Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowe technologie w obliczu wojny. Prof. Jan Kreft: Warto wiedzieć, gdzie i komu zostawia się swoje dane

Kamil Kusier
Kamil Kusier
Szymon Starnawski /Polska Press
24 lutego 2022 roku o godzinie 3:45 czasu polskiego Rosja zaatakowała Ukrainę. Zanim jednak do tego doszło m.in. na Google Maps można było zaobserwować ruchy armii rosyjskiej. Zbiegło to się również w czasie z blokadą kont w mediach społecznościowym, w tym na Twitterze, które na bieżąco informowały w sieci o przemieszczaniu się żołnierzy Władimira Putina. Jak tłumaczy profesor Jan Kreft, medioznawca, prezes Instytutu Eugeniusza Kwiatkowskiego, nie można się w tym procederze doszukiwać przypadku, to jednak informacji o działaniach czynników zewnętrznych nie było, zaś sami administratorzy serwisów społecznościowych również nie wydali komunikatu.

- Nowe technologie decydują w dużym stopniu o tym, co widzimy, a czego nie widzimy, co czytamy, a czego nie czytamy i wynika to po prostu z wielu rozwiązań technologicznych - mówi prof. Jan Kreft z Politechniki Gdańskiej.

24 lutego 2022 roku o godzinie 3:45 Rosja zaatakowała Ukrainę prowadząc ostrzał ze strony lądu oraz morza największych miast oraz lotnisk. Niespełna dwie godziny później na teren Ukrainy wkroczyły również wojska białoruskie.

Wszystkie te ruchy były na bieżąco publikowane na licznych kanałach mediów społecznościowych na Facebooku oraz Twitterze. Na kilka godzin poprzedzających atak Rosji - większość z tych kont zostało zawieszonych lub usuniętych z sieci.

Korek w Google Maps

Jak można było zauważyć jednak m.in. na Google Maps, ruchy armii rosyjskiej były zauważalne na drogach publicznych w uwzględnieniu natężenia ruchu. Internautów oraz medioznawców nie zdziwiło bowiem formowanie się zatorów na drogach u granic Ukrainy w godzinach nocnych.

Wynikało to z faktu, że spora część żołnierzy Rosji posiada telefony z systemem Android oraz zainstalowane aplikacje Google, które na bieżąco przekazywały ich lokalizacje. Co ciekawe ten ruch armii rosyjskiej może dziwić, gdyż jeszcze na kilka godzin przed atakiem pojawiły się informacje o wyłączaniu całego sprzętu elektronicznego przez rosyjskich żołnierzy.

Nowe technologie w obliczu wojny. Prof. Jan Kreft: Warto wiedzieć, gdzie i komu zostawia się swoje dane
Google Maps

- Korzystanie z mediów społecznościowych ma olbrzymi wpływ na to, co obecnie dzieje się na Ukrainie - mówi prof. Jan Kreft. - Blokada Twittera części źródeł, które pokazywały ruchy wojsk, później częściowe wycofywanie się z tego to tylko jeden z przykładów. Media społecznościowe przyczyniają się do tego, że mamy większy dostęp do informacji, ale także, że mamy większy dostęp do chaosu informacyjnego.

Jak podkreślił profesor Jan Kreft, przed kilkoma laty prowadził badania w jednym z ukraińskich miast, ok. 10 kilometrów od mobilnej granicy chwilowego - wówczas - frontu w obwodzie donieckim na Ukrainie.

- Badania przeprowadzone były wśród młodzieży szkolnej i nauczycieli, a dotyczyły ich możliwości manewrowania w świecie fake newsów tj. fałszywych informacji, których było i jest mnóstwo w tym środowisku - dodał profesor. - Pierwszy wniosek był taki, że oni się przyzwyczaili do tego, ale drugi - że nikt im w tym nie pomaga, że są zdani sami na siebie. Marzy mi się sytuacja, w której młodzi Polacy, po prostu młodzi ludzie będą mogli czy to na zajęciach czy w formie jakichkolwiek innych działalności uczyć się i poznawać media, na których obecność nie są przygotowani. Organizacje pozarządowe, które się tym zajmują, nie rozwiązują tego problemu na Ukrainie.

Jak przyznał w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim" prezes Instytutu Eugeniusza Kwiatkowskiego, warto przypomnieć decyzję byłego prezydenta Ukrainy Petro Poroszenki, który kilka lat temu podjął decyzję o odcięciu Ukraińców od rosyjskich mediów społecznościowych.

- Wszyscy młodzi i starzy Ukraińcy przerzucili się na amerykańskie media, głównie Facebooka, Twittera i TikToka - mówi prof. Jan Kreft. - Będąc obecnym w świecie nowych mediów należy liczyć się z konsekwencjami swojej obecności. Zostawiając swoje ślady w sieci musimy być świadomi tego, że wiedza o naszych zachowaniach w cyberprzestrzeni jest gdzieś kumulowana i analizowana głównie co prawda do celów komercyjnych, ale nie tylko.

Zdaniem profesora kluczowa w poruszaniu się po cyberprzestrzeni jest świadomość niebezpieczeństwa jakie tam na nas czeka, a także edukacja.

- Tyle ile o sobie zostawimy w sieci, tyle się o nas dowiedzą - mówi prof. Jan Kreft. - Warto też wiedzieć, komu zostawiamy swój ślad i być jakoś refleksyjnym i nie tylko iść tam, gdzie inni idą, ale też się zastanowić czy warto w tym miejscu i w tej przestrzeni być. Można zadać też pytanie o odpowiedzialność i jakie są możliwości ich (mediów społecznościowych red.) pola manewru wytyczone przez jakąś politykę. Refleksja polityczna nad mocą i władzą tych superplatform to nowa rzecz, a to że przychodzi dopiero teraz, pokazuje, że jest ta reakcja jest spóźniona o 10-15 lat.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki