Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Wałęsa: IPN opluł mnie przed całym światem! [WIDEO]

Barbara Szczepuła
W poniedziałek w biurze Lecha Wałęsy drzwi się dosłownie nie zamykały
W poniedziałek w biurze Lecha Wałęsy drzwi się dosłownie nie zamykały Przemek Świderski
W poniedziałek w biurze Lecha Wałęsy drzwi się dosłownie nie zamykały. Pchali się nie tylko gdańscy dziennikarze. Przybyły też takie gwiazdy ze stolicy jak Monika Olejnik czy Jacek Żakowski. Oboje chcieli przeprowadzić z Wałęsą wywiady.

TVN24/x-news

- Nigdy nie byłem współpracownikiem, nigdy nie napisałem żadnego donosu. Nigdy nie brałem pieniędzy! Uwierzcie w to - wołał Wałęsa podczas konferencji prasowej. Były prezydent opowiadał też o kapitanie SB Edwardzie Graczyku. Wspominał, że Graczyk grał rolę dobrego esbeka, że ostrzegł go przed aresztowaniem (to ta scena z filmu Wajdy, gdy Wałęsa zdejmuje zegarek i obrączkę i przekazuje je żonie na czarną godzinę), a po kilku dniach, gdy Wałęsę wypuszczano z więzienia, dał mu swój numer telefonu („ale nie zadzwoniłem do niego, bo nie miałem po co, a po drugie - nie miałem nawet telefonu”). Kilka razy Graczyk nachodził go w stoczni. Wzywano Wałęsę wówczas do biura, gdzie już siedział „ten gość”. - Może pogadamy? - zachęcał. Graczyk odcinał się zresztą od SB, opowiadał, że jest z kontrwywiadu, przedstawiał się jako polski patriota, lekko zdystansowany do tego, co się działo w PRL, i usiłował przekonać robotnika, który był świadkiem grudniowej masakry, że razem mogą zrobić coś dla Polski. - Czy tu nie mącą Niemcy? - pytał. - Albo Żydzi? Stoczniowcy go nie interesowali.

Manifestacja KOD dla Wałęsy w Gdańsku - "Polska murem za Wałęsą" [WIDEO, ZDJĘCIA]

- Może byłem trochę naiwny - zastanawia się dziś Wałęsa. - Ale nie na tyle, by mu wierzyć. Twierdzi, że wprawdzie podpisał jakieś papiery, ale nie było to zobowiązanie do współpracy ani potwierdzenie odbioru pieniędzy. - Wynika z tego - twierdzi Wałęsa - że esbek te pieniądze brał do kieszeni.

- Jeśli ktoś został przeze mnie skrzywdzony - przekonuje były przewodniczący Solidarności - niech się zgłosi i udowodni, że przez moje donosy został wyrzucony z pracy, aresztowany albo ukarany przez kolegium. To przecież mnie wywalono ze stoczni! Dlaczego SB miałaby pozbywać się świetnie ulokowanego agenta?! Natomiast Henryk Jagielski, który był zarejestrowany jako TW, dalej pracował w stoczni! Na czym więc polegały jego rzekome krzywdy?

- Czy mógłby się pan z nim spotkać?

- Agent z agentem zawsze może się spotkać - żartuje były prezydent.

- Czy będąc prezydentem, niszczył pan dokumenty SB?

- Dostałem tylko kopie. Po co miałbym niszczyć kopie? Nie żartujcie, żadnych dokumentów, które by świadczyły przeciwko mnie, nie było. Żadnych też nie mam w domu, prokuratorzy mogą przyjść do mnie i zrobić mi rewizję. Proszę bardzo.

- Czy generał Kiszczak pana szantażował?

- Kiszczak nie, ale inni chcieli na mnie wpływać. Gdy siedziałem w internacie, przyjechał z Koszalina mój dawny dowódca plutonu. Nie szantażował mnie, ale namawiał: - Jako żołnierz powinien pan pomóc generałowi Jaruzelskiemu. Chce pana zrobić ministrem, albo nawet wicepremierem, tylko niech pan wystąpi w telewizji i wezwie do zgody! Inny przykład: Annie Walentynowicz podesłano fałszywe dokumenty. Esbek mówi do mnie: - Zobaczy pan, koledzy pana załatwią. Nie załatwią - śmiałem się - jestem święty. - I na świętych mamy sposoby - esbek też się śmiał. Walentynowicz zachowała się dzielnie i papierów nie wykorzystała. Ale gdy nastała w Polsce wolność, uznała je za prawdziwe…

- Są świadkowie, można to wszystko sprawdzić - ciągnie Lech Wałęsa. - Bożena Rybicka-Grzywaczewska była świadkiem zamachu na moje życie. Czemu tym się nie zainteresujecie? IPN o zamachu wie, ale czy myślicie państwo, że coś wyjaśnił? Próbowano na mnie wpływać prośbą, groźbą i przekupstwem. A co ja odpowiadałem? Możecie mnie zabić, ale nie zdołacie pokonać.

- Będzie pan ponownie występował o lustrację?

- Zastanawiam się nad tym. Wiem, że niektóre dokumenty zostały podrzucone do Kiszczaka.

- Kto podrzucił? Wspomniano ostatnio o jakimś rosyjskim śladzie…

- Tego nie wiem. Gdy sprawa się wyjaśni, podam IPN do sądu. Zostałem opluty… Skąd wiem, że dokumenty zostały podrzucone? Zgłosili się już ludzie, znam ich nazwiska i stopnie. Oni widzieli te teczki. Kiedy podam konkretne fakty? Może nigdy? Mnie to niepotrzebne. Wygrałem, co było do wygrania, IPN nic nie może mi zrobić… Ale ponieważ obraża się mnie, z miejsca idę do sądu, gdy zdobędę dowody.

- Czy ta sprawa z dokumentami Kiszczaka jest próbą pisania historii na nowo? Jedni bohaterowie są „wygaszani”, na ich miejsce pojawiają się inni?

- Oczywiście! Mnie jednak w głowie się nie mieści, żeby w wolnej Polsce takie numery robić. Murzyn zrobił swoje, Murzyn musi odejść. I żeby używać do tego państwowej instytucji, jaką jest Instytut Pamięci Narodowej!

- Czy pan zamierza przeprosić? - dopytuje się młody dziennikarz.

- Kogo? - pyta Wałęsa.

- No, nie wiem. Tych poszkodowanych.

- Dajcie mi jednego poszkodowanego, zaraz go przeproszę. Ale sprawdziłem, nie ma takich.

- Waldemar Kuczyński mówi: - Lechu, stań w prawdzie, bądź znowu wielki. Co pan na to?

- Będę do niego telefonował. On uwierzył, że SB nie mogła podrobić aż tylu papierów. A dlaczego nie? Sądzę, że SB przesadziła i na pewno znajdę w nich rozmaite błędy.

- Po co, pańskim zdaniem, Kiszczak trzymał u siebie te papiery?

- Nie wiem, ale zastawiam się, jak to byłoby możliwe, żeby Kiszczak, szef agentów, zdradził swojego agenta?

- Minister Macierewicz powiedział, że to już koniec Wałęsy.

- Szybciej nastąpi koniec Macierewicza niż Wałęsy.

- Boi się pan dalszych ataków?

- Mnie już nic nie zaszkodzi. Nigdzie nie kandyduję, papieżem nie zostanę…

- Czy Kaczyński chce wojny domowej?

- Wiele na to wskazuje, od zamachu na Trybunał Konstytucyjny począwszy. Dlatego musimy się zorganizować. KOD to jest dobry kierunek. Na razie nie biorę udziału w manifestacjach, ale przyglądam się temu z sympatią. W odpowiednim momencie się włączę. Rozmawiałem z liderami KOD. Sprawa jest poważna. Nie wiadomo, jak długo będziemy musieli naprawiać skutki głupich rządów PiS.

- Czy ma pan pretensje do Kościoła, że nie stanął po pana stronie?

- Przedstawiciele Kościoła byli w Magdalence i widzieli, co się tam działo. Opisali to zresztą, ale kto dziś czyta takie książki? W telewizji natomiast pokazywano film, z którego wynika, że bez przerwy piliśmy wódkę. Tymczasem ja wypiłem może ze trzy kieliszki wszystkiego.

- Ale czy teraz przedstawiciele Kościoła powinni się wypowiedzieć?

- Tak wprost to chyba nie, ale mogliby zwrócić uwagę na to, że najpierw powinno się zebrać dowody, a potem ogłaszać czyjąś winę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki