Laura była szczególnym miejscem. Do butiku przy ul. Filmowej zachodziło się nie tylko w poszukiwaniu najnowszych kolekcji skandynawskich marek, ale też po prostu pogadać z panią Halinką i panią Danusią. Obie świetnie znały swoje klientki: ich styl, rozmiar, kolory, jakie lubią. Także ich radości i kłopoty życiowe.
- Jak tylko zobaczyłam tę sukienkę, to pomyślałam o pani - mawiały do stałych bywalczyń Laury. Jeśli nie znały imion klientek, to z sympatią nadawały im przydomki. Na przykład „Pani koronka”, „Mama bliźniaczek”.
W Laurze ubierały się mamy i córki. Także panowie mogli znaleźć coś dla siebie. Klientów przyciągały ceny, które z powodzeniem konkurowały z innymi na słupskim rynku odzieżowym.
- O podjęciu tej decyzji zdecydował tylko i wyłącznie rachunek ekonomiczny - mówi Halina Mikolcz, właścicielka Laury. - 23 lata temu otwierałam sklepy na Pomorzu. Dzisiaj pogorszyła się jakość towarów, ich skład surowcowy. Nie można już zaproponować czegoś dobrego w dobrej cenie.
Zobacz także: Ukradł łańcuszek ze sklepu jubilerskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?