Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamienica stanęła w ogniu

Kamila Grzenkowska
Państwo Jaskółkowscy mówią, że zalana wodą podłoga nadaje się tylko do wymiany
Państwo Jaskółkowscy mówią, że zalana wodą podłoga nadaje się tylko do wymiany Grzegorz Mehring
Ponad dwudziestu lokatorów ewakuowano po tym, jak w poniedziałkowy wieczór, w kamienicy przy ulicy Franciszka Ceynowy 12 w Sopocie, wybuchł pożar. Ogień pojawił się w mieszkaniu na poddaszu.

- Słyszeliśmy u góry jakiś rumor, ale myśleliśmy, że dzieci bawią się z psem. Dopiero, kiedy sąsiadka wybiegła na klatkę schodową i zaczęła krzyczeć, że się pali, wystraszyliśmy się - opowiada Ewa Jaskółkowska. - Kazałam dzieciom ciepło się ubrać i opuściliśmy mieszkanie.

W tym czasie pod budynek podjechały pierwsze zastępy straży pożarnej.
- Już kładłam się spać, gdy do naszych drzwi zapukał policjant i powiedział, że jest pożar i musimy się ewakuować - mówi Jadwiga Schreier. - Byłam zaskoczona, gdy do naszego mieszkania wszedł prezydent Jacek Karnowski i pomógł mojemu zięciowi poprzenosić meble w bezpieczne miejsce. Osobiście wyniósł mój tapczan... Jesteśmy mu bardzo wdzięczni za pomoc.

- Zdarza się, że prezydent Jacek Karnowski pomaga mieszkańcom Sopotu w takich sytuacjach - tłumaczy Magdalena Jachim, rzecznik sopockiego magistratu. - Już nieraz wspierał lokatorów, którzy ucierpieli z powodu wypadków losowych. Urząd Miasta podstawił też pod kamienicę bus, którym można było w bezpieczne miejsce przewieźć meble.

Gaszenie pożaru trwało ponad trzy godziny. Mimo to, większość lokatorów nie skorzystała z propozycji noclegu w hotelu na ulicy Sępiej w Sopocie. Czekali przed swoją kamienicą i przyglądali się akcji strażaków. Po jej zakończeniu wrócili do mieszkań.

- Było trochę zimno, bo odcięto gaz, którym ogrzewany jest budynek - przyznają lokatorzy. - Na szczęście, w nocy nie było mrozu i jakoś wytrzymaliśmy.

Ogień zniszczył mieszkanie na poddaszu, ale hektolitry wody, które się polały, zniszczyły także sąsiednie pomieszczenia. Woda przez całą noc kapała do misek i wiader, które podstawiali lokatorzy.
Ewa Jaskółkowska mieszka tuż pod mieszkaniem, w którym pojawił się ogień.

- Dywany już wyrzuciliśmy. Na suficie zostały okropne zacieki, ale najgorsze jest to, że mamy drewnianą podłogę, która nasiąkła wodą i nadaje się tylko do wymiany - wylicza. - Nie skończyliśmy jeszcze jednego remontu, a tu już trzeba robić kolejny. Nie liczyliśmy jeszcze strat, w końcu nasi sąsiedzi przeżyli tragedię...

Jadwiga i Jerzy Schreierowie mają ubezpieczone mieszkanie, ale to ich wcale nie pociesza. - Remontowaliśmy pokoje cztery lata temu, a tu cały parkiet do wymiany i sufit do odmalowania... - rozkłada ręce pan Jerzy.
Mieszkańcy mówią o szczęściu w nieszczęściu. Pożar wybuchł na poddaszu, ale drewniany dach nie zajął się ogniem. - To byłaby prawdziwa tragedia... - nie mają wątpliwości.

- W kulminacyjnym momencie pożar gasiło 10 zastępów straży pożarnej. Na poddaszu było silne zadymienie, dlatego strażacy pomagali sobie kamerą termowizyjną. Trzeba było też rozebrać część dachówki, bo ogień pojawił się pomiędzy pokryciem dachowym - informuje kpt. Tadeusz Konkol, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Gdańsku. - Prawdopodobną przyczyną pożaru była nieszczelność przewodu kominowego.

Najbliższe dni upłyną mieszkańcom kamienicy przy Ceynowy na osuszaniu mebli i ścian. - Będziemy pomagać lokatorom m.in. w ekspertyzach związanych z pożarem - zapowiada Magdalena Jachim. - Jeżeli któraś z rodzin będzie wymagać dodatkowej pomocy, to także może się do nas zgłaszać.
Wsparcia poszkodowanym udzielą również pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Zniszczony dom wymaga gruntownego i kosztownego remontu

Mieszkanie na poddaszu, w którym wybuchł pożar, zajmowała rodzina z dwójką dzieci. Szczęśliwie, nikt z nich nie ucierpiał. Niestety, ich lokal nie nadaje się już do zamieszkania. W pozostałych konieczne będą remonty. Straty spowodowane wybuchem ognia oceniono wstępnie na 80 tysięcy zł. Koszty związane głównie z odnowieniem elewacji i dachu budynku poniesie wspólnota mieszkaniowa. Do tego należy jeszcze doliczyć straty poniesione przez lokatorów. Ich szacowanie trwa.
Choć ogień pojawił się na najwyższym piętrze, szybko się rozprzestrzenił. Zaczęła palić się folia i wata mineralna, które wypełniały przestrzeń pomiędzy pokryciem dachowym. Na szczęście, drewniany dach nie zajął się ogniem.

- Gdyby tak się stało, prawdopodobnie walczylibyśmy z ogniem o wiele dłużej - podkreśla kpt. Tadeusz Konkol, rzecznik Komendy Wojewódzkiej PSP w Gdańsku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki