Tomek”, serialu „Stawka większa niż życie” i komiksach Janusza Christy (głównie „Kajko i Kokosz”).

- Interesuje nas, na ile te teksty kultury ukształtowały sposób myślenia de facto dzisiejszych 40-, 50-latków, bo przecież to są lektury naszego dzieciństwa. Pomysł cyklu konferencji narodził się, gdy zaczęliśmy się zastanawiać, na ile nasz sposób myślenia o historii, przeszłości i nasz sposób myślenia o świecie został ukształtowany właśnie przez te dzieła, więc wracamy do nich po latach, już teraz z narzędziami badawczymi, analitycznymi, żeby sprawdzać, badać, stawiać pytania i szukać na nie odpowiedzi – mówi profesor Moczkodan.

I co wynika z tych pytań?

Nasze myślenie historyczne zostało jednak częściowo ukształtowane. Bo jeżeli pytamy kogoś z pokolenia dzisiejszych 40-, 50-latków o wyobrażenie II wojny światowej, relacji z Niemcami, z Sowietami, to dużo w tych rozmowach jest przebłysku tego, co się działo w kinematografii - odpowiada Rafał Moczkodan.

Jako jeden z przykładów profesor podaje jedną ze scen z serialu "Czterej pancerni i pies".
- Dzisiaj mamy świadomość, jako dzieci tej świadomości nie mieliśmy, że jeżeli wjeżdża czołg „Rudy 102” na most w Warszawie, zostaje trafiony pociskiem i załoga „Rudego” przez trzy miesiące jest następnie w szpitalu, to Janusz Przymanowski (autor książki - red.) w ten sposób ukrywa całe Powstanie Warszawskie. Myśmy wtedy tego nie widzieli. Widzieliśmy psa Szarika, pocisk, współczuliśmy im, że wylądowali w szpitalu. Natomiast to nie jest tak, że my byliśmy na to odporni. To myślenie, propagandowe działanie musiało się w nas osadzać. Oczywiście my z nim walczymy, my się z nim zmagamy, żeby od niego odchodzić. Pytanie jest: na ile ono jest obecne w szerszej społecznej świadomości? – mówi Rafał Moczkodan.

Wyjątkowe auto na dziedzińcu zamku

W przypadku Pana Samochodzika schemat jest bardzo prosty. Niewtajemniczeni, posiadający bardzo powierzchowną wiedzę o autorze i jego twórczości, kojarzą go głównie z aktorem Stanisławem Mikulskim i amfibią z czasów drugiej wojny światowej. Czyli z serialem „Pan Samochodzik i templariusze” - bodaj najbardziej znaną adaptacją filmową jednej z powieści. Sceny były kręcone również w malborskim zamku, dlatego organizatorzy wybrali Muzeum Zamkowe na miejsce konferencji naukowej Na dziedzińcu Zamku Średniego pojawił się nawet samochód z kultowego serialu.

Za sprowadzeniem volkswagena 166, tzw. schwimmwagena, stał Bartosz Gondek – dziennikarz, historyk, mieszkaniec Pruszcza Gdańskiego, na konferencji reprezentujący Akademię Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku. Namówił właścicieli auta - Stanisława i Macieja Kęszyckich prowadzących Muzeum Zabytków Techniki Wojskowej w Warszawie, by udostępnili samochód. Są oni jednymi z największych w Polsce posiadaczy historycznego sprzętu militarnego. Wojskowe pojazdy kolekcjonują od 30 lat.

Volkswagen typu 166 to auto opracowywane przez Niemców w latach 1940-41. Produkowany tylko dwa lata, ale zrobili go całkiem sporo, bo aż 14 tysięcy sztuk. Obecnie marzenie każdego kolekcjonera militariów. Ten jest naprawdę egzemplarzem wyjątkowym, bo w 1971 roku pojawił się razem ze Stanisławem Mikulskim i harcerzami na planie filmowym „Pana Samochodzika i templariuszy” - mówi Bartosz Gondek.

Był to jeden z trzech schwimmwagenów używanych na planie. Jeden spłonął, drugi utonął, a ten się uchował. Bracia Kęszyccy pozyskali go na początku lat 90. od innego kolekcjonera - Józefa Borzęckiego, który był pasjonatem lotnictwa, a który to właśnie udostępnił amfibię twórcom „Pana Samochodzika i templariuszy”.

- Samochód trafił do nas już po śmierci pana Borzęckiego. Przez to, że utrzymywaliśmy z nim kontakt, było to niemal jak w testamencie zapisane, że mamy go otrzymać. W filmie widzimy auto takie, jak wyglądało po przeróbkach, których dokonał pan Borzęcki, czyli są to różnego rodzaju nadbudowy, owiewki. Natomiast my przywróciliśmy je do stanu oryginalnego z czasów drugiej wojny światowej, do takiego, w jakim z fabryki wyjechało. To jest rocznik 1943, numer seryjny ponad 8000 – opowiada Stanisław Kęszycki.

Jeżeli chodzi o małe amfibie drugiej wojny światowej, volkswagen 166 jest uznawany za najlepszą. Była jeszcze wcześniejsza niemiecka wersja amfibii, ale zrezygnowali z niej na rzecz schwimmwagena. Z kolei Amerykanie wypuścili słynnego forda GPA, który okazał się konstrukcją taką sobie, więc wysłali większość w ramach pomocy do Związku Radzieckiego – dodaje Bartosz Gondek.

Wartość kolekcjonerska pojazdu jest bardzo duża, sięgająca setek tysięcy złotych. W Polsce najprawdopodobniej są tylko cztery schwimmwageny.

Propaganda z jednej strony, ale obok jednak jakieś wartości

Nakręcenie w 1971 r. przez reżysera Huberta Drapellego serialu „Pan Samochodzik i templariusze” było przełomowym momentem dla Nienackiego. Abstrahując od postaci twórcy powieści, rzeczywiście również szeroka tematyka malborskiej konferencji potwierdza istnienie fenomenu nie tylko literackiego, ale kulturowego. Prelekcje wygłosili przedstawiciele między innymi:

  • Filmoteki Narodowej,
  • Polskiej Akademii Nauk,
  • Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu,
  • Uniwersytetu Łódzkiego,
  • Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego,
  • Muzeum Techniki i Komunikacji,
  • Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu,
  • Uniwersytetu Warszawskiego,
  • Uniwersytetu Wrocławskiego,
  • Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Wykładowcy w swoich wystąpieniach m.in. zadawali pytanie, „czy Pan Samochodzik dziś jest patronem seksistowskich dziadersów”, omawiali „motoryzacyjną rzeczywistość PRL od okresu popaździernikowego do czasów Edwarda Gierka”, porównywali Pana Samochodzika z Jamesem Bondem czy Sherlockiem Holmesem. Była też mowa o przekładzie powieści Nienackiego na język czeski oraz o roli łaciny w jego książkach. Pojawił się wątek kulinariów. I oczywiście nie mogło zabraknąć wątku dotyczącego roli powieści w PRL-owskiej propagandzie i podkreślenia hołdu składanego reżimowi.

Jak dodaje profesor Moczkodan, takie konferencje pozwalają zdjąć odium z twórczości sprzed 1989 roku. Bo o tym, co było, należy mówić, na chłodno rozłożyć na czynniki pierwsze, a nie odwracać głowę.

Transformacja ustrojowa skutkowała m.in. tym, że zatrzaśnięto całą kulturę PRL w takim schowku i napisano, że to jest propaganda i tam zaglądać nie należy. A to nie tylko, bo przecież wszystkie te powieści, komiksy, seriale - one też mówią o wartościach takich jak przyjaźń, wierność, zaufanie i to też jest kształtowanie postaw. Oczywiście, dydaktyzm czasami jest toporny, propaganda też jest czasami bardzo nachalna i bardzo toporna, ale czasami jest bardzo subtelna – podkreśla Rafał Moczkodan.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki