MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kto chciał ukryć prawdę? Konflikt przybiera na sile

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Konflikt między władzami Gdyni a byłymi psychologami z założonego przez samorządowców Specjalistycznego Ośrodka Wsparcia dla Dzieci Krzywdzonych przybiera na sile. Wiceprezydent miasta

Michał Guć stanowczo odpiera zarzuty, iż nie reagował, a wiedział o nieprawidłowościach w gdyńskich domach dziecka, w tym o rzekomym molestowaniu seksualnym młodszych wychowanków przez starszych.

Wydał w piątek w tej sprawie specjalne oświadczenie. Broni się także Franciszek Bronk, wicedyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, który jak napisało w czwartek "Echo Miasta" - mógł być zainteresowany, aby bulwersujące informacje wyciszać, bo jego żona pracuje w Domu Dziecka w Demptowie.

- Czuję się bezpodstawnie szkalowany - utrzymuje Bronk. - Informacje przekazane przez byłego superwizora SOW, Justynę Zalewską-Klóskę, jakoby w naszym Domu Dziecka nawet 80 procent wychowanków było molestowanych seksualnie, są niedorzeczne. Pracownicy SOW, mimo moich monitów, nigdy nie chcieli podać w tej sprawie żadnych konkretów ani pokazać dokumentacji.

W żadnej z 33 diagnoz, przekazanych mi przez SOW, a dotyczących podopiecznych placówki w Demptowie, tego typu stwierdzenia nie miały miejsca. Wobec dwóch wychowanków pojawiło się natomiast podejrzenie, że mogli być molestowani, zanim trafili do Domu Dziecka. Nie mamy jednak na to wpływu. Do placówki w Demptowie kierowane są dzieci z rodzin patologicznych, często w stanie zagrożenia życia i zdrowia. W ich dawnym środowisku mogły, niestety, zdarzyć się przypadki molestowania.

Bronk dodaje, że jako wieloletni były dyrektor Domu Dziecka musiałby wiedzieć o przypadkach nękania się nawzajem przez podopiecznych.
- W Demptowie pracuje wykwalifikowana kadra wychowawców, takie incydenty na dłuższą metę byłyby nie do ukrycia - mówi.
Psychologowie, którzy zwolnili się z pracy w SOW, uważają jednak, że Bronk i przedstawiciele władz miasta wykryte przez specjalistów przypadki molestowania chcieli ukryć, aby uniknąć skandalu. Obecne kroki prezydenta miasta, m.in. skierowanie przeciwko nim wniosku o ściganie do prokuratury za to, że wiedzieli o podobnych incydentach, a nie powiadomili rzekomo o tym ani przełożonych, ani organów ścigania, odbierają jako odwet.

Sprawą zaniepokojeni są przedstawiciele Komisji Zdrowia Rady Miasta Gdyni. Jej przewodniczący Bogdan Krzyżankowski, z zawodu lekarz, nie wierzy w winę psychologów z SOW. Uważa, iż prezydent Gdyni, kierując do prokuratury wniosek o ściganie byłych pracowników ośrodka, próbuje wywrzeć na nich presję.

Władze Gdyni, wnosząc o sprawdzenie, czy byli terapeuci SOW nie zaniedbali swoich obowiązków, powołały się na paragraf kodeksu karnego, według którego funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia bądź nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze więzienia do lat trzech.

Niedopełnieniem obowiązków w przypadku byłych pracowników SOW miało być niepowiadomienie o rzekomych przypadkach molestowania przełożonych i prokuratury.
- Według mnie, jednak psycholog z tak specjalistycznego ośrodka, a nawet kierownik podobnej placówki, nie jest funkcjonariuszem publicznym - mówi Krzyżankowski.

- Materia, z którą zetknęli się terapeuci, jest na tyle delikatna, że mieli oni wręcz prawny obowiązek chronienia interesów swoich pacjentów. Nie mogli przecież ujawniać na prawo i lewo, osobom nieupoważnionym do przeglądania dokumentacji lekarskiej, nawet władzom miasta, dokładnie kto, kiedy i kogo molestował.

Według mnie, reagowali prawidłowo. Nie wiem, czy zawiadamiali o nieprawidłowościach prokuraturę, na pewno jednak kierowali wnioski do sądu rodzinnego. W SOW pracowali specjaliści tak wysokiej klasy, że jestem pewien, iż podejmując jakiekolwiek decyzje, kierowali się dobrem dzieci. Najgorzej, że zamieszanie wokół SOW może zaszkodzić ośrodkowi, a jest on bardzo potrzebny.

Gdyńskim prokuratorom udało się wczoraj ustalić, iż z SOW poprzez sąd rodzinny wpłynęły do nich dwie sprawy o molestowanie. Tylko jedna z nich dotyczyła Gdyni.
List Justyny Zalewskiej-Klóski do prezydenta Gdyni
(..) Superwizowałam pracę zespołu terapeutów przez 1,5 roku w okresie od 01.2007 do 07.2008. Zespół ten przeprowadzał konsultacje oraz terapię dzieci i ich rodzin w wymiarze około 260 godzin miesięcznie.Większość superwizowanych przeze mnie pacjentów (ok. 80%) to przypadki dzieci wykorzystywanych seksualnie.(...)

Z niezrozumiałych dla mnie powodów atak Pana Wiceprezydenta Michała Gucia na zespół terapeutów zaczął się w mojej opinii od momentu, gdy terapeuci zaczęli ujawniać fakt nadużyć seksualnych dzieci na dzieciach w domach dziecka oraz rodzinnych domach dziecka. Okazało się również, że rodzice zastępczy w rodzinnych domach dziecka nie wiedzą, że ich podopieczni są ofiarami przemocy seksualnej, która dalej toczyła się w ramach rodziny zastępczej.

Zaczęliśmy w zespole zastanawiać się nad stworzeniem systemu wsparcia dla wychowawców oraz opiekunów, aby mogli skuteczniej rozpoznawać nadużycia i przeciwdziałać im. Zostały przeprowadzone rozmowy z Panem Wiceprezydentem Michałem Guciem, które jednak kończyły się nie współpracą, ale oskarżeniami i atakiem na kompetencje terapeutów. Od tamtego momentu na placówkę były nasyłane nieustanne kontrole. Urzędnicy Urzędu Miasta, łamiąc prawo o ochronie danych i o ochronie zdrowia psychicznego, przeglądali dane osobowe pacjentów(...).

Atmosfera nagonki, podważanie kompetencji, ograniczanie etatów doprowadziło do masowego odchodzenia z pracy kompetentnych pracowników. Nie mogę pozostać obojętna wobec faktu zniszczenia jedynej na terenie Trójmiasta placówki prowadzącej diagnozę i terapię dzieci wykorzystywanych seksualnie(...)
Gdynia, 2008-09-14

Zamiast szukania winnych, trzeba pomóc

Z Justyną Zalewską-Klóską rozmawia Dorota Abramowicz

W liście do prezydenta Wojciecha Szczurka pisze Pani o ogromnej skali wykorzystywania seksualnego w domu dziecka. Czy to możliwe?
Niestety, możliwe. Prawdą jest, że wśród dzieci z domów dziecka liczba ofiar molestowania seksualnego jest dużo większa, niż wynika z oficjalnych danych. Dzieci, które doznały przemocy seksualnej, po umieszczeniu w placówkach opiekuńczych przyjmują rolę sprawcy lub ofiary. Jedni i drudzy wymagają terapeutycznej pomocy.

Sprawcy chyba także kary?
Jak sobie pani wyobraża ukaranie siedmiolatka, molestującego trzyletnie dziecko? To jakiś absurd!

Prezydent Gdyni skierował do prokuratury wniosek o wszczęcie postępowania przeciw dyrektor ośrodka, która miała ukrywać szokujące informacje...
O wszystkim od dawna wiedziały władze miasta, problem był wielokrotnie omawiany na spotkaniach z udziałem wiceprezydenta Michała Gucia. Myślę, że pan prezydent Szczurek nie zajmuje się tym, co trzeba. Odtwarza sytuację z rodziny, w której doszło do molestowania, gdzie matka nie chce patrzeć na to, co ojciec robi dzieciom. Identyfikuje się ze sprawcą, a nie z ofiarą. Tymczasem zamiast szukać winnych wśród terapeutów, należy skoncentrować się na udzieleniu pomocy poszkodowanym.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dlaczego pszczoły są ważne?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki