Jacek, który rozświetli egipskie ciemności

1. Koniec tygodnia: Jarmark św. Dominika. Od kilku dni Gdańsk jakiś taki pusty. Ustała uliczna sprzedaż butów i chleba ze smalcem, stali mieszkańcy miasta są skazani na centra handlowe i własną kuchnię. Ale już tylko przez niecały rok!

2. Triumf tygodnia: Arka Gdynia. Gdyńscy futboliści wygrali pierwszy ligowy mecz od czasu zdegradowania z ekstraklasy. Piłkarze Olimpii wrócili do Elbląga jak niepyszni.

3. Afera tygodnia: Marsz Pustych Garnków. Macki prezydenta Gdańska są tak długie, że podobno zawartością nie tylko garnków, ale i lodówek, spiżarni i piwnic organizatorów protestu głodowego zajmie się Najwyższa Izba Kontroli.

4. Cytat tygodnia: "Sprawdzana jest m.in. umiejętność kajdankowania". Żadne sado-maso, tylko profesjonalny wymóg branży ochroniarskiej w opisie Mariusza Burdaka z Agencji Ochrony Wena.

5. Magik tygodnia: Krzysztof Materna. Jedna z dwóch twarzy kampanii reklamowej pewnego banku okazała się rewelacyjnym impresariem. Materna Plus, Plus i Plus.

6. Prelegent tygodnia: Jacek Karnowski. Ptaszki ćwierkają o prezydencie Sopotu jako wykładowcy podczas wizyty polityków z Egiptu i Tunezji. Czy i jaki sprzęt nagraniowy będzie dopuszczalny, jeszcze nie wiemy.

7. Czym chata bogata tygodnia: menu w Malborku. We wrześniu słynny zamek pokrzyżacki odwiedzą dwukrotnie przedstawiciele Unii Europejskiej. W jadłospisie znajdą się głównie potrawy regionalne przygotowane z miejscowych produktów. Organizatorzy zaprzeczają, jakoby miałby to być element nacisku na rozdzielających fundusze pomocowe.

8. Sarmata tygodnia: Adam Marciniak. Wójt Człuchowa protestuje przeciwko bezpłatnemu wstępowi dla kobiet na mecze lokalnej drużyny piłkarskiej. Powołuje się na zasady równouprawnienia, chytrusek.

9. Filut tygodnia: Leszek Miller. Dawny koryfeusz lewicy rozpoczął swą kampanię wyborczą od spotkania z Lechem Wałęsą. Słusznie wybrał kogoś, kto go jeszcze pamięta.

10. W nosie tygodnia: buspasy. Pasy ruchu na wyłączność pojazdów komunikacji miejskiej są w Gdańsku traktowane przez kierowców jak własne. Samochody nie są dla Polaków?