Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lechia Gdańsk dziś jest bardziej stabilna finansowo niż sportowo

Paweł Stankiewicz
Paweł Stankiewicz
Tomasz Kaczmarek nie doszedł do porozumienia z Flavio Paixao, a Lechia gra fatalnie i zamyka ligową tabelę, więc zapłacił za to posadą trenera
Tomasz Kaczmarek nie doszedł do porozumienia z Flavio Paixao, a Lechia gra fatalnie i zamyka ligową tabelę, więc zapłacił za to posadą trenera fot. Przemysław Świderski
Lechia Gdańsk ma zysk za poprzedni rok, władze dążą do całkowitego oddłużenia spółki, ale drużyna walczy o utrzymanie. Dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?

Dobra sytuacja organizacyjna w klubie nie idzie w parze z wynikami sportowymi. Inna sprawa, że klub płaci wciąż za błędy z przeszłości. Teraz najważniejsze to dźwignięcie drużyny z dna ligowej tabeli.

Od przejęcia Lechii przez aktualny układ właścicielski za wszelkie sznurki pociąga Adam Mandziara i to on podejmuje większość kluczowych decyzji. Teraz żegna się z Lechią. Złożył rezygnację z funkcji przewodniczącego rady nadzorczej i 28 września jego odejście stanie się faktem.

- Postanowiłem zakończyć swoją aktywność i zaangażowanie w strukturach Lechii Gdańsk - zapowiedział już wcześniej Mandziara na swoim profilu na Instagramie.

Czy to faktycznie jego koniec w Lechii? Nie, a przynajmniej nie do czasu, kiedy pakiet większościowy akcji nie zostanie sprzedany. Ten należy do spółki Lechia Right Management sp. z o.o., która posiada 98,9 procent głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Lechii. Z kolei 100 procent udziałów w tej spółce posiada Advancesport AG, a jej prezesem jest… Adam Mandziara. To oznacza, że siłą rzeczy nadal będzie mieć duży wpływ na działalność klubu, a na pewno kluczowy na sprzedaż akcji. Sprzedaż na pewno nie idzie po myśli akcjonariusza większościowego. Najpierw finalizacja miała nastąpić do końca czerwca, potem do końca lipca. Mamy połowę września i nadal nie widać, aby stało się to w najbliższym czasie. Trzeba przyjąć, że potencjalny nabywca musiałby zapłacić za akcje około 15 milionów euro.

- Muszę przyznać, że nie jesteśmy tak daleko, jak byśmy chcieli. Lechię Gdańsk planujemy sprzedać komuś, kto będzie w stanie zabezpieczyć dalszy rozwój klubu. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedniej propozycji, którą można z czystym sumieniem przyjąć. Niestety, sytuacja sportowa, zawirowania w zarządzie i w otoczeniu klubu, a także wydarzenia na trybunach, w tym procesie nam nie pomagają. Ostateczną decyzję o sprzedaży klubu podejmuje pan Franz-Josef Wernze wraz z żoną, C. Malzkorn, czyli osobisty prawnik pana Wernze i ja. Chciałbym zastrzec, że nie działamy pod presją czasu i nie będziemy podejmować pochopnych ruchów. Lechia jest dzisiaj finansowo w bardzo stabilnej sytuacji. Do dnia sprzedaży spółki Lechii Gdańsk gwarantujemy wsparcie ze strony głównego właściciela i aktualna sytuacja sprzedaży nie ma wpływu na bieżące działanie spółki - zapewnił Mandziara na Instagramie.

Lechia czyści finanse

Kibice patrzą na sytuację Lechii przez pryzmat wyników sportowych, a te dziś są fatalnie. Paradoksalnie, co w gdańskim klubie jest chyba nowością, dziś sytuacja organizacyjna spółki jest lepsza niż sportowa. Prezes Paweł Żelem zabrał się za ostre cięcie kosztów. Pewnie nawet zbyt drastyczne, bo ucierpiały na tym marketing czy biuro prasowe, czyli dwa bardzo ważne działy w klubie. Nie ma żadnego sensu mówienie dziś o odbudowie Lechii od zera i przejście drogi, która zakończyła się awansem do Ekstraklasy, kiedy spółka wykaże zysk 2,6-2,7 miliona złotych za poprzedni rok. Do tego dochodzi pozbywanie się długu. Kiedy spółka została przejmowana od Wrocławskiego Centrum Finansowego Andrzej Kuchara, akcjonariusze mniejszościowi mieli zagwarantowane specjalne przywileje, aby chronić tożsamość Lechii. Pierwsza konwersja zadłużenia na akcje pozwoliła na to, aby pozbyć się długu wobec akcjonariusza większościowego, a jednocześnie mniejszościowi utrzymali swoje przywileje. Teraz padła propozycja, aby około 40 milionów złotych pożyczek zamienić na akcje. Z punktu widzenia klubu to dobry ruch, bo pozwoli na całkowite oddłużenie i oznaczałoby, że w sumie 80 milionów złotych pożyczanych przez właściciela większościowego byłoby wpompowanych w klub, a następnie zamienionych na akcje. Czy tak się stanie, to już decyzję podejmie walne zgromadzenie akcjonariuszy Lechii podczas nadzwyczajnego posiedzenia, które zaplanowane jest na 28 września.

Dziś zatem sytuacja finansowa jest poprawna, a to powinno usprawnić proces sprzedaży pakietu większościowego. Komu? Tutaj pojawiało się już dużo plotek. Ostatnio jednak najczęściej mówiło się o konsorcjum ze Szwajcarii oraz funduszu z Dubaju, ale tego drugiego absolutnie nie można wiązać z Saudi Aramco. Problemem jest na pewno sytuacja sportowa Lechii oraz lecąca na łeb i szyję frekwencja na stadionie Polsat Plus Arena Gdańsk. Przez lata było zbyt wiele negatywów związanych z klubem, co musiało przełożyć się na to, że na trybunach pojawiało się coraz mniej osób. Brak transparentności, pojawiające się kolejne informacje o problemach z płatnościami wobec piłkarzy, zły klimat wokół Lechii. To wszystko doprowadziło do sytuacji, jaka jest dzisiaj. Zresztą na tym nie koniec. Jak się dowiedzieliśmy, były mecze, na które klub angażował zbyt mało ochrony, w ciemno ufając szacunkom sprzedażowym. To doprowadzało do sytuacji, gdzie po wypełnieniu dopuszczalnego limitu wstępu widzów na trybuny kasy były zamykane. Łatwo sobie wyobrazić złość tych, którzy odchodzili z kwitkiem, a potem przekazywali swoim znajomym negatywne odczucia. To ewidentne zaniedbanie kibica, które prędzej czy później musiało odbić się negatywnie. Do tego dochodzi kulejący marketing i zamykanie się przed ludźmi. Na szczęście to ostatnio zaczyna się zmieniać. Od przyjścia do Lechii wiceprezes Agnieszki Syczewskiej klub zaczął wychodzić do ludzi, piłkarze pojawiają się na różnych wydarzeniach, w szkołach czy w centrach handlowych. To na pewno ruch we właściwym kierunku, ale na efekty trzeba będzie poczekać. Na ponowną modę na Lechię władze klubowe muszą teraz bardzo ciężko zapracować. Bo kibic został mocno zniechęcony niemal w każdym aspekcie i trzeba go przekonać do powrotu na trybuny stadionu w Gdańsku.

Kto zrobi porządek w szatni?

Wreszcie aspekt sportowy. Ten dziś kuleje najmocniej. Wyniki są tragiczne, atmosfery w drużynie nie ma żadnej. Piłkarze patrzą na siebie wilkiem, niektórzy ze sobą nie rozmawiają, a nawet nie podają ręki. W takim klimacie bardzo trudno o jedność i patrzenie w tym samym kierunku. To jednak nie popsuło się wczoraj. Poprzedni trener Tomasz Kaczmarek nie mógł porozumieć się z Flavio Paixao. Kapitan miał być łącznikiem między zespołem i sztabem szkoleniowym, a Flavio negował decyzje i słowa trenera. Obaj nie patrzyli w tym samym kierunku, ale w drużynie to trener jest szefem, a nie jeden z zawodników. Stąd też narastała decyzja o pozbawieniu Paixao opaski kapitana.

To wszystko oczywiście też miało wpływ na zespół, w którym nie brakuje podziałów. Władze klubu szukają trenera, przed którym będą duże wyzwania. Najpierw bezwzględnie i bez sentymentów będzie musiał oczyścić szatnię, a dalej wyprowadzić drużynę z kryzysu i ze strefy spadkowej PKO Ekstraklasy. Bo nikt sobie nie wyobraża, że Lechia będzie musiała się odbudowywać na zapleczu krajowej elity.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki