Już od pierwszych dźwięków nowego albumu, słychać różnicę brzmienia w porównaniu z "Visions In Black".
Ewolucja brzmienia była świadoma. Tym razem weszliśmy do studia z pewnym założeniem. Przy poprzedniej płycie byliśmy przygotowani do nagrań, ale nie mieliśmy wizji brzmieniowej. Teraz wiedzieliśmy, że chcemy, by brzmiało to bardziej agresywnie, by było to bardziej mroczne. Chcieliśmy to maksymalnie przybrudzić. Na tej płycie uzyskaliśmy to, czego chcieliśmy, a na poprzedniej uzyskaliśmy to, co udało nam się uzyskać.
Coś was inspirowało do tych zmian?
Wszyscy czterej jesteśmy wychowani na ekstremalnym graniu, które jest mocniejsze od tego, co robimy. To death, thrash metal, również grindcore. Kiedyś nawet próbowaliśmy grać death metal. Przelewamy te ciemne moce na naszego czarnego rock and rolla.
Kompozycyjnie jest zupełnie inaczej niż na "Visions In Black". Jest więcej kombinowania, pauz, bardzo dobrą robotę robi sekcja rytmiczna. Momentami ma ona więcej do powiedzenia niż gitary.