Za elektrownią lobbuje Jan Kozłowski, marszałek Pomorza. To on miesiąc temu wysłał do premiera list, że powinna ona stanąć w naszym regionie. Po miesiącu sprawa tej inwestycji nabiera konkretnych kształtów.
Rada Gminy Gniewino już podjęła stosowną uchwałę, w której wyraziła gotowość przyjęcia takiej inwestycji u siebie. - Przedstawiłem swoje stanowisko radnym i zostało ono zaakceptowane - twierdzi Zbigniew Walczak, wójt Gniewina.
- Ambicją naszego samorządu jest dołączyć do najlepiej rozwiniętych gmin i posiadać energetykę o wielkiej dyspozycyjności, niedrogą, niezawodną, nowoczesną i przyjazną środowisku.
Ambicje ambicjami, ale - jak sugerują samorządowcy - nie ma nic za darmo. Liczą oni, że za zgodę na zbudowanie na terenie gminy elektrowni jądrowej będą rekompensaty finansowe oraz pomoc władz w innych inwestycjach.
Na razie wójt Walczak nie chce się spieszyć z wymienianiem rzeczy, na których samorządowi zależy najbardziej. - Jesteśmy jednak przekonani, że powstanie wiele miejsc pracy podczas budowy elektrowni - twierdzi i dodaje też, że zależy mu na rozwoju turystyki. To bowiem oznacza zyski dla mieszkańców gminy.
Czy atrakcją turystyczną może być pierwsza w Polsce elektrownia atomowa? Eksperci nie mają wątpliwości, że tak. Ale dodają, że to tylko ułamek korzyści, jakie może mieć Gniewino i całe Pomorze. To nie tylko nowe miejsca pracy przy budowie i obsłudze "jądrówki" (może w niej pracować nawet 1000 osób), ale także poprawa infrastruktury na terenie gminy. Do elektrowni trzeba przecież dojechać dobrą drogą, konieczne może być też wybudowanie osiedla dla tych, którzy będą w niej pracować. Tak jest choćby we Francji czy Hiszpanii.
- W tym pierwszym kraju elektrownie jądrowe pokrywają 75 procent zapotrzebowania na energię. Nikt rozsądny nie neguje celowości ich działania - mówi Waldemar Błaszkowski, ekspert ds. energetyki. - Energetyka atomowa jest też bezpieczna i chwała władzom Gniewina za ich szerokie spojrzenie na sprawę.
Marszałek Jan Kozłowski zapewnia, że zrobi wszystko, aby przekonać wątpiących, że energia atomowa jest bezpieczna. W ubiegłym tygodniu gościł naukowców z Instytutu Problemów Jądrowych oraz Instytutu Energii Atomowej w Świerku niedaleko Warszawy. Tam funkcjonuje jedyny w Polsce reaktor.
- Zaprosiliśmy naukowców po to, by pomogli nam opracować strategię działania, gdy już zapadnie decyzja rządu o budowie elektrowni - mówi.
Według niego to, co przedstawili eksperci, będzie mocnym argumentem do przekonywania obywateli do atomówki. Istnieją też możliwości zaproszenia mieszkańców do Świerku, gdzie od wielu lat pracuje reaktor.
- Ten w elektrowni będzie się różnił jedynie mocą i tym, że zostanie wykorzystany do poruszania turbin. Wszystkich wątpiących zawieziemy do Świerku - snuje plany Kozłowski. - Gdy będzie potrzeba, nawet 10 autobusów tam pojedzie! Po to, by wszyscy przekonali się, tak jak ja, że elektrownia atomowa jest bezpieczna, pożyteczna i potrzebna Pomorzu.
Budowie elektrowni atomowej zaczynają sprzyjać także pozarządowe organizacje ekologiczne.
- Od energetyki jądrowej chyba nie uciekniemy - twierdzi prof. Piotr Stepnowski, przedstawiciel zarządu Polskiego Klubu Ekologicznego Okręg Wschodniopomorski. - Na ten rodzaj energii postawiły kraje bardziej rozwinięte, na przykład Francja i Finlandia. Możemy z nich brać wzór.
Elektrownie atomowe pracują w całej Europie. W Polsce pierwsza ma być na Pomorzu
Polska to jeden z ostatnich krajów w Europie, gdzie nie ma elektrowni jądrowych. W Hiszpanii (na zdj. elektrownia Asco) z 9 reaktorów jądrowych pochodzi 35 proc. energii. Z kolei Bułgaria rozstrzygnęła przetarg na budowę elektrowni w Belene. Do nowych elektrowni jądrowych przymierzają się także Rumuni i Słowacy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?