Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk przegrała po raz pierwszy na wiosnę. Prezent dla Cracovii od sędziego

Paweł Stankiewicz, Kraków
Przemyslaw Swiderski
Lechia Gdańsk przegrała pod Wawelem z Cracovią 2:3 (1:2) prezentując się słabo w defensywie. Inna sprawa to rzut karny dla Cracovii, którego widział chyba tylko sędzia Szymon Marciniak. Kraków dalej nie jest szczęśliwym miejscem dla biało-zielonych, a na boisku Cracovii gdańszczanie po raz ostatni zdobyli komplet punktów w 1961 roku. Małym pocieszeniem były piękne gole strzelane przez Piotra Grzelczaka i Stojana Vranjesa.

Lechia przystąpiła do meczu osłabiona brakiem kontuzjowanych reprezentantów Polski, Sebastiana Mili i Jakuba Wawrzyniaka. Mila pojechał z dużyną do Krakowa, ale ostatecznie sztab szkoleniowy nie ryzykował pogłębnienia urazu i kapitana biało-zielonych zabrakło nawet na ławce rezerwowych. Absencja Wawrzyniaka była przesądzona już wcześniej, ale spotkanie z Cracovią pokazało jak popsypała się defensywa przez brak tego zawodnika.

Cracovia w pierwszej połowie oddała więcej strzałów, ale to Lechia miała inicjatywę i starała się rozgrywać piłkę. Wystarczył jednak pierwszy poważniejszy błąd defensywy, a zwłaszcza Mateusza Możdżenia, a po strzale Denissa Rakelsa i odbiciu piłki przez Mateusza skuteczną dobitką głową popisał się Marcin Budziński. To pierwszy w tym roku stracony przez Lechię gol z gry. Gdańszczanie wyrównali jeszcze przed przerwą, a kapitalnym strzałem - po którym futbolówka odbiła się od słupka i wpadła do siatki - popisał się Piotr Grzelczak. Remisu nie udało się jednak utrzymać do końca tej części spotkania. W polu karnym strali się Gerson i Mateusz Wdowiak, ten drugi padł na murawę, a sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny dla gospodarzy. Trudno jednak w tej sytuacji mówić o przewinieniu obrońcy Lechii, a rzut karny to był zajączek wielkanocny od sędziego Marciniaka dla Cracovii. Rakels pewnym strzałem dał gospodarzom ponownie prowadzenie. Arbiter z Płocka nie jest szczęśliwy dla Lechii. W pierwszym wiosennym meczu z Wisłą - wygranym przez podopiecznych trenera Jerzego Brzęczka - nie pokazał czerwonej kartki Arkadiuszowi Głowackiemu i nie widział fauli w polu karnym na Kevinie Friesenbichlerze.

Druga połowa spotkania rozpoczęła się znakomicie dla biało-zielonych, którzy strzelili kolejną w tym meczu filmową bramkę. Tym razem wyśmienitym strzałem w gorny róg bramki "Pasów" popisał się Stojan Vranjes. Lechia drugi raz doprowadziła do remisu w tym spotkaniu, ale długo się nim nie cieszyła. Już dwie minuty później Cracovia wykorzystała kolejny fatalny błąd gdańskiej defensywy, a piłkę głową do bramki z kilku metrów skierował Piotr Polczak.

Kibice Lechii starali się dopigniem pomóc piłkarzom, ale biało-zielonym ciężko szła gra w ofensywie. Brakowało czystych sytuacji strzeleckich i całe zagrożenie - niewielkie - kończyło się na stałych fragmentach gry. Tymczasem gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie, ale Bąk nie dał się pokonać Rakelsowi. W 71 minucie na boisku pojawił się Donatas Kazlauskas i to debiut Litwina w gdańskim zespole w meczu ligowym. W końcówce trener Brzęczek przeszedł na grę dwoma napastnikami, bo za Vranjesa wpuścił do gry Kevina Friesenbichlera. Biało-zieloni nie mieli jednak pomysłu na sforsowanie defensywy Cracovii i przegrali po raz pierwszy w tym roku w spotkaniu T-Mobile Ekstraklasy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki