Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łeba: Śmierć na morzu. Kto zawinił ws. pomocy dla wędkarza?

Robert Gębuś
Robert Kwiatek/Archiwum
Morskie Służby Powiadamiania i Ratownictwa w Gdyni i załoga statku Halny podają rozbieżne wersje okoliczności akcji ratunkowej i śmierci 59-letniego wędkarza. Według MSPiR w Gdyni, załoga prosiła jedynie o karetkę na nabrzeże, a nie pomoc statku ratunkowego. Szyper Halnego twierdzi, że to kłamstwo.

- Mamy 25 świadków na to, że wzywaliśmy na pomoc statek ratunkowy Huragan - mówi Jarosław Bratha, współwłaściciel kutra Halny. - Słyszeli nasze wezwania przez radio. Potwierdzą to też nagrania. Karetka na nabrzeże wzywana jest z automatu, nie musieliśmy o nią specjalnie prosić.

Wędkarz, przebywający na pokładzie Halnego, zmarł na zawał. Mimo wezwania na pomoc statek ratunkowy Huragan nie wyszedł w morze, bo załoga nie dostała na to pozwolenia z MSPiR w Gdyni.

Czytaj także: Łeba: Tragedia na morzu. Mężczyzna zmarł, bo nie wysłano pomocy

- Szyper Halnego nie prosił o ewakuację medyczną, a jedynie o karetkę na nabrzeże. Ta nie przyjeżdża z "automatu", tylko na wezwanie - podkreśla Mirosława Więckowska z Morskiej Służby Powiadamiania i Ratownictwa w Gdyni, która również liczy na "taśmy prawdy". - Mamy rejestrator rozmów, a nagrania mogą potwierdzić nasze słowa.

Jarosław Bratha tłumaczy, że dowodem na wezwanie przez nich Huraganu jest fakt, że załoga tej jednostki włączyła już silniki. Zdaniem Więckowskiej, takie są procedury. - Jeśli cokolwiek się dzieje, odpalają silniki i czekają w gotowości na dyspozycje z Gdyni - tłumaczy.

Jak powiedział nam kapitan Huragana Jarosław Stępień, informację o człowieku, który na pokładzie Halnego potrzebuje natychmiastowej pomocy, usłyszał z bosmanatu ok. godz. 14.35. Jak twierdzi, inspektorzy nie zezwolili mu na wypłynięcie, bo uważali, że czas, w którym Huragan dopłynie do reanimowanego, będzie podobny do tego, w jakim Halny przybędzie do portu. Stępień nie chciał jednak zdradzić, jak dosłownie brzmiał komunikat z bosmanatu portu w Łebie, który odebrał wezwanie o pomoc z Halnego. - Nie mogę wypowiadać się w tej sprawie - ucina Stępień.

Zdaniem Mirosławy Więckowskiej z MSPiR, akcja Huragana na niewiele by się w tym wypadku zdała.

- Halny miał 12 minut drogi do portu. Gdyby Huragan wypłynął, oba statki zatrzymałyby się w kanale portowym. Nie mógłby też rozwinąć w kanale większej prędkości, a to byłaby strata dodatkowych minut - uważa. - Poza tym my mamy tylko ratowników przeszkolonych w zakresie pierwszej pomocy, a na brzegu czekał lekarz. Wezwanie dostaliśmy o godz. 14.38, a o 15.01 stwierdzono zgon.

W tym czasie załoga Halnego bezskutecznie reanimowała wędkarza. - Ratownicy na Huraganie dysponowali defibrylatorem. Powinni przypłynąć. Pomiędzy zasłabnięciem a śmiercią minęło prawie pół godziny. W przypadku zawału to dużo - mówi Bratha.

Urząd Morski w Słupsku wszczął postępowanie wyjaśniające w tej sprawie. Przekaże je Izbie Morskiej w Gdyni.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki