Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Organizator porwania Janusza Leksztonia skazany na 5 lat więzienia

Jacek Wierciński
- Z wyrokami sądów się nie dyskutuje - zastrzegł Janusz Leksztoń, który nie krył jednak, że spodziewał się innego rozstrzygnięcia sprawy
- Z wyrokami sądów się nie dyskutuje - zastrzegł Janusz Leksztoń, który nie krył jednak, że spodziewał się innego rozstrzygnięcia sprawy Tomasz Bolt
- Przystawiali siekierę i grozili mi odrąbaniem dłoni albo odcięciem palców moim dzieciom - wspomina najbardziej makabryczne 26 godzin swojego życia Janusz Leksztoń, pomorski biznesmen, na początku lat 90. jeden z najbogatszych Polaków. W poniedziałek, 16.11.2015 r. zapadł wyrok na jego porywaczy.

Poniedziałkowy wyrok to efekt apelacji prokuratury po wyroku, który zapadł w 2011 roku. Sąd Rejonowy w Gdyni utrzymał 5 lat więzienia orzeczone wobec głównego organizatora porwania - Jerzego S. oraz 3 lata i 8 miesięcy dla jego pomocnika, Zdzisława G. Łagodniejsze wyroki, po 8 miesięcy więzienia, usłyszeli Zbigniew B. i Zbigniew D., a Katarzyna J. i Natalia S. - za ukrywanie dowodów skazane zostały na 1 rok w zawieszeniu na 3 lata. Ta ostatnia została w pierwszej instancji uniewinniona.

Do porwania doszło w kwietniu 2008 roku. Leksztoń został napadnięty w łazience gdyńskiego domu i wywieziony do wynajętego lokalu w Chwaszczynie. Sprawcy groźbami wymusili na nim kody PIN do kart płatniczych, dające dostęp do jego kont bankowych. Przestępcy zabrali mu też telefony komórkowe, laptopy, samochód volkswagen passat i sejf, w którym - jak twierdzi biznesmen - były dokumenty dotyczące jego nowego przedsięwzięcia. Straty liczyć można w dziesiątkach tysięcy złotych.

Przedsiębiorcy, na obwodnicy Trójmiasta, udało się wyskoczyć z dostawczego mercedesa porywaczy i zawiadomić policję.

Proces w drugiej instancji ciągnął się przez 4 lata. Główny oskarżony Jerzy S. (odsiedział już wyrok za próbę innego porwania - dyrektora w firmie Leksztonia) podważał opinie biegłych psychiatrów na swój temat. Jak wyjaśniła w uzasadnieniu wyroku sędzia Monika Jobska, mężczyzna, zeznając przed sądem, przedstawiał wiele różnorodnych wersji wydarzeń.

- Sąd badał tak zwaną psychologię fantastikę. To nie jest jednostka chorobowa, ale predyspozycja do wymyślania różnych rzeczy i uzupełniania luk pamięciowych tym, co się wymyśli - tłumaczyła sędzia, która wyjaśniła, że kobiety, a w szczególności Natalia S., nie miały świadomości, w czym uczestniczą, i padły ofiarami manipulacji ze strony Jerzego S., który opowiadał o swojej agenturalnej działalności.

Najwięcej o przebiegu całego zdarzenia w sądzie powiedzieli Zbigniew B. i Zbigniew D.

- Wyjaśnienia tych sprawców były spójne, klarowne, jasne. One się nie zmieniały w całym postępowaniu. To są bardzo prości ludzie, robotnicy, którzy za naprawdę małe pieniądze są wożeni po różnych budowach - powiedziała sędzia Monika Jobska.

Zaznaczyła, że mężczyźni w roboczych butach i ubraniach w dniu porwania myśleli, że... jadą do pracy na budowę, choć ostatecznie rzeczywiście wzięli udział w przestępstwie, bo „przestraszyli się Jerzego S.”

Wyrok jest nieprawomocny.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki