Na tym pomyśle swoją tożsamość zbudowały chociażby gdańska FETA czy uliczna akcja Streetwaves.
Podobną inicjatywą - choć w tym wypadku wynikającą może bardziej z konieczności niż zamysłu organizatorów - jest działalność Towarzystwa Przyjaciół Sopotu, która od wiosny tego roku koncentruje się w byłej pracowni malarskiej prof. Haupta. Miejsce jest nową, zastępczą siedzibą towarzystwa na czas remontu jego dotychczasowego matecznika, Dworku Sierakowskich. Remont ma zakończyć się w styczniu 2010 roku. - Od śmierci profesora, trzy lata temu, do naszej przeprowadzki pracownia stała pusta - mówi Tomasz Garstkowiak z Towarzystwa Przyjaciół Sopotu.
Dom mieści się przy jednej z najbardziej artystycznych ulic Trójmiasta - Obrońców Westerplatte, biegnącej równolegle do torów SKM. To w jednej z tamtejszych willi zaraz po wojnie powołano Państwowy Instytut Sztuk Plastycznych (tzw. szkołę sopocką), który w 1954 roku przeniósł się do Gdańska i stał się zalążkiem dzisiejszej Akademii Sztuk Pięknych. Do dziś zresztą przy tej ulicy znajduje się wiele malarskich pracowni, a także Sopocka Szkoła Muzyczna I stopnia.
Profesor Adam Haupt był trójmiejskim malarzem i architektem. Swoje życie zawodowe związał z Państwową Szkołą Sztuk Plastycznych w Gdańsku (dzisiejszą ASP), gdzie pełnił funkcję rektora i dziekana. Słynął z tego, że podejmując decyzje personalne, często w ogóle nie patrzył w CV. Mawiał: "Pokażcie mi, jak on rysuje, maluje". W ten sposób, kierując się swoją niezawodną intuicją, oceniał ludzi. I co ważne - rzadko się mylił. Do jego najważniejszych dzieł należą jednak nie obrazy, a historyczne pomniki.
Jego była pracownia mieści się za mostem, w jednym z mieszkań willi przy ul. Obrońców Westerplatte 28 - na pierwszym piętrze, pod numerem 4. Gości wita kartka "Proszę nie hałasować na klatce schodowej". - Jesteśmy jednak dogadani z sąsiadami i nie ma skarg - uspokaja Tomasz Garstkowiak. Pewnie nie ma z tym kłopotów także dlatego, że sąsiadami są... artyści.
Mieszkanie zostało zaadaptowane dla potrzeb Towarzystwa - w jedynym z pokoi, z dwoma żyrandolami i piecem, jest sala koncertowa, pomyślana na nie więcej niż 20-30 osób. W sąsiednim pokoju zainstalowano biuro. Jest jeszcze kuchnia i przedpokój z kawą i herbatą dla uczestników koncertów. Dzięki temu naprawdę można poczuć się jak w gościach.
W pracowni odbywają się zajęcia plastyczne dla uczniów, spotkania literackie, spotkania Teatru przy Stole i koncerty w ramach kameralnego cyklu "It's Oh So Quiet". I to te ostatnie przedsięwzięcia najlepiej przystają do charakteru miejsca.
Udowodnił to tydzień temu koncert Selfbrusha, czyli Vaclava Havelki - przedstawiciela czeskiej alternatywy, związanego z rockową formacją Please The Trees, ale niestroniącego też od solowych, akustycznych występów. W swojej twórczości Czech lokuje się gdzieś między autorskim żarem Boba Dylana a akustycznymi dokonaniami Raya Wilsona. W ubiegłą niedzielę Selfbrush zaczarował publiczność swoim głębokim głosem i autorskimi tekstami. Mimo ascetycznych akustycznych aranżacji, koncert nie pozostawił wrażenia monotonii.
Daje to podstawy sądzić, że inicjatywy odbywające się w pracowni prof. Haupta będą cieszyły się powodzeniem. Głównie dlatego że w tym wypadku miejsce doskonale koresponduje z dobranymi wydarzeniami (w wypadku Streetwaves ten element np. zawiódł). - Mamy świadomość warunków i nie będziemy tu organizować głośnych, rockowych koncertów - mówi Garstkowiak.
Podobne wydarzenia - jak to było w przypadku FETY - pozwalają też odkrywać nowe miejsca. Ta część Sopotu z pewnością na to zasługuje, bo przymiotnik "urokliwy" pasuje do niej nie tylko jako nadużywany slogan.
4 października w ramach cyklu "It's Oh So Quiet" w Pracowni wystąpi Marla Cinger, a 24 października - Dżałówa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?