Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrolerzy wiedzą lepiej [FELIETON]

Maciej Wajer
Gdy przedstawiciele ogólnopolskich instytucji zapuszczają się na prowincję, jej mieszkańcy wstrzymują oddech i najczęściej drżą, bo z reguły takie wizyty nie przynoszą niczego dobrego.

Nieważne, czy są to funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego czy urzędnicy z Najwyższej Izby Kontroli. Reprezentanci tej ostatniej instytucji złożyli między innymi wizytę na terenie gminy Nowa Karczma. Pod lupę wzięli sprawę dojazdów uczniów do wszystkich szkół zlokalizowanych na terenie wspomnianego samorządu. Warto nadmienić, że władze gminy jeszcze przed wizytą dostojnych oficjeli z NIK-u, aby ułatwić uczniom drogę do szkoły, a także dbając o ich bezpieczeństwo, zdecydowały, że autobus będzie zabierał dzieci i młodzież z dróg gruntowych. Wszystko po to, by najmłodsza brać nie musiała chodzić drogą wojewódzką, gdzie nie ma chodników, a ruch w niektórych momentach dnia przypomina samochodowe wyścigi.

Takie rozwiązanie oczywiście nie mogło się spodobać kontrolerom. W tej sytuacji władze gminy zostały zobowiązane do tego, by opisany wyżej proceder natychmiast został przerwany, bo takie są przepisy. Dlatego też, niestety, dzieci z tej gminy będą musiały korzystać z przystanków, odpowiednio oznakowanych, co w opinii kontrolerów jest przecież najważniejszą rzeczą, i które znajdują się m.in. przy drogach wojewódzkich. Domyślam się, że ci urzędnicy mogli wychodzić z założenia, iż taka droga jest bezpieczna, bo nawet szybki przejazd samochodu ciężarowego powodującego silny podmuch wiatru, nie jest w stanie przewrócić dzieciaka, wszak do ziemi przytwierdza go wielokilogramowy tornister. Samorządowcy i mieszkańcy terenów oddalonych od Warszawy zdążyli się już przyzwyczaić do tego, że z perspektywy stolicy, rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. To właśnie tam rodzą się najbardziej fantastyczne pomysły, które potem są realizowane na prowincji, oczywiście w wielkich bólach. Takich przykładów można mnożyć, szczególnie w ostatnim czasie.

Wystarczy wspomnieć tylko o obowiązkowym posłaniu sześciolatków do szkół, zniesieniu tego obowiązku, likwidacji szkół gimnazjalnych, wstrzymaniu ruchu granicznego z obwodem kaliningradzkim czy wprowadzeniu programu 500+. Szkoda tylko, że za realizację takich koncepcji muszą odpowiadać samorządowcy, dyrektorzy szkół oraz wiele innych osób. Gdy wykonają swoją pracę, niestety, największe sukcesy przypisują sobie ci, którzy siedzą w wygodnych fotelach ministerialnych salonów. Jednak, gdy idzie coś nie tak, wina za wszelkie potknięcia zrzucana jest na prowincjonalny aparat urzędniczy. W myśl zasady, że sukces ma wielu ojców, natomiast porażka jest oczywiście sierotą. Pomimo tego, że demokracja w naszym kraju budowana jest od ponad ćwierćwiecza, to wydaje się, że filozofia w zarządzaniu państwem, mimo zmieniających się rządów, absolutnie zachowuje constans, czyli jest niezmienna. Dlatego też po wizycie kontrolerów NIK-u, uważam, że nie tracą swej aktualności słowa Woltera, które brzmią: Zwycięzcy, panujący i urzędnicy są zawsze znienawidzeni!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki