Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kazimierz Pułaski, czyli pierwowzór Kmicica [ZDJĘCIA]

rozm. Marek Adamkowicz
ze zbiorów Andrzeja Dudzińskiego
O Kazimierzu Pułaskim mówi się, że jest bohaterem narodowym Polski i Stanów Zjednoczonych. Brzmi to nieco pompatycznie, zwłaszcza jeśli sięgnie się po książkę Andrzeja Dudzińskiego „Pułaski. Wielki mały rycerz". Słynny konfederata z Baru i generał z wojny o niepodległość Ameryki został w niej pokazany jako człowiek z krwi i kości, któremu nie sposób ująć waleczność, ale który też miał swoje słabostki. Jakie? O tym Andrzej Dudziński opowiada w rozmowie z Markiem Adamkowiczem.

Pretekstem do naszego spotkania i rozmowy jest Parada Pułaskiego, która niedawno odbyła się w Nowym Jorku. To wielka manifestacja Polonii amerykańskiej.
Tradycyjnie, jak co roku, w pierwszą niedzielę października 5-tą Aleją na Manhattanie zawładnęli Polacy. Zgromadzeni wzdłuż trasy liczni widzowie przyjmowali oklaskami polonijne organizacje, a także biznesmenów, orkiestry i zespoły artystyczne. Od kilku lat spektakularnym uzupełnieniem widowiska jest przejazd polskich harleyowców skupionych w amerykańskich klubach motocyklowych. Tegoroczna, 76 z kolei parada, zgromadziła ponad 150 różnych instytucji i stowarzyszeń. Nowojorska parada Pułaskiego to druga po chicagowskiej Paradzie 3 Maja, największa manifestacja polskości w Stanach Zjednoczonych.

Parada to również okazja do przypomnienia patrona tego wydarzenia, czyli Kazimierza Pułaskiego. Powszechnie jest on określany jako bohater dwóch narodów i... to chyba wszystko. Wydaje się, że niewiele osób w Polsce potrafiłoby o nim powiedzieć coś więcej...
Podobnie jest w USA, choć zupełnie inaczej wygląda to wśród amerykańskich elit politycznych. 19 marca 2007 roku Senat USA jednomyślnie zagłosował za pośmiertnym nadaniem Kazimierzowi Pułaskiemu honorowego obywatelstwa amerykańskiego. Tym samym stał się on siódmą osobą w historii tego kraju uhonorowaną w taki sposób, obok m.in. Winstona Churchilla i Matki Teresy z Kalkuty.

Wiele lat temu w stanie Illinois ustanowiono Dzień Pułaskiego (w pierwszy poniedziałek marca, na pamiątkę jego urodzin) i jest to dzień ustawowo wolny od pracy. Ponadto Pułaski użycza swego nazwiska siedmiu hrabstwom w tyluż stanach, zamieszkanym przez ponad pół miliona osób. Te fakty świadczą, jak ważna to postać dla Amerykanów. Gdyby jednak porównać zasługi wojenne Pułaskiego w Ameryce i w Polsce podczas konfederacji barskiej, ten bilans wypadłby zdecydowanie na korzyść jego dokonań w Polsce. Paradoksalnie to Amerykanie obsypują go zaszczytami, podczas gdy w Polsce popularność Pułaskiego mierzy się liczbą portretów na naklejkach piwa Warka.

Zabrzmiało gorzko.
Raczej z goryczką…

Czyżby Kazimierz Pułaski nie był bliski sercom Polaków?
Jest, i to nawet bardziej niż mogłoby się wydawać, choć nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę. Przygody Pułaskiego podczas konfederacji barskiej posłużyły za kanwę losów głównego bohatera "Potopu" Henryka Sienkiewicza. Pułaski, jak Kmicic na kartach powieści, prowadził wojnę partyzancką, podchodząc wroga i bijąc jego żołnierzy bez litości. W czasie oblężenia Częstochowy czynił to zresztą z upodobaniem na chwałę Najświętszej Panienki. Podobne wypady z klasztoru czynili konfederaci, zabijając Rosjan, z imieniem Panny Marii na ustach. Pułaski, Hektor Częstochowy, osobiście wysadzał działa wojsk carskich na podklasztornych szańcach, brał też udział w wyprawie mającej na celu porwanie króla Stanisława Poniatowskiego.

W końcu uciekł na Śląsk, skąd się później przedostał do krajów, w których nie był już ścigany. Jego niepozorną posturę, brak szczęścia u dam i mistrzostwo we władaniu szablą przejął inny bohater Trylogii, pułkownik Michał Jerzy Wołodyjowski. Warto wiedzieć, że akcja sporej części "Potopu" i "Pana Wołodyjowskiego" dzieje się w okolicach, w których przebiegały walki w wojnie domowej wywołanej konfederacją barską. Wydaje się, że przypominając dzieje największego rycerza konfederacji barskiej, warto obu tych Sienkiewiczowskich bohaterów mieć w pamięci, a szczególnie rozgorączkowanego, szybkiego w działaniu Andrzeja Kmicica. Pan Kazimierz czynił podobnie. Miał jednak większe szczęście w bitwach od swojego literackiego odzwierciedlenia. Nie licząc zadraśnięć, tylko raz był poważnie ranny w rękę. Do czasu. Druga rana, odniesiona już za oceanem, okazała się śmiertelna.

Podobno do dziś nie ustalono miejsca pochówku generała?
Na ten temat istnieje kilka hipotez. Jedna mówi, że zmarł z ran na brygu Wasp, po wyjściu z portu w Savannah, i miał pogrzeb marynarski. Po krótkiej modlitwie ciało bohatera okryto sztandarem amerykańskich rewolucjonistów i przy gwizdku wachtowego spuszczono do wody. Druga, że bryg zacumował u brzegów niewielkiej wysepki Święta Helena i tam jego podwładny, porucznik Litomski, pochował go pod wielkim drzewem. A trzecia, że pogrzebano go w Greenwich. Badania przeprowadzone pod koniec XX wieku przez amerykańskiego historyka polskiego pochodzenia Edwarda Pinkowskiego nie potwierdziły jednak żadnej z tych teorii, ale i też ostatecznie żadnej nie wykluczyły. Do dziś nie mamy pewności, gdzie spoczywają szczątki polsko-amerykańskiego bohatera.

Klęska konfederatów barskich sprawiła, że Pułaski znalazł się na emigracji. Ten okres w jego życiu był równie burzliwy jak lata spędzone w kraju. Z jednej strony, kontynuował walkę, z drugiej - wiódł żywot, można powiedzieć, awanturniczy.

To był urodzony wojownik, nawykły do walki i zdobywania. Wchodził w dorosłość z szablą w ręku i pewnie nie wyobrażał sobie życia bez wojaczki. To był nie tylko jego zawód, ale i sposób na życie. Z tego się też wzięły jego kłopoty, a w rezultacie długi karciane i więzienie za długi. Gdy jednak został wykupiony z aresztu przez korsykańskiego majora, zaczął zabiegać o nowego pracodawcę. Okazał się nim poseł skonfederowanych kolonii amerykańskich w Paryżu, późniejszy prezydent USA Benjamin Franklin. Po długich staraniach Pułaskiemu udało się uzyskać od niego zezwolenie na zaciąg do oddziałów amerykańskich republikanów.

Żadna europejska armia go nie chciała?
Pułaski był postacią znaną i popularną w Europie, a jego czyny przeciwko Rosji opisywano w prasie wielu krajów. Zaangażowanie go byłoby niewygodne z powodów politycznych, groziło konfliktem z Rosją. Powrót na ziemie polskie, częściowo będące już pod zaborami, również nie wchodził w rachubę. Pułaskiemu groziły uwięzienie i egzekucja. Wciąż przecież ciążył na nim zarzut usiłowania królobójstwa. Wydaje się, że Ameryka skorzystała, biorąc go pod opiekę. Przynajmniej dwa razy uchronił wojska republikańskie przed rozbiciem przez Anglików. Za to właśnie Waszyngton mianował go generałem brygady. Pułaski był jednak niepokorny.

Uważał Waszyngtona za amatora o naturze cywila, który szlifów pułkownikowskich dorobił się nie na polu walki, tylko dzięki paradnemu mundurowi i obyciu na salonach. Nie krył też, że sam chętnie objąłby naczelne dowództwo i samodzielnie poprowadził armię powstańczą przeciw Anglikom. Jego aspiracje nie były bezpodstawne. Dzięki doświadczeniu bojowemu i umiejętnościom taktycznym, a także rutynie w dowodzeniu wielkimi oddziałami podczas konfederacji barskiej, był prawdopodobnie najbardziej doświadczonym oficerem liniowym w całej armii amerykańskiej. Wtedy generałami zostawali 18-latkowie, tylko dlatego że pochodzili z możnych rodów francuskich, a szlify otrzymywali jeszcze w Paryżu z rąk Franklina, nie wąchając prochu. Tymczasem Pułaski rozpoczął służbę u Amerykanów jako ochotnik bez stopnia, nawet nie jako szeregowiec. Ale po zwycięskiej potyczce pod Brandywine, kiedy wraz z 30 ochotnikami uratował armię Waszyngtona przed unicestwieniem, otrzymał nominację od razu na generała.

Wojna za oceanem przysporzyła Pułaskiemu nieśmiertelnej chwały, ale przyznajmy też, że życie za oceanem wcale nie wyglądało różowo.
Wbrew pozorom, Pułaski nie znalazł w Ameryce właściwych dla siebie warunków do działania, co było powodem rozdźwięków między nim a dowództwem i Kongresem, ale też… melancholii. Kiedy jednak wyruszał do walki, złe nastroje znikały. Sam szukał okazji, wiedząc, że tylko działaniem na polu bitwy zdoła przekonać tych, którzy wątpili w jego umiejętności i możliwości. Stworzył od podstaw kawalerię amerykańską, na wzór polskiej jazdy. Napisał regulamin służby, który obowiązywał jeszcze wiele lat po wojnie secesyjnej. Niektórzy zarzucają Pułaskiemu, że bezprawnie używał nienależnego mu hrabiowskiego tytułu count, jaki we Francji i Ameryce dopisywano mu dla podkreślenia szlacheckiego pochodzenia. Są i tacy, którzy mają mu za złe udział w lożach masońskich. Z relacji i przekazów wiadomo jednak, że nazywano go ostatnim sarmatą. Był typowym szlachcicem o konserwatywnych przekonaniach, które wyniósł z domu i z kręgu barskich przywódców. Obce mu były idee oświeceniowe i republikańskie, o które walczył za oceanem.

Ale ponad wszystko górowało w nim umiłowanie wolności. Walce o nią podporządkował całe swoje 34-letnie życie. Chciałbym wszakże, aby ten amerykański rozdział nie przesłonił służby Pułaskiego dla Rzeczypospolitej, którą profesor Władysław Konopczyński podsumował następująco: "Wszakże on [Pułaski] Polsce trzykroć więcej poświęcił niż Stanom Zjednoczonym. Odbył pięć kampanii, nie licząc katastrofalnej tureckiej. Ma na liście służby obronę czterech twierdz (...), pięć ataków na umocnione miasta (...), dwadzieścia kilka bitew w polu otwartym (...), nie licząc okazji pomniejszych". Jednak nie tylko liczba stoczonych bitew stanowi tytuł do ojczystej sławy Pułaskiego, który był najsłynniejszy, najbardziej czynny i niezłomny spośród wszystkich dowódców konfederacji barskiej. Nikt nie dorównał mu w inicjatywie i woli walki. Wielokrotnie pokonany i rozbity, nie rezygnował, nie upadał na duchu. Gromadził nowe siły i wracał do boju. Miał ognisty temperament i nieustraszoną odwagę. Takiego, uważam, powinniśmy go zapamiętać.
Rozmawiał Marek Adamkowicz

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki