Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Samsel: „Grzegorz Borys na pewno nie zakładał, że po tym morderstwie będzie żył w lesie długo i nikt go nie znajdzie”

Łukasz Kamasz
Łukasz Kamasz
Wideo
od 16 lat
O poszukiwaniach Grzegorza Borysa i pracy służb rozmawiamy z Marcinem Samselem, ekspertem ds. bezpieczeństwa oraz wykładowcą Wyższej Szkoły Administracji i Biznesu w Gdyni.

Rozmawiamy z ekspertem ds. bezpieczeństwa. „Grzegorz Borys uciekł tutaj, bo zna te tereny i czuje się w nich bezpiecznie”

Trwa ósmy dzień poszukiwań Grzegorza Borysa. Wiele osób zadaje sobie pytanie: „Jak długo jeszcze?”. Tylko czy w tym kontekście jest ono uzasadnione?

Na pewno poszukiwania będą trwały do skutku, służby na pewno mu nie odpuszczą. Ten człowiek jest gdzieś w lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Myślę, że ślady, które za sobą zostawił - kryjówki oraz inne dowody - świadczą o tym, że pętla wokół niego coraz bardziej się zaciska. I on pewnie zdaje sobie z tego sprawę. Cały czas uważam, że Grzegorz Borys nie miał planu po tym zabójstwie. Uciekł do lasu, gdzie miał przygotowane pewne rzeczy, bo czuje się w nim bezpiecznie. Natomiast na pewno nie zakładał, że po tym morderstwie będzie w nim żył długo i że nikt go nie znajdzie. Uciekł tutaj, bo zna te tereny i czuje się w nich bezpiecznie. Nie chce uciekać dalej w nieznane. Jego poszukiwania są bardzo trudne, służby działają na obszarze kilkunastu kilometrów kwadratowych. Myślę, że zastosowane tutaj techniki operacyjne oraz wsparcie psów, śmigłowców oraz dronów, gdy pogoda na to pozwala, sprawiają, że jesteśmy coraz bliżej.

W jaki sposób Grzegorzowi Borysowi pomaga naturalne ukształtowanie tego terenu? Pojawiają się informacje, że ukrywa się w przygotowanych ziemiankach.

Rzeczywiście wygląda na to, że część tych ziemianek jest przygotowana przez niego. W trójmiejskich lasach mamy wielu miłośników tego typu aktywności. Jednak nie jest prawdą to, co mówił ostatnio m.in. generał Polko, że w tym lesie można przetrwać długo.

- Pamiętajmy, że Grzegorz Borys cały czas jest ścigany - nie śpi dobrze, odpoczywa krótko - mówi nam Marcin Samsel. - Nie może używać otwartego ognia. Jego możliwości są mocno ograniczone, on wie, że w użyciu są m.in. psy tropiące i prędzej czy później ten ślad się zamknie.

Oczywiście zawsze jest ryzyko, że wymknie się obławie, jednak jego działania jasno pokazują nam, że nie ma żadnego planu. Chowa się w miejscu oddalonym półtora kilometra od miejsca zbrodni. Nikt po dokonanym zabójstwie nie ucieka tak blisko i nie liczy, że przetrwa w tym systemie kolejne lata życia. Grzegorz Borys miał możliwości, jeszcze zanim ruszyła obława, przez kilka godzin na to, aby przebyć minimum kilkadziesiąt kilometrów. Jego jedynym planem była natomiast samotna ucieczka do lasu, który zna.

Jak Pan ocenia działania służb?

To są bardzo trudne i gigantyczne poszukiwania. Niektórym może się wydawać, że to jest jakiś kawałek lasu gdzieś pod Gdynią. Nie. To nie jest normalny las, tylko morenowy z wieloma wzniesieniami i olbrzymią ilością pozostałości po II wojnie światowej w postaci okopów, transzei czy innych dołków strzeleckich. To też jest las niskopienny, czyli jest w nim bardzo dużo krzaków. Jest prawie listopad, a widzimy, że ten teren nie jest goły, liście nadal utrzymują się na drzewach. Tam się naprawdę bardzo ciężko chodzi. Proszę pamiętać, że ten człowiek jest ubrany tak, żeby się dobrze komponować z tym terenem. Grzegorz Borys się ciągle przemieszcza, jeżeli dzisiaj policjanci przeszukają jedną część lasu i go tam nie będzie, to za kilka godzin może się tam zjawić. Pogoda nie sprzyja ani poszukiwanemu, ani poszukującym. Ona jest deprawująca. Gdyby nie padał deszcz, a spadłaby temperatura, byłoby to na korzyść służb. Im będzie zimniej, tym lepiej dla funkcjonariuszy.

Czyli po prostu potrzebujemy więcej czasu?

A przede wszystkim więcej ludzi. Przy tym terenie, wiemy, bo tak podała policja, że szuka go około tysiąca osób, które robią regularne zmiany. Przy tym lesie, jeżeli ktoś go zna, to żeby zagęścić te poszukiwania, tysiąc osób lub nawet półtora tysiąca osób, powinno być w nim jednocześnie, żeby móc go sensownie obstawić. Na pewno służbom pomaga technika, niestety ze względu na pogodę od dwóch dni nie lata śmigłowiec. Największym utrudnieniem dla służb jest to, że Grzegorz Borys się porusza. W tym lesie po zmierzchu, przy człowieku ubranym na szaro, ciemno, nie mówiąc już nawet o barwach zlewających się z otoczeniem, można przejść obok człowieka leżącego dwa metry obok i go nie znaleźć.

Czy służby mogłyby zrobić coś więcej?

To tylko i wyłącznie kwestia ilości funkcjonariuszy. Wszystkie techniczne aspekty są już wykorzystywane. Niestety służbom brakuje ludzi. Na pewno przydałaby się pomoc np. Strażaków OSP z województwa pomorskiego czy profesjonalnych grup poszukiwawczych jak POPR. To ludzie, którzy wiedzą, jak chodzić po lesie, jak szukać i mają do tego sprzęt. Natomiast ze względu bezpieczeństwa służby nie mogą skorzystać z tej pomocy.

Okoliczni mieszkańcy mogą czuć się bezpiecznie?

Jest bardzo małe prawdopodobieństwo, że Grzegorz Borys wyjdzie z tego lasu i będzie ryzykował chociażby nagranie na kamerach. Bo już podejmował takie próby i został nagrany. Grzegorz Borys może korzystać z innych dobrodziejstw. W okolicy jest kilka ogródków działkowych, które też są stale penetrowane przez służby. Można się tam ogrzać i napić się czegoś ciepłego. Niedaleko jest opuszczona jednostka wojskowa.

- Tutaj naprawdę jest gdzie uciekać. Natomiast Grzegorz Borys nie skorzysta z przestrzeni miejskiej, bo w tej okolicy jego twarz, charakterystyczny plecak i ubiór kojarzą już wszyscy. Tutaj szasnę na jego spotkanie są małe. W lesie to już zupełnie coś innego - zauważa nasz rozmówca.

Natomiast to, co robi pewien pseudo detektyw celebryta, jest po prostu skandalem. To pajacowanie i robienie show. Ten człowiek nie jest w stanie ze swoimi „pseudo rambo” znaleźć w kilkanaście osób Grzegorza Borysa, bez uczestnictwa w systemie bezpieczeństwa i obławy, który stworzyła policja z Żandarmerią Wojskową i innymi służbami.

Czy w takim razie powinni być oni w ogóle dopuszczeni do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego?

Pytanie, czy to jest w ogóle możliwe. Prawnie nie do końca. Jeżeli ten pseudo celebryta popełni jakiś błąd i będzie mu można zarzucić np. utrudnianie poszukiwań, to na pewno policja z tego skorzysta. Apeluję do resztek rozsądku tego człowieka. Proszę nie oferować ludziom nagrody, bo jeżeli ktoś się na to pokusi, to zacznie wchodzić do lasu, a to już jest ryzyko tego, że poszukiwany zrobi komuś krzywdę. Proszę nie przeszkadzać policji, wrócić sobie do domu i celebrować dalej na TikTokach i innych. Zapewniam, że Ci, którzy szukają Grzegorza Borysa, wiedzą co robią.

Jak Pan ocenia politykę informacyjną służb? Do tej pory otrzymywaliśmy tylko lakoniczne komunikaty, ale chyba właśnie takie one powinny być.

Oczywiście, te komunikaty muszą być trochę lakoniczne, natomiast na pewno policja trochę lepiej powinna reagować na pojawiające się informacje w sieci. Ten szum informacyjny będzie tam nadal trwał i plotki będą powstawać z każdym dniem, kiedy Grzegorz Borys nie będzie złapany. Tak samo będzie rosła frustracja wobec służb. Być może miejsca poszukiwań powinny być ludziom lepiej wytłumaczone, oczywiście policja nie chce tego robić i doskonale to rozumiem, bo są podejrzenia, że Grzegorz Borys używa telefonu komórkowego, który może wykorzystywać. Natomiast nawet jeżeli tak robi, to i tak pętla działań służb zaciska się na nim coraz bardziej.

Czy z tej sytuacji płyną do nas jakieś lekcje?

Każda obława i każdy pościg są jakąś nauką dla służb. I służby to wykorzystują. Poczynając od raportów, sprawozdań, aż po konferencje naukowe. Nie znamy wszystkich szczegółów śledztwa kryminalnego, nie wiemy, dlaczego Grzegorz Borys to zrobił. Jaki miał motyw. Tutaj pojawia się pytanie, w tego typu zbrodni, czy czegoś nie przeoczono. Czy ten człowiek nie dawał sygnałów do tego, że może coś się wydarzyć. Mnie zastawia, czy jego rodzina wiedziała o jego kryjówkach, a może przede wszystkim wyposażeniu tych kryjówek. Bo jeżeli mówimy tutaj o ubraniach i innych rzeczach. On musiał to składać i zbierać. Mówimy o profesjonalnym sprzęcie, którego koszty idą w setki złotych.

Kiedy możemy spodziewać się finału sprawy?

Nie możemy w tej kwestii niczego zakładać. Równie dobrze może to być przypadek i za kilkanaście minut Grzegorz Borys może się napatoczyć na kogoś w lesie. A może się z tej obławy wymsknąć. Ta sytuacja, z tych informacji, które posiadam, jest naprawdę bardzo dynamiczna. Może w nocy poszukiwania lekko przysypiają, ale to dlatego, że poszukiwania terenowe w lesie nocą nie mają większego sensu. Wtedy te działania wyglądają inaczej. Może w weekend, kiedy poprawi się pogoda, działania przyśpieszą, a przede wszystkim na niebie znowu pojawi się śmigłowiec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki