Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:1 (1:1)

Paweł Stankiewicz
A. Banaś
Lechia rozegrała bardzo dobry mecz w Poznaniu. Punkty zdobył jednak Lech, który wygrał 2:1. Odnotować trzeba pierwszą bramkę dla biało-zielonych Sergejsa Kożansa, kontrowersyjny rzut karny dla gospodarzy i debiut Damiana Szuprytowskiego.

Lechia miała trudną sytuację przed meczem w Poznaniu. Z powodu kartek nie mogli zagrać Tomasz Dawidowski, Krzysztof Bąk, Marko Bajić i Piotr Wiśniewski, a do tego kontuzjowani są Peter Cvirik, Jakub Zabłocki i Karol Piątek. W tej sytuacji Tomasz Kafarski, trener biało-zielonych, na prawej obronie wystawił Marcina Kaczmarka, a w ataku partnerami Ivansa Lukjanovsa byli Paweł Buzała i Maciej Rogalski.

Lechia bardzo dobrze już zaprezentowała się w poprzednim meczu z Ruchem Chorzów i równie udanie biało-zieloni grali przeciwko Lechowi. Gdańszczanie nie mieli żadnych kompleksów przed rywalem, który walczy o mistrzostwo Polski. Lechia grała po swojemu, starała się długo utrzymywać przy piłce i szukała okazji do zdobycia gola.

W ciągu początkowych 25 minut spotkania to biało-zieloni częściej byli w posiadaniu piłki i przeprowadzili groźne kontry. Pierwsze okazje bramkowe mieli jednak gospodarze. Świetnie dysponowany Paweł Kapsa nie dał się jednak zaskoczyć Manuelowi Arboledzie ani Sławomirowi Peszce. Kolejne trzy akcje były jednak dziełem Ivansa Lukjanovsa. Najbliższy szczęścia był w drugiej próbie, ale Krzysztof Kotorowski wyciągnął się jak struna i odbił piłkę.

W 26 minucie Lech otrzymał rzut karny. Robert Lewandowski ręką przepchnął Sergejsa Kożansa, a potem w polu karnym padł na boisko, jak tylko poczuł na sobie rękę Łotysza. Sędzia podyktował rzut karny. I pod tym względem Lechia nie ma szczęścia do arbitra Marcina Borskiego. To właśnie sędzia z Warszawy podyktował równie wątpliwą jedenastkę dla Wisły Kraków, w meczu Remes Pucharu Polski. A wczoraj Borski dodatkowo bardzo pochopnie pokazał żółte kartki Pawłowi Nowakowi i Hubertowi Wołąkiewiczowi. Wróćmy jednak do rzutu karnego dla Lecha. Do piłki podszedł Bartosz Bosacki i… strzelił źle, lekko i nieprecyzyjnie. Kapsa odbił futbolówkę, która po słupku wpadła do gdańskiej bramki. Lechia szybko odrobiła stratę. Już w 34 minucie w pole karne dośrodkował aktywny Lukjanovs, a Kożans głową idealnie umieścił piłkę przy słupku bramki gospodarzy. W ostatniej minucie pierwszej części Lewandowski i Tomasz Mikołajczak próbowali strzelić drugiego gola dla Lecha.

W drugiej połowie Lech natarł z animuszem. Gospodarze zdawali sobie sprawę z tego, że jakakolwiek strata punktowa w tym meczu, to praktycznie koniec szans na mistrzostwo Polski. Gdańszczanie zagrozili bramce Lecha, kiedy to po zagraniu Marcina Pietrowskiego wślizgiem próbował Paweł Buzała z kilku metrów wpakować piłkę do siatki. Ataki gospodarzy były jednak częstsze i groźniejsze. Poznaniacy byli bliscy szczęścia, kiedy to głową strzelał Peszko, a Kożans wybił piłkę z linii bramkowej. W 79 minucie Lech doczekał się zwycięskiego gola. Semir Stlić podał do Peszki, a ten zbiegł z piłką do środka pola karnego i huknął skutecznie pod poprzeczkę bramki gdańszczan. W końcówce trener Kafarski wpuścił na boisko Damiana Szuprytowskiego, dla którego był to debiut w ekstraklasie. I właśnie Szuprytowski zaraz po wejściu miał kapitalną okazję na zdobycie wyrównującego gola, ale w czystej sytuacji strzelił z kilku metrów tuż nad spojeniem słupka z poprzeczką.

Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:1 (1:1)
Bramki: 1:0 Bartosz Bosacki (27-karny), 1:1 Sergejs Kożans (34), 2:1 Sławomir Peszko (79).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki