Kilka tygodni temu rajcy Platformy sami zgłosili projekt tej uchwały, do czego zresztą zobligował ich najpierw zarząd krajowy PO, a później zarząd regionu. W piątek nie dopuścili nawet do głosowania nad swoim projektem. Skończyło się na głosowaniu nad wnioskiem o wycofanie go z programu obrad.
Za było siedmiu z dziewięciu radnych PO, cały klub Samorządności oraz jeden radny niezależny. Przeciw opowiedziało się tylko pięciu rajców opozycji i dwóch radnych Platformy - Cezary Jakubowski oraz Jarosław Kempa. - Jestem zwolennikiem optyki, którą prezentują w tej sprawie władze partii - Kempa tłumaczy swoją decyzję. - Uchwała zarządu regionu jest dla mnie wiążąca i uważam, że referendum powinno się odbyć z woli rady.
Z kolei Jakubowski jako główny powód swojej decyzji wskazuje... mieszkańców Sopotu. - Dali oni jasno do zrozumienia, że chcą referendum. Podpisali się licznie pod wnioskiem obywatelskim w tej sprawie. Chciałem pokazać, że Rada Miasta mówi z nimi jednym głosem - twierdzi były wiceprezydent Sopotu, a obecnie szef koła radnych PO.
Tego, dlaczego jego partyjni koledzy mówić z nim jednym głosem nie chcieli - komentować wczoraj nie zamierzał. Oni sami jednak przedstawili swoją argumentację dość szczegółowo. Uznali, iż skoro wniosek obywatelski w tej samej sprawie znalazł się już u komisarza wyborczego, to nie ma sensu, aby podobny wniosek, jeszcze raz, formułować musiała Rada Miasta.
Problem w tym, iż chociaż z nieoficjalnych informacji wynika, że komisarz podpisy pod wnioskiem już policzył i prawdopodobnie we wtorek wyda postanowienie o zwołaniu referendum, to ostatecznej decyzji w tej kwestii wciąż nie ma. Dla radnych PO wczorajsza decyzja oznaczać może nawet konieczność pożegnania się ze swoją partią.
- 27 marca zbiera się zarząd regionu, wówczas na pewno zajmiemy się tą sprawą - mówi Jan Kozłowski, marszałek województwa i szef pomorskiej PO. Dodaje, że wszelkie rozstrzygnięcia zależeć mogą od tego, co powiedzą na temat niesubordynacji radnych władze krajowe partii.
On wypowiada się o sprawie dość ostrożnie. Inni członkowie zarządu nie są równie dyplomatyczni. - Zarząd krajowy już wcześniej wypowiedział się jasno w tej sprawie. Nie chcę niczego przesądzać, ale statut partii mówi jasno, że takich zobowiązań trzeba przestrzegać - twierdzi poseł Tadeusz Aziewicz, wiceprzewodniczący pomorskiej Platformy.
Czy oznacza to, że sopockie struktury PO zostaną rozwiązane? - Konsekwencje na pewno będą i wydaje się, że będą one twarde - powiedział nam nieoficjalnie inny z członków zarządu partii.
Co na to zbuntowani radni? - Platforma to partia ludzi rozsądnych, partia, gdzie jak mam nadzieję, demokracja nadal obowiązuje - mówi Barbara Gierak-Pilarczyk, radna PO, która zagłosowała za zdjęciem uchwały z porządku obrad.
Wszystko to jest wodą na młyn dla sopockiej opozycji. - Zachowanie radnych Platformy jest niepoważne. To towarzystwo obrony prezydenta, a nie partia polityczna - komentuje Piotr Meler, radny PiS.
Piraci "poparli" prezydenta
Głosowanie nad wnioskiem o usunięcie uchwały referendalnej z programu obrad zakończyło się awanturą. Na salę, gdzie debatowali sopoccy radni, weszli bowiem piraci.
A raczej przebrani za piratów członkowie poznańskiej Akcji Alternatywnej Naszość. Chcieli sprezentować Jackowi Karnowskiemu rum, czapkę piracką i płetwy. Skandowali przy tym: "Jacek Karnowski, największy pirat polski!". Rozdali też obecnym na sali swoje oficjalne oświadczenie. Można było w nim przeczytać, że piraci przypłynęli, "by udzielić wsparcia bratu w rozbójniczym procederze - Jackowi Karnowskiemu". Po kilku minutach piratów wyprowadziła z magistratu sopocka Straż Miejska. Okazało się, iż część z nich była pod wpływem alkoholu. Rekordzista miał w wydychanym powietrzu ponad 1 promil alkoholu. Prawdopodobnie do sądu grodzkiego trafi wniosek o ukaranie ich za zakłócanie spokoju.
Referendum po zarzutach
Jacek Karnowski sam poprosił mieszkańców Sopotu, aby zadecydowali o jego dalszym losie.
Stało się to kilka dni po tym, jak usłyszał, w związku z tzw. aferą sopocką, osiem zarzutów prokuratorskich, w tym siedem o charakterze korupcyjnym. Po apelu prezydenta powstała tzw. grupa inicjatywna (w jej skład weszło m.in. kilku radnych), która zebrała ponad 4 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum. W tym samym czasie władze PO zobligowały swoich radnych do przegłosowania niezależnej uchwały o referendum. Różnica między obiema formami zwołania referendum jest jedna. Gdy zwołuje je Rada Miasta, to w wypadku gdy nie uda się odwołać prezydenta, zostaje automatycznie rozwiązana. W przypadku referendum obywatelskiego niebezpieczeństwa takiego nie ma.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?