Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krótka historia trenera boksu z Gdańska, który lubi pomagać innym

Adam Mauks
Adam Mauks
- Tłukłem się wszędzie, w szkole, na ulicy. Z czasem zdałem sobie sprawę, że takie życie nie ma żadnej wartości. Musiałem to zmienić - mówi Maciej Brzostek, były pięściarz Stoczniowca Gdańsk, dziś trener boksu i założyciel stowarzyszenia Brzostek Top Team.

Maciej Brzostek stoczył na ringu pięściarskim prawie 100 walk. Walczył w barwach Stoczniowca Gdańsk, najpierw jako junior, potem jako młodzieżowiec. Wchodząc w wiek seniorski wyjechał do innego miasta walczyć w lidze. - To była końcówka ligi w naszym kraju, zarabiałem 800 złotych. Na nic nie starczało - mówi dziś Maciej Brzostek, trener boksu i założyciel Stowarzyszenia Brzostek Top Team. Nie miałem pieniędzy na porządne jedzenie nie mówiąc już o odżywkach. Było tak kiepsko, że zdecydowałem się rzucić boks i wrócić do domu. Boks to piękny, ale bezwzględny sport, bo najcięższą walkę zawsze toczy się poza ringiem.

Potem pojawiła się myśl o wyjeździe do Anglii. W Polsce bezrobocie, a ja całe życie boksowałem, to co miałem zrobić? - pyta retorycznie. Podjąłem pracę w stoczni a potem jako ochroniarz aby zarobić na bilet do Anglii. Wyjeżdżając miałem ze sobą 200 funtów, a w plecaku kanapki. W Anglii trochę boksowałem, do momentu gdy doznałem poważnej kontuzji ręki podczas walki. Na tyle poważnej, że nie mogłem pracować. Szkoda, bo za walkę dostawałem wtedy 1000 funtów, tyle co za miesiąc pracy - mówi Maciej Brzostek.

Kiedy jechał do Anglii myślał, że potrafi boksować, ale dopiero tam uświadomił sobie, że jednak nie. - Potem znajomi wrócili do Polski, a ja zostałem sam w wielkim domu z kontuzją. Wróciłem do Gdańska po sześciu latach z myślą, że tu będę kontynuował karierę bokserską- wspomina. Byłem rozczarowany, że po tylu latach poziom boksu był w tym samym miejscu jak przed moim wyjazdem. Mając wiedzę i doświadczenie jakie zebrałem za granicą, postanowiłem utworzyć grupę Brzostek Top Team, która miała na celu pomaganie zawodnikom w rozwijaniu ich karier. Byli w niej bokserzy, zawodnicy MMA i K1, którzy ewidentnie potrzebowali pomocy a ja wiedziałem, że mogę im ją dać. Wielu z nich było w życiowym bagnie.

Maciej Brzostek postawił wtedy na marketing. To w pięściarskiej Polsce było nowością. Niektórzy nawet pukali się w czoło.

- Nie dało się utrzymać z samego boksu, trzeba było zdobywać sponsorów - mówi trener, który dziś w stowarzyszeniu, także dzięki Lucynie Mach, ma psychologa i fizjoterapeutę. Dzięki temu zawodnicy z którymi współpracujemy robią się coraz lepsi, bardziej świadomi. Wiedzą, że muszą być rozpoznawalni.

- Stowarzyszenie ma już kilku sponsorów, ale trudno było ich pozyskać, ponieważ w Polsce reklamowanie się poprzez sport, wciąż nie jest popularne, tak jak za granicą. Nie wszyscy uważają je za wartościowy nośnik medialny - dodaje Lucyna Mach, która społecznie dba o marketing stowarzyszenia i sama także trenuje boks. - Mieliśmy propozycje zmiany nazwy, ale tego nie zrobiłem. Stowarzyszenie ma w nazwie moje nazwisko, noszę je na koszulce, jest to gwarancja rzetelności i uczciwości - dodaje trener.

Jako Stowarzyszenie, raz w roku, wydajemy kalendarz, a cały zysk przekazujemy na wybrany cel. W zeszłym roku, przekazaliśmy 20 tysięcy złotych na konto Kliniki Pediatrii Hematologii i Onkologii w Gdańsku a potwierdzenie przelewu udostępniliśmy na naszych mediach społecznościowych,

Maciej Brzostek miał trzech braci i trzy siostry. Łatwo nie było, ale mały Maciek miał na to sposób: zamykał się w pokoju i czytał książki. W książkach szukał autorytetów, które zostały z nim na zawsze. Potem był sport.

- Tłukłem się cały czas, jak nie w szkole to na ulicy - mówi Brzostek. Czułem, że to się musi zmienić, że tak daleko nie zajdę. Postawiłem na boks. W Stoczniowcu poznałem trenerów Krzysztofa Buczkowskiego, Jarosława Rydzewskiego i Waldemara Nawrockiego. To oni pokazali mi o co w tym chodzi. A chodzi o wartości.

- Trener Nawrocki powiedział mi kiedyś po wygranej walce: "Maciek, jesteś mistrzem w ringu, bądź nim też i poza nim". Jak relikwie traktowałem rękawice Darka Michalczewskiego, który dawno temu mi je dał, za ciężką pracę i bardzo dobre wyniki. Nie rozstawałem się z nimi ani na chwilę. Teraz kiedy widzę reakcje dzieci, z którymi pracujemy, to widzę siebie z dzieciństwa. Chociaż one, kiedy dostają od nas imienne rękawice, mają jeszcze większe oczy niż ja wtedy. Tulą je do siebie jak największy skarb. Maciej Brzostek i Lucyna Mach wierzą, że imienne rękawice z znakiem stowarzyszenia pomogą im zostać przy sporcie, zrozumieć i zapamiętać to, co najważniejsze.

Kiedy utworzyli grupę BTT Boxing Kids, na zajęciach w grupie pojawił się chłopiec, mający autystycznego brata, który siedział z ojcem i patrzył jak on trenuje z innymi dziećmi.. Po jakimś czasie też wszedł do ringu. Rodzice do dziś nie mogą uwierzyć jak bardzo się zmienił i otworzył przez sport. Na zajęcia BTT Boxing Kids przychodzą dzieci z różnych środowisk. Jeden z chłopców, 10-latek, nie umiał biegać ani wiązać butów, otoczony opieką trenerską przekonał się, że z treningu na trening można być coraz lepszym.

Dokładnie tak samo jest z pięściarzami i zawodnikami MMA. - Dla mnie największą radością jest doprowadzić zawodnika, tam gdzie ja nigdy nie byłem - mówi trener Brzostek.

W relacjach z dorosłymi sportowcami i dziećmi jest jeden wspólny mianownik: wiarygodność. Zwłaszcza dzieci to wyczuwają. Jeśli jej nie ma to dzieci nie słuchają, nie mają dla trenera respektu. Jeśli w trenerze jest prawda, to dzieci to kupują. Maciej Brzostek wraz z innymi trenerami mają w tym doświadczenie Lucyna Mach, jako manager pomaga stowarzyszeniu zdobywać partnerów do działania. Planów jest mnóstwo, dlatego pomoc jest bardzo potrzebna.

Ludzie z branży trochę się dziwią, że Maciej i Lucyna robią to za darmo. - Dalej chcemy to robić, mamy swoje plany i marzenia. Największym jest własna sala z pokojem trenerskim - dodaje prezes Brzostek Top Team. Ale do tego potrzebujemy pomocy sponsorów. Dzięki wieloletniej pracy zdobyliśmy zaufanie różnych instytucji społecznych. Brzostek Top Team to nie tylko marka kojarzona ze sportem ale też organizacja non-profit, pomagająca potrzebującym

Pomysł na pomoc bezdomnym powstał w Stowarzyszeniu św. Brata Alberta.
- Myślę, że szczerość Maćka była impulsem do wspólnego działania - mówi Lucyna Mach. - Sama propozycja wspólnego działania była dla mnie wyróżnieniem - dodaje Brzostek. Szybko dowiedziałem się, że w samym Gdańsku jest ponad 1000 osób bezdomnych. Z czego 80 procent to panowie w wieku 50 +. Dzięki działaniu towarzystwa potrzebujący znajdują pomoc w schroniskach, noclegowniach, różnorodnych placówkach lub mieszkaniach treningowych. Za każdym z nich kryje się inna historia. Wiem też, że nie wszyscy chcą pomocy, ale wszyscy mają dumę, która często nie pozwala im o pomoc prosić. Zostałem zaproszony do udziału w kampanii „Klikasz w wirtualu, pomagasz w realu. Pomóż nam odnaleźć bezdomnych”. Ona jest naturalną konsekwencją mojej współpracy z Towarzystwem Pomocy im. św. Brata Alberta Koło Gdańskie. - Po umieszczeniu w internecie filmiku z Maciejem ruszyła lawina pobrań aplikacji Arrels - dodaje Lucyna Mach. W ludziach jest dobro, tylko czasem trzeba im o tym przypomnieć. Myślę, że tak z perspektywy sportowca, trenera, mężczyzny, a przede wszystkim człowieka pomoc słabszym jest we krwi. Nie traktowałbym tego, jako zadania do wykonania - mówi trener.

Aplikacja Arrels miała swój debiut w Gdańsku. Potraktowali go jako swoisty test, który zakończył się sukcesem z ilością pobrań, która przeszła ich najśmielsze oczekiwania. Kolejnym krokiem jaki zrobią wraz z zespołem towarzystwa będzie praca nad rozszerzeniem funkcjonalności Arrelsa, który w kolejnych miesiącach obejmie Trójmiasto i - jak wierzą - do końca roku zagości w smartfonach mieszkańców największych polskich miast. Planują, by nadchodzący 2021 upłynął pod hasłem edukacji. To ważny rok dla towarzystwa, które już w czerwcu obchodzić będzie swoje 40-lecie. Są pomysły, jest chęć do działania.

Pomaganie to odruch, moda czy coś innego? - Każdy z nas ma w życiu coś do zrobienia. Nie potrafię przejść obojętnie widząc, że ktoś potrzebuje pomocy. Ja jestem typowym społecznikiem, który tak zupełnie po ludzku chce być przydatny. Z drugiej strony nawet jeśli pomoc miałaby się dziać dla mody, dlaczego nie? Najważniejszy jest efekt, a jestem przekonany, że bardzo szybko przekształci się ona w naturalny odruch, bo z pomaganiem to jest tak, że szybko się nim zarażamy. Na szczęście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki