Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Miś za nami chodzi". Zakopiański miś zawładnął całą Polską. Rezydował również na pomorskich plażach

Agnieszka Kamińska
Agnieszka Kamińska
Miś, jak mówi Aleksandra Karkowska, skracał dystans. Nie mogły mu się oprzeć dzieci, ale też kobiety. Zdjęcie z Juraty, lata 30. Fotografował Mieczysław Wójcikiewicz, własność Bogusław Wójcikiewicz.
Miś, jak mówi Aleksandra Karkowska, skracał dystans. Nie mogły mu się oprzeć dzieci, ale też kobiety. Zdjęcie z Juraty, lata 30. Fotografował Mieczysław Wójcikiewicz, własność Bogusław Wójcikiewicz.
Zakopiański miś musi być „prawdziwy”, a więc musi być uszyty ze skóry baraniej. Podziwiam tego misia, który w upale pozował do zdjęć na plaży - mówi Aleksandra Karkowska, współwłaścicielka Oficyny Wydawniczej Oryginały i współautorka pomysłu na niezwykłą publikację o białych misiach.

Wygląda na to, że w sprawie misia jest pani ekspertką.

Ekspertka to może za dużo powiedziane. Ale rzeczywiście, wraz z Barbarą Caillot, staram się jak najwięcej dowiedzieć na temat białego misia.

Wyjaśnijmy, że najnowszym projektem Oficyny Wydawniczej Oryginały, którą prowadzi pani razem z Barbarą Caillot, jest album poświęcony białemu misiowi. Chodzi o misia, z którym turyści robili i nadal robią sobie zdjęcia. Wiele osób ma takie fotografie w domowych archiwach. Do końca wakacji można je przesyłać do waszego wydawnictwa. Sporo bardzo ciekawych materiałów oficyna już pozyskała. Na stronie waszego wydawnictwa można nawet przeczytać, że ten miś to mit. Dlaczego?

Od kilku miesięcy poszukujemy zdjęć z misiem i otrzymujemy je regularnie od czytelników i osób, które śledzą poczynania naszej oficyny. Wiele osób odpowiedziało też na nasze apele w sprawie misiów w mediach. Otrzymujemy zdjęcia z ostatnich stu lat. Oglądając je widzimy, że zmieniają się ludzie, to, jak są oni ubrani, inne są okoliczności i sceneria, ale miś jest zawsze ten sam. Miś wrósł w krajobraz zakopiański i, jak się okazuje, nie tylko zakopiański. Nasza przygoda z misiem zaczęła się od tego, że kilka lat temu pracowałyśmy nad książką „Na Giewont się patrzy” i zbierałyśmy wspomnienia najstarszych górali, prosiłyśmy ich też o zdjęcia. I bardzo często na tych fotografiach pojawiał się biały miś. Robili sobie z nim zdjęcia nie tylko turyści, ale też mieszkańcy Podhala. To, że był atrakcją górskich kurortów, jest czymś oczywistym. Okazało się jednak, że pojawiał się również w innych miejscach. Na przykład nad morzem.


Przyznam, że zdjęcia, na których widzimy misia na plaży, bardzo mnie zdziwiły. Rozumiem Zakopane, ale żeby kojarzony z górami miś rezydował nad morzem? To jest nie do pojęcia!

No właśnie, my też się zdziwiłyśmy. Muzeum Sopotu, w ramach naszej współpracy dotyczącej publikacji „Mewa na patyku”, przekazało nam archiwa zdjęciowe przedstawiające Sopot i jego mieszkańców. Przeglądając je zauważyłyśmy, że na wielu z nich jest miś. Widać go w różnych miejscach, na molo, na tle molo lub na tle sopockich łazienek. Stwierdziłyśmy nawet, że ten miś za na nami chodzi (śmiech), widziałyśmy go na zdjęciach wszędzie tam, gdziekolwiek pracowałyśmy. Postanowiłyśmy więc nim się zająć i przygotować publikację na jego temat. Okazuje się, że misiów było więcej, nie tylko jeden. W przeszłości prawdopodobnie każdy zakopiański zakład fotograficzny miał swojego misia. Można go było spotkać na Gubałówce, na Krupówkach czy przy Dolinie Kościeliskiej. Zawsze w jego pobliżu znajdował się fotograf, który robił zdjęcia i wręczał fotografowanym karteczkę, gdzie i kiedy odebrać odbitkę. Jeśli turyści nie mogli odebrać zdjęć, to były one wysyłane na podany przez nich adres. Misia można było spotkać też w Rabce, Krynicy Górskiej czy Ludźmierzu. Był obecny na odpustach i lokalnych zabawach – wszędzie tam, gdzie było dużo ludzi. Co więcej, miś zakopiański lubił podróżować i to po całej Polsce.

Zdaje się, że on dokonał ekspansji na północ.

Tak! Nie będzie przesady w tym, jeśli powiemy, że on zawładnął całą Polską. Mamy zdjęcie słynnego dziennikarza radiowego Marka Niedźwieckiego, który stoi przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Jest w przebraniu misia, a jego głowę trzyma w rękach. Otrzymaliśmy wiele zdjęć, które zostały wykonane właśnie w tym miejscu. Są też zdjęcia z warszawskiego i poznańskiego zoo. Otrzymaliśmy też piękne zdjęcia od pana, którego ojciec był fotografem i miał misia na wyposażeniu zakładu. Wykonywał zdjęcia z misiem w Juracie i Jastarni. Mamy zdjęcie zrobione na dożynkach w Koszalinie. Mało tego, miś był też obecny na Kresach.

Dzięki misiowi fotografowie lepiej zarabiali?

Oczywiście. Dla fotografów miś był sposobem na przyciągnięcie klientów. Był postacią trochę śmieszną, a trochę romantyczną i egzotyczną. Był taki czas, że osoba, która przez lata była misiem na Krupówkach, ze względu na wiek nie mogła już pozować do zdjęć. Marek Zawadzki, którego poznałyśmy, postanowił reaktywować tradycję i wcielić się w zakopiańskiego misia. Gdy miał 3 lata, zrobiono mu zdjęcie z misiem. I on twierdzi, że do dziś doskonale pamięta ten moment. Pan Marek ma poczucie humoru i potrafi rozmawiać z turystami, bo wcześniej przez wiele lat prowadził wyciąg narciarski i fiakrował. Uwielbia opowiadać góralskie historie i dowcipy. Jest idealnym, pełnym pasji misiem. Często nam powtarza, że to nie jest taka prosta sprawa być misiem. Nie można przecież tylko stać w przebraniu, trzeba jeszcze mieć podejście do turystów, umieć zagadać do nich. Opowiadał nam, że czasem dochodzi do wzruszających sytuacji. Przychodzą do niego ludzie i mówią, że jako dzieci chcieli mieć zdjęcie z misiem, ale rodzice się na to zgodzili, bo na przykład nie mieli wówczas pieniędzy na zdjęcie. Teraz, ci ludzie, już jako dorośli, robią sobie fotografię, o której marzyli w dzieciństwie. Przychodzą też osoby, które pokazują zdjęcia z misiem swoich rodziców lub dziadków. Chcą mieć podobne w tym samym miejscu. Mówią, że takie zdjęcie to rodzinna tradycja. Dlatego misia znajdziemy w wielu rodzinnych albumach.


Wydaje się, że bycie misiem na plaży, w upale, to rodzaj sportu ekstremalnego. Człowiek w przebraniu misia musiał być bardzo zdeterminowany, żeby tak chodzić w skórze, w pełnym słońcu, to mogło być wręcz zgubne dla jego zdrowia. Na niektórych fotografiach widać, że miś ledwo stoi na nogach.

Tak, bycie misiem na plaży to jest prawdziwy wyczyn. Podziwiam tego misia, który przed laty pozował nad morzem. Widać na zdjęciach, że osoby, które się z nim fotografowały, były w kostiumach kąpielowych lub letnich strojach. A osoba przebrana za misia miała na sobie grubą, owczą skórę i była szczelnie zasłonięta. Obecny miś, Marek Zawadzki, powtarza nam, że fizycznie nie da się być w tym przebraniu przez cały dzień. A pamiętajmy, że zakopiański miś, jak mówi pan Marek, musi być „prawdziwy”. A więc musi być uszyty ze skóry baraniej. Zawadzki ma trzy przebrania, o które bardzo dba, i każde nawet ma swoje imię.

Na niektórych starych zdjęciach miś przypominał raczej skrzyżowanie Yeti z wilkiem. Wiele do życzenia pozostawia też futro.

Niektórzy mieli bardzo wysłużone skóry, nie mogli sobie pozwolić na kupno nowej i nosili ją na sobie aż do całkowitego rozpadu. Dlatego na niektórych zdjęciach widzimy, że to przebranie czasem jest bardzo wysłużone. Marek Zawadzki kupił od kogoś tradycyjne przebranie sprzed lat. Skóra była w opłakanym stanie i nie dało się jej oczyścić i założyć. Kupił ją tylko po to, by kuśnierz uszył nowe przebranie kierując się pierwowzorem, dbając przy tym o historyczne detale. Trzeba przyznać, że w przeszłości bardzo się starano, by miś był podobny do niedźwiedzia. Do wykonania jednego z przebrań Zawadzkiego użyta została rzeźbiona z drewna czaszka, ta sprzed lat. Została ona też wyposażona w konstrukcję, która pozwala nosić ją na głowie. Taki łeb do lekkich nie należy. A dodajmy, że uzupełnieniem kostiumu są też zęby i pazury, rzeźbione z drewna i następnie pomalowane. Udało nam się poznać panią, której pradziadek był kuśnierzem i przyjechał do Zakopanego. Szył kożuchy, serdaki i uszył również strój misia. Prawdopodobnie był pierwszym rzemieślnikiem, który wykonał to przebranie. Mamy zdjęcie z jej albumu, które jest podpisane „czeladnicy i ich wyroby”, przedstawia kuśnierzy i kilka osób w misiowych strojach.

Wiele lat temu, podczas mojego wyjazdu do Zakopanego, na Krupówkach widziałam kilka osób przebranych za misie. Dochodziło między nimi do konfliktów, a nawet bójek. Chodziło o rewir?

Być może. Jeśli założymy, że dla wielu zakładów fotograficznych pracowały misie, to trudno, żeby nie dochodziło między nimi do sporów. Być może właśnie dlatego misie wyjeżdżały do innych miast, i szukały szczęścia na odpustach i festynach. Moglibyśmy powiedzieć, że pozyskiwały nowe terytorium. Otrzymałyśmy nawet zdjęcie, na którym widać misia, który powozi saniami i rozwozi chleb z jednej z piekarni. Miś stał się na tyle plastyczny i magiczny, że wykorzystywano go do wielu zadań. Był nie tylko maskotką pozującą do zdjęć.

Czy miś był też obecny w czasie II wojny światowej?

Tak, mamy kilka zdjęć z tego okresu. Na kilku widać żołnierzy Wehrmachtu. Oni wręcz uwielbiali misia. Wiemy, że również w Niemczech miś był popularną postacią, z która się fotografowano. Podejrzewamy, że niemieckim żołnierzom zakopiański miś mógł przypominać dom.

To znamienne, że w czasie, gdy szalał terror wojenny, hitlerowcy cieszyli się na widok misia.

Bez względu na to, jaki mundur czy barwy się nosi, po czyjej stronie się jest, jakie ma się poglądy polityczne, to w każdym dorosłym jest dziecko, któremu miś daje radość. Nawet żołnierz ma w sobie również pozytywne emocje, jak tęsknota za domem, rodziną, wspomnienia z dzieciństwa. W latach 50. powstał wspaniały i ważny film, którego akcja toczy się w czasie wojny. W roli głównej zagrał Gustaw Holoubek, który wcielił się w Żyda ukrywającego się pod skórą misia.

Dziś w różnych miejscach możemy zobaczyć maskotki, z którymi można się sfotografować i które z różnym skutkiem pretendują do miana symboli miast. Drużyny sportowe, ale też wydarzenia sportowe takiej jak olimpiada, również mają własne maskotki. Ale to właśnie miś wydaje się być uniwersalny, ponadczasowy. Dlaczego miś zrobił taką zawrotną karierę?

Bo on jest autentyczny i wywodzi się z tradycji. Maskotki często nawiązują do postaci z bajek. One są modne dziś, a jutro już niekoniecznie. Dziś dzieciaki lubią Smerfy, a jutro może bardziej popularna będzie Pszczółka Maja. Moda na kreskówki zmienia się, przemija. Tymczasem miś zakopiański w przyszłym roku będzie świętował sto lat. On jest w bardzo dobrej formie, wciąż cieszy się ogromną popularnością i zdecydowanie przebija bohaterów znanych z filmów czy kreskówek. Dziś, gdy wszyscy mamy smartfony, turyści sami robią sobie zdjęcia z misiem i za pozowanie dają pieniądze właśnie misiowi. Fotograf nie jest już im potrzebny. Można nawet stwierdzić, że miś przetrwał, a fotografowie, którzy go wykreowali, nie zawsze. Zmiany technologiczne i związane z cyfryzacją nie zaszkodziły misiowi, a nawet wyszły mu na dobre.

Czy każdy może być misiem, chodzić po Zakopanem, lub innym mieście, i namawiać turystów do zdjęć?
Teoretycznie tak. Oczywiście, jeśli się posiada skórę misia.

Misie, które nie mają skóry, a na przykład są z pluszu, nie są oryginalnymi misiami? To przebierańcy?

Według mnie, tak. Czasem można zobaczyć Kubusia Puchatka w Zakopanem, ale on – z całym szacunkiem dla Kubusia - nigdy nie będzie misiem zakopiańskim. On nie pasuje do Zakopanego, to postać z bajki, a nie z tradycji. Nawet jeśli miś zakopiański pojawi się w Sopocie czy w Jastarni, to i tak wszyscy wiedzą, że to jest nasz miś.

Jakie historie związane ze zdjęciami pani zapamiętała?

Osoby czasem mówią nam, że jako dzieci bały się misia i ten strach widać na zdjęciach. Twarz fotografowanego dziecka jest skrzywiona lub wręcz przerażona. Mamy zdjęcia z misiem podpisane np. wycieczka Towarzystwa Pszczelarzy z Mazur do Zakopanego. Miś na zdjęciach czasem obejmuje młodą dziewczynę lub trzyma ją na rękach. Miś skraca dystans. Dzieciaki siadały mu na kolanach lub wchodziły na plecy. Ludzie często wskazują, że zdjęcie z misiem to ich ukochana fotka z dzieciństwa. Niektórzy piszą, że choć mieli kilka lat, to pamiętają atmosferę i emocje, które towarzyszyły im podczas wykonywania zdjęcia.


*Osoby, które mają stare zdjęcia z białym misiem i chciałyby się nimi podzielić - do przygotowywanej wystawy i książki - powinny wysłać zdjęcia na adres mailowy [email protected]. Powinny także zamieścić krótki opis, kto jest na fotografii, gdzie i kiedy została wykonana oraz kto jest właścicielem zdjęcia. Wszystkie prezentowane w galerii zdjęcia pochodzą ze zbiorów wydawnictwa - to fotografie, które autorki już pozyskały lub które zostały im przesłane.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki