Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jacek Karnowski: Nie jest niczym złym, jeśli proboszcz mówi, że dany kandydat jest dobrym człowiekiem

Redakcja
T. Bołt
Z Jackiem Karnowskim, prezydentem Sopotu, rozmawia Lech Parell

Metropolita gdański zapowiada, że Kościół włączy się w wybory samorządowe w ten sposób, że będzie wskazywał konkretnych kandydatów. To wywołuje spore kontrowersje. Co Pan sądzi o zapowiedzi arcybiskupa?
Nikomu nie można odbierać takiego prawa i Kościół - szczególnie jeśli chodzi o wybory lokalne - na terenach poszczególnych parafii czy dekanatów może mieć swoich faworytów. Np. katolików świeckich, którzy angażują się w życie wspólnoty parafialnej czy stowarzyszeń. I nie widzę w tym nic złego. Jeśli każda, nawet śmieszna organizacja, może wskazywać na kogo głosować, czemu nie mógłby tego robić Kościół katolicki, prawosławny czy inny.

Jak daleko może się Pana zdaniem Kościół posunąć w tym wskazywaniu.

Niedobrze by było, gdyby powiedział: głosujemy tylko na przedstawicieli danej partii. Ale jeżeli będzie to wskazywanie osób, to moim zdaniem nie ma problemu.

Czy to będzie dobre dla samego Kościoła? Czy nie podzieli wiernych, jeśli wyczują w tych wskazówkach jakąś jednak nutę polityczną?

Upieram się, że proboszcz może powiedzieć, że pan Kowalski jest dobrym kandydatem, bo działa w np. lokalnym Caritasie, gdzie dba o ludzi ubogich. Albo jest członkiem rady parafialnej i na rzecz tej parafii się angażuje. I takie poinformowanie, które jest także formą poparcia, nie jest chyba niczym złym. Ostatecznie przecież Kościół nie będzie sprawdzał, jak kto głosował.

A jeśli duchowny wskaże na kogo nie głosować?

To by powadze Kościoła nie sprzyjało. Ale nie przypuszczam, żeby coś takiego miało miejsce.

Wybory samorządowe rozgrywają się nie tylko na poziomie parafii czy dzielnicy. Wybór prezydenta dużego miasta to już polityka w dużo większym stopniu.
Tu rzeczywiście mamy sytuację trudniejszą. Ale jeśli to będzie zachęta, uczyniona w sposób umiarkowany, to nie dramatyzujmy. Ludzie mają prawo wysłuchać dodatkowych argumentów, chociaż na pewno też nie wszyscy wezmą je bezpośrednio do siebie. Każdy ma dobry wybór. Może sam zważyć, jak postąpić. Wiem coś o tym, bo jest pewna rozgłośnia radiowa, która niedawno krzyczała, żeby na mnie nie głosować, a ludzie tego nie usłuchali. Ktoś może się krzywić, ale sprawą zupełnie podstawową jest to, że nie można pozbawić grupy wiernych czy ich pasterza prawa głosu.

A co z odpowiedzialnością za kandydata, który został wskazany, a który zawiedzie zaufanie? Jeśli dopuści się afer, to odium może spaść na Kościół.

Wszyscy jesteśmy grzeszni. Taki ktoś najwyżej w następnych wyborach nie zostanie rekomendowany. Natomiast ja nigdy nie znosiłem tego, jak ktoś sobie robił zdjęcie z papieżem i publikował je na ulotkach wyborczych. To raczej uważałbym za nadużycie. A jest sporo wybitnych posłów czy radnych, którzy to robili. Jeśli już mówimy o sprawach wiary i polityki, warto przypomnieć, że premierem rządu polskiego był, a teraz jest przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, człowiek, który deklaruje się otwarcie jako ewangelik.
Jerzy Buzek
Tak. I nikt z tego problemu nie robi. Dla kogoś to może być argument na tak, dla kogoś innego na nie, a jeszcze dla innych jest to sprawa bez znaczenia. I tak powinno być.

Czy w urzędach powinny wisieć krzyże?
Tam, gdzie pracują urzędnicy wierzący, krzyże powinny wisieć. W Urzędzie Miejskim w Sopocie jest np. taki jeden pokój, w którym pracują trzy panie różnych wyznań: ewangeliczka, grekokatoliczka i katoliczka. Jeśli one chcą mieć krzyż, to trzeba to uszanować. Tak samo by było, gdyby ktoś był muzułmaninem czy wyznania mojżeszowego. I bardzo bym chciał, by ci urzędnicy identyfikowali się z nakazami swojej wiary, której symbol umieszczony jest w ich pokoju. U mnie np. wisi obraz Matki Boskiej Jaworzyńskiej, bo dla niej mam szczególne uznanie.

Powieszenie krzyża, czy też symbolu innej wiary, ma być decyzją urzędnika zajmującego dany pokój?
To jest naturalne, że człowiek szuka w swojej wierze pomocy w codziennej pracy, którą wykonuje.

A co z klientami urzędu? Co wtedy, kiedy oni się sprzeciwiają?

Mnie nie boli, że u kogoś innej wiary widzę jego symbol religijny. Poza tym to jest problem wydumany, bo nikomu to nie przeszkadza. Nie ma po prostu takich klientów urzędu.

Co będzie, jeśli kiedyś się znajdą?

A jeśli jakiś Polak w Niemczech powie, że mu się niemiecki orzeł źle kojarzy? Albo w Rosji, orzeł dwugłowy? To już byłaby przesada.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki