Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojcowskie powinności, radości i troski. Ojciec czwórki dzieci: Dzień Taty mam codziennie!

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
Ryszard Savitar Veynar z rodziną - dziećmi: Krzysztofem, Aleksandrą, Ayanih, Selimem, żoną Amiyą i jego tatą, Zbigniewem Weinarem.
Ryszard Savitar Veynar z rodziną - dziećmi: Krzysztofem, Aleksandrą, Ayanih, Selimem, żoną Amiyą i jego tatą, Zbigniewem Weinarem. Fot. Archiwum rodzinne
Odkąd pamiętam chciałem być ojcem, czułem, że wspaniale jest nim być. Pamiętam rozmowy z moim tatą, którego pytałem, jak to jest być „głową” rodziny. Sądziłem, że wystarczy po prostu kochać dzieci i żonę. Ale do ojcostwa trzeba mieć solidny kręgosłup – mówi Ryszard Savitar Veynar, gdańszczanin, ojciec czwórki dzieci, autor książki Bombolandia, którą napisał wraz ze swoimi dziećmi. Rozmawiamy o ojcowskich troskach i powinnościach.

Ojciec musi dawać radę?
Oczywiście, że musi, bo jak nie on, to kto? Ojciec, mężczyzna musi brać odpowiedzialność za rodzinę, udźwignąć to wielkie zobowiązanie. Żona potrzebuje wsparcia, dzieci również, zwłaszcza kiedy są małe. Wychowanie z dalszej perspektywy wygląda fajnie, kolorowo. Ja też w ten sposób myślałem o rodzinie, kiedy byłem młody. Odkąd pamiętam chciałem być ojcem, czułem, że wspaniale jest nim być. Pamiętam rozmowy z moim tatą, którego pytałem, jak to jest być „głową” rodziny. Sądziłem, że wystarczy po prostu kochać dzieci i żonę. Ale do ojcostwa trzeba mieć solidny kręgosłup. To on jest potrzebny, by dawać radę.

Czyli tradycyjnie. Kiedyś było takie przysłowie – mama jest od przytulania, ojciec od karania. A wielu dzisiejszych ojców jest bardzo opiekuńczych – tak jak w internetowym memie, o samcu alfa, który musi zostać księżniczką, bo tak każe mu córka. Tradycja się zmienia?
Tak, zmiany w tradycyjnym wzorcu da się zaobserwować. Mężczyźni przejmują część roli matki, kobiety wchodzą w rolę mężczyzn... Jestem zdania, że to nie do końca dobrze. W czasie zabawy z dziećmi wcielam się w wiele różnych ról. Jednak ojciec, uważam, powinien być przykładem męskości, pokazywać czym jest męstwo, zarówno córce i synowi. Na bazie takiego fundamentu dzieci budują swoją tożsamość.

Zatem nie jest ojcostwem spełnianie przez tatę prośby córki, by choć chwilę został księżniczką?
Aż tak to nie… Z żoną mieliśmy bardzo żywą dyskusję na temat tego mema. Nasze zabawy w domu są szalone, robimy tornado z koców i kołder, budujemy wigwamy… Swobody jest bardzo dużo. Jednak ja w czasie zabaw w postaci kobiece się nie wcielam. Jestem rycerzem… zawsze reprezentuję pierwiastek męski. Wiem, to jest delikatny temat, na czasie, dużo się o nim mówi. Zauważam, że dzieci czasem gubią swoją tożsamość. W tym sensie jestem tradycjonalistą – w domu kobieta jest kobietą, a mężczyzna, mężczyzną.

Każdy pewnie darł koty ze swoim ojcem, o różne sprawy, mniej lub bardziej błahe. Ja tak samo, ale zawsze widziałem w nim wzorzec. Może o to też chodzi w ojcostwie? Wskazać różne drogi, być wzorem…

Pojmuję to tak – jedną z najważniejszych ról matki jest dać życie dzieciom, a potem zapewnić im bezpieczeństwo. W pierwszych latach życia małego człowieka, ojciec dopiero nawiązuje relację z dzieckiem, poznaje je. Jego zadanie pojawia się później. Ojciec musi nauczyć dzieci żyć – odpowiedzialności, pokonywania trudności. To, jak ojciec traktuje kobiety, w tym oczywiście matkę swoich dzieci, uczy córkę bycia kobietą, a synowi daje przykład, jak ma stać się mężczyzną. Tak widzę rolę ojca – to nie samiec alfa dowodzący swojej siły, ale odpowiedzialny za wychowanie dzieci mężczyzna. Podskórnie czuję, choć mam i wychowawcze doświadczenia, że dzieci nie mają nikogo innego, od kogo mogłyby przejąć umiejętność życia. Mama przytuli, a ojciec musi powiedzieć dziecku – dasz radę sam. Popchnąć je ku samodzielności dając jednocześnie przykład swoim postępowaniem. To jest i ważne, i trudne.

Jest pan twardy w wychowaniu dzieci? Znam facetów - zwolenników wprowadzania niemal totalnej dyscypliny, którzy prezentują pogląd, że „dzieci trzeba trzymać krótko. Znam także wielu łagodnych ojców.

Ja raczej jestem z tych łagodnych. Najczęściej odpowiadam „tak” na prośby dzieci, przymykam oko na różne zachowania, pozwalam na więcej, staram się pomagać, a na pewno nie przeszkadzać. Dyscyplina powinna być chyba doraźnym narzędziem, stosowanym z pełnym uzasadnieniem. Jasne, kiedy dzieci przekroczą granice, potrafię być ostry. Jednak, nawet kiedy muszą zetknąć się z konsekwencjami, to ja nie chcę zabierać im bezpieczeństwa.

Skoro opowiada pan bajki dzieciom na dobranoc, a potem pisze z nimi książkę rozwijając te historie, to raczej daje Pan radę jako ojciec.
Mój ojciec bajek nie opowiadał, ale czytała i opowiadała mnie i rodzeństwu mama. Od strony jej rodziny istniała pokoleniowa tradycja opowiadania dzieciom bajek, wymyślonych od podstaw, z zaangażowaniem – wejścia w cały świat, przeżywania tych fantazji wspólnie z dziećmi. Pamiętam to bardzo wyraźnie ze swojego dzieciństwa. Odkąd w moim życiu pojawiły się dzieci, ja tę tradycję kultywowałem. W dzień były przedstawienia teatralne, a wieczorem „opowiadanki-wymyślanki”.

Fizyka kwantowa i matematyka, którymi zajmuje się pan zawodowo, w tym nie przeszkadzają?
Nie, absolutnie. W „Bombolandii” udało się przemycić trochę matematycznych koncepcji. Może nie wprost, ale na przykład w jednej dzieci muszą rozwiązać pewną, logiczną zagadkę. Na pewno wszystkim moim dzieciom staram się wpoić szacunek do książki, do świata wyobraźni, magii, który jest zaklęty między wersami, między stojącymi na regale książkami.

Staram się, by w naszym domu ważnym elementem dnia było czytanie, by znalazł się czas na otwarcie książki, by częściej czytać niż oglądać, rozmawiać o tym, co czytamy, co obserwujemy wokół, a także odłożenie książek na półkę, kiedy już skończymy z nich korzystać.

O czym będzie następna książka i czy też napisze ją pan z dziećmi?
„Bombolandię” napisałem z dwójką moich starszych dzieci, a kolejny projekt miałby powstać z dwójką młodszych. Na razie jesteśmy na etapie testowania różnych, baśniowych światów, które wymyślamy. Kiedy poczujemy, że nadszedł właściwy moment, to opowieści na pewno spiszemy. Wiemy już, że da się książkę napisać, że się opłaca to zrobić, bo jest to wspaniała pamiątka i wiele godzin wspaniałej, kreatywnej zabawy, którą mogę polecić wszystkim rodzicom.

Pisanie książki to także pokazanie dzieciom, że można z małego „nic” zrobić coś, co można wziąć do ręki, przeczytać, obejrzeć, wręczyć komuś, a później powspominać. Może moje dzieci kiedyś powiedzą swoim dzieciom: zobaczcie, to my pisaliśmy tę książkę w waszym dziadkiem.

Jakie są pana najważniejsze, ojcowskie uczucia? Jeśli to zbyt intymne pytanie, to ja się z panem wymienię swoimi…
Trudno opisać słowami to uczucie, kiedy każdy z moich wspaniałych cudów przychodził na świat.

Jakby ktoś uniósł cię lekko w górę, do szybowania…
Euforia, miłość radość! Kiedy dostajesz je na ręce swoje pierwsze dziecko… Niezapomniana chwila. Piękna…

A potem nasze dzieci mówią na akademiach w przedszkolu i szkole wierszyki. A jak ktoś jest młodym tatą to jeszcze będzie przed nim ślub córki lub syna.
Ślubów jeszcze nie przeżyłem, ale zaczyna do mnie dochodzić myśl, że starsza córka niedługo przyjdzie do domu z kawalerem. Pojawiają się uczucia, rzekłbym... różne. Z jednej strony duma, radość bo dziecko rośnie, fajnie sobie radzi, z drugiej, że muszę ją „oddać”, wypuścić… To też jest ojcostwo.

Rodzicielstwo, ojcostwo to wzruszenia, miłość, radość i duma, ale złość, gdy dzieci coś przeskrobią. Jest jeszcze strach. Gdy twoje dziecko choruje, nie ma większego strachu.
Strach przed chorobą, oczywiście. A ja dodam jeszcze obawę przed tym, jak moje dzieciaki poradzą sobie w życiu. Żeby nie popełniły tych błędów, które ja popełniłem, żeby nie cierpiały, tak jak mnie się to zdarzało. Chciałbym choć część tego ich trudu wziąć na swoje barki. Ale tak się nie da. Trzeba dzieciom zaufać, uwierzyć że z tej konfrontacji z życiem wyjdą zwycięsko. Dość dużo pracy wewnętrznej kosztuje mnie zmaganie się z ojcowskimi troskami. Nie chcę się „zafiksować” na negatywnych myślach. Buduję wiarę w swoje dzieci, że dadzą radę, że będzie dobrze. Wiem trywialnie to brzmi…

Dzieci chcą postępować po swojemu, mimo że czasem się potkną, nieumyślnie sprawią ból rodzicom. Trzeba być na to gotowym...
Ja mam wrażenie, że dzieci przychodzą na świat z pełną osobowością, charakterem. Jak nasionko jakiejś rośliny, które wzrastając z gleby pokazuje swoją naturę. Kiedy osobowość dzieci się rozbudowuje, mamy tarcia, na które zwrócił pan uwagę. To jest też piękne w ojcostwie – odkrywanie swoich dzieci, doświadczanie tego, jak objawia się ich natura. Moja córka ma 13 lat i rozmowy z nią są coraz bardziej... zaskakujące. Gdy mówi o swoich pomysłach na życie, na ubiór, dziwię się jak szybko stała się tak dojrzała, niezależna. Ja jej przecież tego nie nauczyłem, ona to odkrywa w sobie. To jest bardzo fajny proces i dla ojca.

Mówił pan wcześniej o tym, że każdy ojciec chciałby, by jego dzieci nie cierpiały. Dlatego wielu ojców wyjeżdża za granicę do pracy na wiele miesięcy, albo pracuje po 12 godzin dziennie, by zapewnić byt swoim rodzinom… Skrajnie trudna wersja ojcostwa.
Znam ból rozłąki i tęsknoty za dziećmi, bo po rozwodzie mieszkałem poza krajem i kontakt ze starszymi synem i córką był utrudniony. Takich sytuacji jest, niestety, dużo, gdy ojcowie, mimo że nie chcą by tak się stało, tracą normalny kontakt z dziećmi - czy to właśnie ze względów pracy, czy na skutek rozwodów. Zostają telefon i skype a także poczucie, że coś ważnego w życiu ucieka, że traci się część siebie. Doświadczyłem tego i to jest mega ból, nie tylko dla dorosłego, ale też dla dzieci.

Czy kiedy sam pan został ojcem, to inaczej spojrzał pan na swojego tatę?

Spojrzenie na własnych rodziców zmieniło się wręcz diametralnie. Pamięta pan zapewne, bo to się często słyszy z ust mamy i taty: „zrozumiesz, gdy sam będziesz miał dzieci”. Sporo jest w tym prawdy. Dziś widzę, ile trudu kosztuje codzienność: żeby wysłać dzieci do szkoły, żeby miały to, co im potrzebne… To są nieustające zmagania rodziców, poświęcenie dla swoich dzieci. Poczułem to, kiedy sam zostałem ojcem. A także wdzięczność do własnych rodziców, za to, co mi dali. Doceniam ten dar z o wiele większą mocą. Moja relacja z ojcem to jest proces dynamiczny i pewnie mógłbym powiedzieć, że mam mu coś za złe. Idealnie nigdy nie jest. Natomiast mój ojciec, w swoim rodzicielstwie, nie rezygnował z bycia sobą, zachował swój charakter - człowiek z Kaszub, konserwatywny, uparty, dumny… Cenię to bardzo, bo choć rodziło to pewne zgrzyty, to miało też swój smak. No i potrafił zadbać o nas. Tak to dziś widzę, a nie zawsze miałem taką perspektywę. Ojcostwo mi ją dało.

Lubi pan Dzień Ojca, czeka pan na to święto?
Dzień Ojca mam codziennie, gdy widzę jak dzieci się bawią, jak przybiegają do nas rano do łóżka… Stoję w drzwiach do pokoju dzieci i wpatruję się, jak moje dwie najmłodsze pociechy się ze sobą mocują. To radość, błogostan, chęć do życia – tego doświadczam jako ojciec.

Bombolandia i jej twórcy
Ryszard Savitar Veynar (rocznik 1982 r.), gdańszczanin. Doktor inżynier, matematyk i fizyk, nauczyciel korepetytor, ojciec czwórki dzieci. Instruktor jogi i karate, którego jedną z pasji jest tłumaczenie zagadnień i rozjaśnianie problemów matematyki i fizyki uczniom i studentom. Niedawno ukazała się nakładem wydawnictwa Koziorożec "Bombolandia", książka dla dzieci, którą Ryszard Savitar Veynar napisał wspólnie z dwójką swoich starszych dzieci - Aleksandrą i Krzysztofem. Zaczęło się od bajek opowiadanych na dobranoc przez tatę, a potem dalszy ciąg przygód tworzyła wspólnie cała trójka. Tak powstała "Bombolandia" - pięknie ilustrowana książka, która przenosi Czytelnika do odległej i niesamowitej krainy pełnej przygód i zaskakujących zwrotów akcji. - Książka przeznaczona jest dla dzieci, rozwija ich wyobraźnię, inspiruje do czytania książek, do tworzenia własnych opowiadań i rysunków. - Bombolandia spodoba się też dorosłym Czytelnikom, bo przecież wszyscy jesteśmy dziećmi... - reklamuje książkę wydawnictwo.

Ryszard Savitar Veynar z rodziną - dziećmi: Krzysztofem, Aleksandrą, Ayanih, Selimem, żoną Amiyą i jego tatą, Zbigniewem Weinarem.

Ojcowskie powinności, radości i troski. Ojciec czwórki dziec...

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki