Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miał tu być modelowy ośrodek - a nie będzie nic

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Piotr Manasterski
Połączenie oddziałów kardiologicznych obu gdyńskich szpitali może ma sens, ale siedziba powinna być w Redłowie - rozmowa z dr Jerzym Zadrożnym.

Kiedy redłowska kardiologia ma się zacząć przeprowadzać do Szpitala św. Wincentego a Paulo? Czy znany jest jej scenariusz?

Wszystkie karty trzyma zarząd naszej szpitalnej spółki. W poniedziałek ma się zebrać zarząd województwa i podjąć ostateczne decyzje. Pan marszałek Struk chce poznać ostateczny plan restrukturyzacyjny. My go znamy bardzo powierzchownie. Po awanturze wymusiliśmy na dyrekcji szpitala, żeby dała nam na piśmie kiedy i gdzie się mamy zgłosić do pracy. Jest ono pokrętne, ale wynika z niego, że 16 marca mamy już funkcjonować w szpitalu gdyńskim.

A co z chorymi? Macie pusty oddział?

Ależ nie. Aktualnie mamy 20 łóżka zajęte przez pacjentów i sześć wolnych.

Jak ci pacjenci trafili do was?

Przez izbę przyjęć. Przywiozły ich karetki, część przyszła sama. Pogotowie wie, gdzie którego chorego zawieźć. Z bólem wozi na ogół do Szpitala św. Wincentego a Paulo, gdzie jest kardiologia inwazyjna z elektroterapią, a z niedomogą krążenia - do nas. Bo oddziały kardiologii są dwa - jeden tam, jeden tu, ale są to dwie zupełnie inne kardiologie. My od lat specjalizujemy się w leczeniu niewydolności serca i nie jest to przypadkowe, a głęboko przemyślane. Oni - w kardiologii interwencyjnej, szybkiej. "Ubocznym produktem" tego, czym się oni zajmują, jesteśmy my. Oni ratują życie chorym z zawałem, którzy jeszcze piętnaście lat temu nie mieli szans na przeżycie, my się nimi zajmujemy potem, bo ich serca są częściowo uszkodzone. Część pacjentów wychodzi z zawału obronną ręką, część ma powikłania związane z niewydolnością serca.

I takich chorych będzie się teraz przewozić karetkami z jednego szpitala do drugiego?

Nie mam pojęcia jak to będzie zorganizowane.

Czy chorzy wiedzą, co ich czeka?

Część nie wie, część wie. Są to głównie pacjenci, którzy pozostają pod naszą opieką od lat. Oni denerwują się, boją, czują się zagrożeni, bardzo to wszystko przeżywają. Tym bardziej, że groźba likwidacji wisi nad naszym ośrodkiem od dłuższego czasu. Wpierw, w 2011 roku NFZ obciął nam finansowanie i dał bardzo mały kontrakt na oddział, następnie dwa lata później, w 2013 r. w konkursie na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną pozbawił nas kontraktu na przyszpitalną poradnię niewydolności serca, która prowadziła najciężej chorych. Tacy chorzy wegetują na marginesie życia. Pacjenci onkologiczni mają przynajmniej hospicja, a chorzy z niewydolnym sercem każdego dnia i każdej nocy duszą się. W skrajnej niewydolności serca nie są oni w stanie przejść z fotela do toalety, podnieść kubka z herbatą. Rodziny przywoziły swoich chorych do naszej poradni z całego województwa regularnie, sześć razy w roku, o ile ich stan był stabilny. Chorego prowadził zespół w skład którego obok lekarza wchodziła pielęgniarka, psycholog i rehabilitant. Uczyli go ćwiczeń, które powinien wykonywać, zasad żywienia i różnych innych rzeczy, które zapewniały jakiś komfort życia w tej ciężkiej chorobie. Nie wymyśliliśmy tego sami, koncepcja ośrodka niewydolności serca zrodziła się w ścisłej współpracy z naukowcami z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, w tym z prof. Tomaszem Zdrojewskim. Mówię o tym wszystkim, by ludzie, którzy będą to czytali zrozumieli, że bronimy nie tyle naszego oddziału kardiologii, co pewnej koncepcji, która została zresztą wpisana do Programu "Zdrowie dla Pomorzan". Mieliśmy stworzyć modelowy ośrodek leczenia niewydolności serca, który następnie miał być powielany w całym kraju. Był on już prawie gotowy, brakowało nam tylko elektroterapii serca, jednej z metod leczenia niewydolności. Szpital realizował wówczas dwa duże programy unijne - onkologiczny i izotopowy, wpisano nas więc na listę rezerwową. Gdybyśmy zdążyli, NFZ nie obciąłby nam kontraktu. NFZ wpompował niewyobrażalne pieniądze w ośrodki kardiologii inwazyjnej, w efekcie Szpital św. Wincentego a Paulo ma kontrakt wysokości 23 mln zł, a my - zaledwie 2,6 mln zł.

Skoro takie są realia finansowe to może ta przeprowadzka jest dobrym pomysłem?

Bardzo możliwe, że koncepcja centrum kardiologii w jednym miejscu jest dobrym pomysłem. Pytanie tylko - dlaczego ma się je budować w Szpitalu św. Wincentego a Paulo, który nie ma żadnych perspektyw i możliwości rozwoju. Nawet po remoncie uda się tam stworzyć standard z lat 80. Tam, na oddziale po okulistyce, która ma się przeprowadzić na nasze miejsce będziemy mieli do dyspozycji 390 m. kw., tu mamy 690 m. kw. Pytanie więc o sens tego pomysłu i koszt, który trzeba będzie ponieść. Okulistyka zostanie oderwana od neurologii, co uważam za błąd, bo wszędzie te dwa oddziały lokalizuje się obok siebie, są one wobec siebie komplementarne. Ze Szpitala Morskiego zniknie kardiologia, która jest bardzo potrzeba onkologii. U części chorych, którzy mają zdrowe serce - chemioterapia i radioterapia chwilowo pogarsza jego stan, ale potem wszystko wraca do normy. Ale pacjentom z chorym sercem terapia onkologiczna może na tyle zaszkodzić, że będą pilnie potrzebować naszej pomocy. Z tego, co słyszę szpital chce zatrudnić konsultanta z zakresu kardiologii, ale konsultant ma tylko słuchawki i głowę. Kto weźmie za to odpowiedzialność? Proponowaliśmy zarządowi szpitala - macie tu "gotowca" - wyremontowany budynek, piękną poradnię, która stoi pusta. Przy Szpitalu Miejskim trzeba ją dopiero wybudować na co potrzeba ogromnych pieniędzy. Czy nie korzystniej byłoby tutaj przenieść kardiologię inwazyjną i elektroterapię? Czy ktoś to rzetelnie przeliczył?

A może bronicie oddziału, bo macie w tym jakiś interes? Stracicie pracę i wylądujecie na bruku...

To nam nie grozi. Mam w tej chwili już dwie oferty pracy i to o wiele lepsze finansowo. Każdy z nas ma, bo lekarzy specjalistów brakuje. Żal tylko, że budowaliśmy ten ośrodek przez wiele lat z pomocą licznych sponsorów, a nawet naszych własnych pieniędzy, bo rezygnowaliśmy na rzecz oddziału z honorariów, które nam się należały w ramach różnych projektów naukowych. Nie potrafimy zrozumieć, dlaczego nie myśli się o najbardziej palących problemach szpitala - położnictwie, które wymaga pilnego remon, która dobrze działa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki